Stałam
naprzeciwko nadjeżdżającego samochodu. Kierowca patrzył mi prosto w oczy, a ja
głupia miałam nadzieję, że się zatrzymał. Nie zrobił tego. Z piskiem opon
skręcił w prawo, gdzie wylądował w rowie, uderzając poprzednio o wielkie
drzewo. Z maski pojazdu wydobywał się dym, a spod niego wypływało paliwo.
Mogłam się domyślić jak to się skończy.
Podbiegłam
szybko do drzwi kierowcy i próbowałam je otworzyć. Na marne. Zapach benzyny
stawał się coraz bardziej intensywniejszy, a ja nie potrafiłam uratować
chłopaka z oblicza śmierci.
W pewnej chwili
coś we mnie drgnęło. Przecież tym kierowcą był nie kto inny jak Harry. Do moich
oczu napłynęły łzy. Cofnęłam się parę kroków do tyłu i rozejrzałam się po wokół
auta mając nadzieję, że znajdę jakiś kamień bądź belkę i będę mogła wybić
szybę. Niestety moje poszukiwania niczego nie dały, więc powróciłam do ofiary.
Gdy z powrotem
znalazłam się przy szybie jego czarnego samochodu, nie myśląc za długo złożyłam
lewą dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam nią w przezroczyste szkło. Ból, jaki
przeszedł po mojej ręce był nie do wytrzymania, ale dzięki niemu, Harry miał
większą szansę na to, aby przeżyć ten wypadek.
Poczułam jak
lewa dłoń zaczyna mi krwawić i do tego cholernie mnie bolała. Zignorowałam to i
sprawdziłam puls kierowcy. Niski, ale wyczuwalny. Dodało mi to otuchy, ale i
chęci do tego, żeby działać jeszcze szybciej.
- Obudź się!
Harry! Proszę, nie umieraj! – krzyczałam, próbując otworzyć drzwi od wewnątrz,
jednak nie miałam dość siły, aby to uczynić.
Ponownie spojrzałam
na Stylesa; jego ciemne loki opadły mu bezwładnie na czoło, a z wargi wydobyła
się krew. Nie uszło mojej uwadze to, iż zza ucha także płynęła szkarłatna
ciesz. Przeraziłam się.
Usłyszałam jak
coś zaczyna się jakby przepalać i poczułam wtedy obrzydliwy zapach spalenizny.
Nie było za dobrze. Za chwilę cały samochód wyleci w powietrze, a w środku
nadal jest człowiek.
- Cher.. –
zachrypnięty głos Harry’ego wydobył się z jego ust, ledwo słyszalnie – Uciekaj…
Ratuj siebie…
- Harry, nie! –
krzyknęłam, ale on ponownie zamknął swoje oczy i odpłynął. Nie było już dla
niego żadnego ratunku.
Niepewnie
odwróciłam się plecami od samochodu i ruszyłam biegiem ulicą. Nie odwracałam
się. Bałam się, że to, co za chwilę zobaczę, sprawi, iż będę chciała tam wrócić
i go uratować. Nie minęło kilka sekund, a można było słyszeć przerażający huk i
gorące powietrze, które odepchnęło mnie na kilkanaście metrów do przodu.
- Nie! – nieświadomie z mojego gardła wydobył się
krzyk.
Otworzyłam oczy i dopiero teraz zdałam sobie sprawę
z tego, iż był to tylko koszmar. Z nocnej półki wzięłam swój telefon i
sprawdziłam na nim godzinę. Dochodziła szósta. Za pięć godzin Perrie miała
przyjechać do mnie, aby pomóc mi z moimi rzeczami.
Zeszłam ze swojego łóżka i założyłam swoje kapcie.
Kątek oka dostrzegłam, że na fotelu ktoś leży. Podeszłam bliżej i rozpoznałam w
tej osobie Nialla, który wczoraj musiał
tam zasnąć.
Przypomniałam sobie, że wczoraj przeczytałam kolejny
list od Harry’ego i nie wytrzymałam – rozpłakałam się. Wtedy blondyn został ze
mną, dopóki nie zasnęłam, a muszę przyznać, że zrobiłam to chyba dopiero po
pierwszej w nocy, więc musiał tutaj zostać.
Dopadły mnie wyrzuty sumienia, że Irlandczyk musiał
spać na tak niewygodnym fotelu, a ja sama na wielkim łóżku, ale nie mogłam już
nic z tym zrobić, więc tylko wzięłam swoją kołdrę i narzuciłam ją na Horana.
Uśmiechnęłam się przelotnie i wyjęłam z walizki butelkę z wodą, aby po chwili
się jej napić.
Jeszcze nigdy nie miałam tak realistycznego snu.
Muszę przyznać, że czułam się jakbym uczestniczyła w tym wszystkim i to
sprawiało, iż obwiniałam się za ten wypadek. Postanowiłam nie zgłębiać się
więcej w swój sen i poszłam do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic.
Po dwudziestu minutach, stanęłam przed lustrem i
pomalowałam oczy tuszem oraz eyelinerem. Na usta naniosłam odrobinę morelowego
błyszczyka i w ręczniku wyszłam z łazienki.
Zapomniałam wziąć ze sobą ubrań na zmianę, więc
skierowałam się do jednej ze swoich walizek i wyjęłam z niej szare dresy, bieliznę, niebieską bluzę
z Addidasa oraz białą bokserkę. Znalazłam też skarpetki i swoje ulubione buty z
tej samej firmy. Wróciłam do łazienki i przebrałam się, a włosy spięłam w
nagannego koka. Ostatnio bardzo lubiłam taką fryzurę.
Kiedy wyszłam do salonu, Niall już nie spał, co
zauważyłam, kiedy blondyn spadł z fotela próbując poprzednio złapać swoją non
stop dzwoniącą komórkę. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy Irlandczyk wygramolił
się spod kołdry.
- Odbierz, może to Clair. – rzuciłam w powietrze, a chłopak prawie podskoczył.
Podejrzewałam, iż musiałam go nieźle wystraszyć.
Przez pewien czas byłam w Stanach, w zakresie swojej
trasy koncertowej, ale nie straciłam możliwości czytania gazet, czy twittera.
Śledziłam informacje o chłopakach, ponieważ tęskniłam za nimi. Dowiedziałam
się, że Niall ostatnio randkował z siedemnastoletnią Clair Montgomery.
Dziewczyna chodziła jeszcze do liceum w Bristol. Tyle tylko wiem.
- To niemożliwe. – odparł chłopak podnosząc się z
podłogi i rozłączając połączenie – Wczoraj dałem jej jasno do zrozumienia, że
mnie nie interesuje i możemy zostać jedynie przyjaciółmi.
- Ależ ty męski. – zaśmiałam się z chłopaka i
wyszłam na balkon.
Postanowiłam nie mówić mu o tym, co mi się
przyśniło. Zaraz zacząłby bagatelizować sprawę i nic dobrego by z tego nie
wyszło. Jedyne, co mi przychodziło do głowy to, żebym jak najszybciej
zapomniała o całym tym koszmarze i spróbowała żyć dalej.
Chłodne powietrze owiało moją twarz. Było znacznie
chłodniej niż poprzedniego dnia. Słońce próbowało przedostać się przez grube
chmury, które otaczały Londyn. Jak teraz sobie o tym pomyślę, to chciałabym
zamieszkać w Nowym Jorku albo Los Angeles. Tam przynajmniej była w miarę stała
temperatura.
- Cher? – usłyszałam opanowany głos swojego
przyjaciela, który stanął obok mnie – Perrie czeka na ciebie na dole. –
spojrzałam na niego zdziwiona – Dzwonili z recepcji.
- O, tak. Już.- zaczęłam plątać się w swojej
wypowiedzi – Miała być po jedenastej.
Blondyn zaśmiał się, co przykuło moją uwagę.
- Pomogę ci z torbami, jeśli chcesz. – zaproponował.
Nie chciałam go w żaden sposób wykorzystywać, ale
miałam dwie potężne walizki i do tego jedną torbę (w miarę) podręczną. Także
nie uśmiechało mi się samej tego targać, więc zgodziłam się z nim.
Weszliśmy do pokoju, uprzednio zamykając za sobą
balkonowe drzwi. Podeszłam do komody i spakowałam listy do swojej torby, żeby
tylko o nich nie zapomnieć. Przypominając sobie wczorajszy wieczór… Nie
wstydziłam się pokazać tych korespondencji Horanowi. Przecież on także otrzymał
coś takiego, więc nie czułam się tym zażenowana. Jednak to, co nie daje mi
spokoju to, to, że te listy mogłyby wpaść w niepowołane ręce i ten ktoś mógłby
je opublikować, a wtedy… Wtedy musiałabym wszystko tłumaczyć.
Nawet nie zauważyłam, kiedy wychodziliśmy z windy.
Ciągnęłam za sobą jedną walizkę, a drugą miał mój towarzysz, podobnie było z
torbą (w miarę podręczną). Gdy Pezz nas zobaczyła, od razu na jej ustach
pojawił się promienny uśmiech i podeszła ku nam, biorąc od Nialla torbę.
- Zayn czeka na nas w samochodzie i znając życie już
zdążył spalić pół paczki fajek. – westchnęła Edwards, gdy odeszłam od
recepcjonistki, oddając jej klucz i wymeldowując się.
Dziewczyna była ubrana w jasne jeansy i balerinki. W
skład jej górnej garderoby wchodziła lawendowa bokserka i katanka. Włosy miała
związane w kitka, co dodawało jej tylko uroku dziecięcego.
- Palenie go kiedyś zabije. – powiedziałam do
przyjaciółki.
- Powiedziała ta, co jara jak smok. – zaśmiał się
Niall, a ja posłałam mu groźne spojrzenie – Prędzej Perrie go wykończy.
W tym momencie blondynka uderzyła go w ramię, co
wywołało u mnie uśmiech. Nie sądziłam, że Irlandczyk potrafi odpowiedzieć w ten
sposób komukolwiek. Zmienił się.
Doszliśmy do czarnego samochodu Malika. Chłopak stał
oparty o szybę od strony pasażera i uśmiechnął się, kiedy nas zobaczył. No,
może, gdy ujrzał Horana, był nieco bardziej zdziwiony, ale to już nie mnie
oceniać.
Zayn z Niallem wrzucili moje torby do bagażnika, a
ja stanęłam i bacznie ich obserwowałam.
- Czyżby kwitnął nam nowy romans? – usłyszałam słowa
mulata.
- Niestety, nasz ukochany Irlandczyk wczoraj
brutalnie zerwał z Clarie. – rzuciłam w ich stronę, za co blondyn obdarował
mnie spojrzeniem. Mogłabym powiedzieć, że w tej chwili się zawstydził, bo oboje
zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż Malik mówił o mnie i blondynie.
- Biedna dziewczyna. – podsumowała Perrie, która
cały czas przysłuchiwała się rozmowie.
Niall odwrócił wzrok i podszedł do drzwi od
samochodu, otwierając je.
- Moglibyście już zakończyć ten temat? – zwrócił się
do nas.
Nie chciałam go w żaden sposób urazić. Po prostu tak
się z nim droczyłam, ale gdy ujrzałam w jego oczach zawstydzenie, od razu
otrzeźwiałam i wsiadłam za nim do pojazdu. Pezz zasiadła w miejscu kierowcy, a
Zayn pasażera.
*
Niestety nie było tak różowo, jak być powinno.
Malik wręcz nalegał, że musi jeszcze wstąpić do
domu, który dzielił z chłopakami, a Nialler go poparł. No, muszę przyznać, że
temu drugiemu bardziej bym uwierzyła, ponieważ od wczoraj chodził w tych samych
ciuchach.
Perrie zaparkowała pod bramą zespołu, a kiedy
chłopcy wyszli z samochodu, ona także. Byłam zmuszona zaczerpnąć świeżego
powietrza z nimi, więc i ja opuściłam pojazd. Gdy to uczyniłam – wokaliści
zniknęli już we wnętrzu domu, a Pezz czekała na mnie w połowie drogi.
- Spokojnie – szepnęła, kiedy do niej doszłam – To
mu tylko zajmie pięć minut. Wiesz, że nie potrafi wyjść z domu bez swojej
skórzanej kurtki? On ma obsesję!
Jej słowa poprawiły mi humor tylko na minutę,
ponieważ, kiedy weszłyśmy do ich domu, w progu prawie od razu powitał nas zdegustowany
Louis. Po jego oczach widziałam, że nie mam czego szukać w ich domu.
- Louis, mógłbyś… - obok nas pojawiła się Eleanor
ubrana w białe spodnie od piżamy i czerwoną bokserkę. Włosy miała rozpuszczone,
a w dłoniach trzymała telefon. Kiedy nas zauważyła, od razu się do nas
uśmiechnęła i przytuliła – Cześć, dziewczyny. Miło, że wpadłyście. Może chcecie
herbaty?
Perrie już chciała zgodzić się na propozycję
brunetki, jednak napotkała (tak i ja) znaczące spojrzenie Tomlinsona.
- Spieszy nam się, ale nadrobimy to jeszcze. –
odpowiedziała Edwards obdarowując Calder uśmiechem – A ten zaginął w
poszukiwaniu kurtki? – szepnęła do siebie, po czym mnie przeprosiła i poleciała
na górę, gdzie za pewne chciała poszukać swojego chłopaka.
Stałam tak w salonie i mierzyłam wzrokiem
pomieszczenie. Było tak cicho i spokojnie. Louis chwilowo odpuścił mi zbędne,
zgryźliwe uwagi i poszedł do kuchni wraz ze swoją dziewczyną, która z drugiej
strony, namawiała mnie, abym dołączyła do ich śniadania. Odmówiłam. Nie
chciałam pogarszać swojej sytuacji, bo z
drugiej strony, wcale nie nienawidziłam Tomlinsona tak jak mnie.
- Hej, Cher. – usłyszałam za sobą głos Liama.
Trzymał w dłoni reklamówki z artykułami spożywczymi – Jak się miewasz? – w jego
głosie słychać było nutkę zatroskania.
- Bywało
gorzej. – odparłam w tym samym momencie, w którym na dół zeszła Perrie ale bez
Zayna.
Dziewczyna wywróciła tylko oczami.
- Jedźmy już, bo inaczej go zamorduję. – szepnęła i
wyminęła Payne’a wychodząc z salonu.
Pożegnałam się z szatynem i skierowałam się za nią.
Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do centrum, gdzie mieszkała blondynka.
~***~
Heeeeej!
Napisałam, specjalnie dla Was ten rozdział. Jakoś
tak mnie natchnęło i postanowiłam to wykorzystać.
Jak przeczytałyście, w tym rozdziale nie ma
zamieszczonego żadnego listu. Postanowiłam, że nie będę wstawiała w każdej
notce po jednym, ponieważ to opowiadanie miałoby tylko pięć góra osiem
rozdziałów. A tak, przynajmniej będzie ich więcej.
Żebyście mnie źle nie zrozumiały; jest 5 listów +
ten do fanów. Cher przeczytała już dwa, więc zostały jej jeszcze trzy. No i
postaram się jakoś jeszcze umieścić listy adresowane do chłopaków, żeby nie
było za nudno. Może jeden rozdział z perspektywy któregoś z nich? Okaże się. ;)
Ten sen na początku tego… mhm, był dosyć
spontaniczny. Chciałam jakoś zacząć ten rozdział, a mi nie wychodziło (w
myślach), więc postanowiłam napisać takie jakby… wyrzuty sumienia Lloyd? Jej
lęk? Odbierzcie to jak chcecie. ;D
Czy podoba mi się ten rozdział? Ciężkie pytanie.
Koszmar Cher na pewno TAK! Reszta.: nie jest zła, bywała gorsza.
Macie może jakieś pomysły na dalszy rozwój akcji?
Czy Louis kiedykolwiek wybaczy Cher? Albo, jaką tajemnicę skrywają pozostałe
listy? Piszcie śmiało w komentarzach (za które z drugiej strony bardzo dziękuję
<3).
Miłego weekendu, RIP FERIE [*]
Loove, xoxo
PS. Założyłam specjalną zakładkę na SPAM. Proszę tam
piszcie o waszych blogach, reklamach itp. ;)
Louis w tym opowiadaniu irytuje mnie strasznie, nawet nie potrafię sprecyzować, dlaczego, skoro i tak w tym rozdziale się nie odzywa. Zayn i Perrie - Boże, jak ja ich uwielbiam! Mnie podoba się cały rozdział i cieszę się, że dodałaś tak szybko. Z niecierpliwością czekam na nowy! <3 xx
OdpowiedzUsuńP.S. RIP FERIE [*]
Tak jak osoba wyżej, mnie też Lou strasznie denerwuje. Dlaczego tak jak inni nie może dać spokój i wybaczyć Cher? Bardzo mnie ciekawi co mu siedzi w głowie.
OdpowiedzUsuńNiall, jaki z niego kochany przyjaciel. Wydaje mi się jednak, że chyba zaczyna coś mieć do panny Lloyd ;>
Ogółem rozdział bardzo mi się podobał. Fajny pomysł z tym snem.
I nie żaden koszmar, jest dobrze <3
Czekam na kolejny.
Informuj mnie na twitterze :) {@raajot}
xx
Bu, jadę dzisiaj na zlot, a pierwsze co zrobiłam jak weszłam na komputer - przeczytałam rozdział u Ciebie.
OdpowiedzUsuńKochanie, rozdział jest znakomity i muszę przyznać, że koszmar Cher odebrałam na serio, na początku. Że to faktycznie tak wyglądało, więc jak przeczytałam, że był to tylko okropny sen to serio mnie to zaskoczyło. Mam nadzieję, że planujesz więcej tego typu 'niespodzianek' :)
Strasznie rozśmieszył mnie tekst "To mu tylko zajmie pięć minut. Wiesz, że nie potrafi wyjść z domu bez swojej skórzanej kurtki? On ma obsesję!" Nie wiem czemu, może została mi głupawka po wczoraj? Tak czy siak, cieszę się, że dodajesz do tego opowiadania też trochę humoru. To sprawia, że czytelnik ma zmienne uczucia i nie nudzi się czytając opowiadanie.
Nadal czekam na treść innych listów, bo jak pisałam - jestem ich strasznie ciekawa i wierzę, że nam przedstawisz co jest w nich napisane.
Cały rozdział oceniam naprawdę na wielki plus. Chociaż ten blog ma 5 rozdziałów to jestem oczarowana i strasznie Ci dziękuje, że go zaczęłaś, bo jak pisałam na Twitterze - jest cudny.
@RootsmanSoulx
Zayn i Perri to taka slodka para *_* strasznie podobaja mi sie ich rozmowy i docinki w stosunku do siebie ^^ Cos czuje ze Louis cos ukrywa i dlatego jest taki oschly i niemily dla Cher ;) mam nadzieje ze szybko jej wybaczy ;) Nialler jest swietny! Mam nadzieje ze beda razem! Pisz szybko bo z niecierpliwoscia czekam na nexta ! xoxo
OdpowiedzUsuńŁooo, ale mnie przestraszyłaś z tym snem! :P
OdpowiedzUsuńA rozdział oczywiście fenomenalny! ♥
Czekam na neeext! Pozdrawiam! ♥
Louis jest tu okropnie denerwujący, zgodzę się, ale wydaje mi się, że mu to przejdzie, że wybaczy Cher. Ale tak z drugiej strony - co ma jej wybaczyć.? Przecież ta dziewczyna nie zabiła jego przyjaciela. Nie rozumiem go już, ale co tam. Napewno zmieni swoje nastawienie. I zakładam też, iż Cher przeczyta listy Niall'a i Lou. Co do reszty to nie wiem, ale tych dwóch napewno.
OdpowiedzUsuńCo do przyjaźni Lloyd z Perrie. Początkowo trochę ciężko było mi to sobie wyobrazić, ale muszę przyznać, że po dwóch - o ile się nie mylę - rozdziałach, w których jest o niej mowa, przychodzi mi to niezwykle łatwo.
Teraz sprawa Cher i Horan'a. Mogę się założyć - a w zakładach jestem dobra - że oni będą razem. On potrzebuje kogoś bliskiego i ona też długo nie może być sama. Co z tego wychodzi.?? Nier.?? Chyba jakoś tak :)
A tak ogólnie, to przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale przez pare dni miałam dostęp do internetu tylko na tel, więc chyba sama rozumiesz. Rozdział wyszedł ci świetny. I masz rację, Cher w tym śnie chyba ma jakieś wyrzuty sumienia. I mam dziwne przeczucie, że będą się one nasilać, gdy dziewczyna czytała będzie kolejne listy.
Kurczę, to chyba najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek dałam komukolwiek :D Nie przedłużając, zostaje mi tylko do napisania jedno zdanie: czekam na następny :) /A.
Zajebisty *.* Czekam na nn :) xx
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńA.