czwartek, 14 lutego 2013

006 Maraton



Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Pezz w ogóle nie odzywała się do mnie podczas jazdy samochodem. Czułam się dosyć dziwnie, zważywszy na to, iż moja poprzednia wizyta u chłopaków nie obyła się bez dziwnych i dosyć obraźliwych uwag ze strony najstarszego z nich.
Starałam się nie okazywać bólu, jaki ogarniał moje serce, kiedy Louis oskarżał mnie o śmierć naszego przyjaciela. Maskowałam to w sobie, co przychodziło mi z wielkim trudem. Nie mogłam znieść uczucia, że jednak to wszystko prawda i jego słowa (uderzające we mnie z nadprzyrodzoną siłą) są słuszne.
Pokręciłam przecząco głową i przeniosłam swój wzrok na blondynkę. Skupiona dziewiętnastolatka właśnie podjeżdżała pod biały blok. Po chwili wyłączyła silnik i odpięła pasy. Posłała mi uśmiech i wyszła z samochodu, co  i ja uczyniłam.
- Wszystko dobrze? – zmartwiłam się. Dziewczyna spojrzała na mnie zaprzestając wyjmowaniu mojej walizki z bagażnika – Z tobą i Zaynem. – dodałam widząc jej zdezorientowaną minę.
Stałam w miejscu kilka sekund, po chwili jednak uświadomiłam sobie, że muszę pomóc przyjaciółce z jakże ciężkim bagażem.
- Jest dobrze. – odparła bez większych emocji, co dało mi jeszcze więcej argumentów świadczących o tym, iż było coś nie tak.
Chwyciłam jedną torbę, a Edwards drugą i z trudem zdołałyśmy wnieść je po kilkunastu schodach. Na całe szczęście, apartamentowiec był wyposażony w windę, co ułatwiło nam dotarcie na trzecie piętro.
Gdy stanęłam w przedpokoju swojej przyjaciółki, ogarnęło mnie ciepłe powietrze. Było ono nasycone jakimś odświeżaczem o zapachu lilii i może pomarańczy?  Ciężko było mi sprecyzować, który z nich rozkochał w sobie moje nozdrza.
Rozejrzałam się i moją uwagę przykuły jasne kolory, jakimi został pomalowany wielki salon. Jedna ze ścian była żółta, druga  swoim odcieniem podchodziła do szkarłatu, a pozostałe dwie ozdobione były elegancką tapetą we wzory. Taki obrazek pasował mi do Perrie.
Skupiłam swoją uwagę na nowoczesnym umeblowaniu; puchaty, beżowy dywan, na którym stał stolik kawowy, czarny narożnik oraz dopasowany do kompletu fotel stojący obok. Komplet wypoczynkowy ustawiony był naprzeciwko wielkiego, plazmowego telewizora wiszącego na ścianie. Obok była półka z płytami DVD wraz z samym sprzętem.
Okno wychodzące na widok miasta było przysłonięte białymi firankami, a przy nim stało biurko z laptopem, który musiał należeć do Malika, ponieważ dziwne były na nim naklejki. Takie niepodobne do gustu Edwards. A może to ja nie potrafiłam rozpoznać własności mojej przyjaciółki?
- Chodź, pokażę ci twój pokój. – z zachwytu apartamentem, wyrwał mnie głos blondynki stojącej za mną. Ruszyła wąskim korytarzem, w międzyczasie wskazując mi łazienkę oraz jej sypialnię.
Dotarłyśmy do celu.
Wystrój mojego nowego „królestwa” był stonowany, ale i miał w sobie nutkę nowoczesnych akcentów. Granatowa farba pokrywała jedną ścianę, na której wisiały dwa obrazki; jeden przedstawiający wieżę Eiffla, a drugi zachód słońca na plaży w Malibu. Druga z czterech ścian (jednocześnie będąca sąsiednią poprzedniej) ozdobiona była kremową tapetą z eleganckimi wzorkami. Pozostałe zostały zakryte przez wielką, brązową szafę oraz biurko. Łóżko stało na środku ściany, a jego niebieska pościel była perfekcyjnie ułożona. Okno miało widok na ulicę przed domem, gdzie blondynka zaparkowała swój samochód. Nie wiem komu miałam dziękować za tak cudowny pokój.
Pezz postawiła mój bagaż  na środku pomieszczenia i uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Rozpakuj się, a jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wal śmiało do mnie. – powiedziała, a ja w zadumaniu jej tylko przytaknęłam.
Słyszałam jak Perrie zamyka za sobą drzwi, więc od razu podeszłam do swojej walizki i otworzyłam ją. Wyjęłam z niej ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało mnie oraz cały zespół One Direction, jeszcze za czasów X-Factora.
Mimo tego, iż w mediach nie odpowiadałam na pytania, na ich temat, to w rzeczywistości nie oznaczało, iż ich nie lubię. Wręcz przeciwnie. Wtedy, byli dla mnie jak rodzina.
Obok fotografii, postawiłam kolejną; mnie z mamą oraz następną, pustą, w której obiecałam sobie umieścić zdjęcie mojego ukochanego. Płytkie, ale prawdziwe.
Ubrania włożyłam do szafki i komody, a bluzy oraz inne szmatki powiesiłam na wieszakach w szafie. Na dole mebla położyłam swoje buty (przyznam, że nie było ich dużo,  zważywszy na to, iż reszta została przeze mnie wyrzucona).
Po godzinie, mój pokój przybrał cząstkę mnie, a ja uśmiechnęłam się do siebie, dumna, że uwinęłam się przy tym tak szybko.
Na dnie swojej torby ujrzałam listy, które zostały zaadresowane do mnie. Niechętnie wyjęłam je z niej i położyłam na półce nocnej. Minęło kilka minut zanim zdałam sobie sprawę z tego, iż bacznie im się przyglądam, jakby miały za chwilę ożyć i do mnie przemówić, niczym poczta niesiona przez sowy do Hogwartu.
Wybrałam jedną korespondencję i otworzyłam ją kierując się na parapet, aby po chwili na nim usiąść i zagłębić się w lekturze.
Londyn, 5.12.2010.r
Droga Cher,
Właśnie dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego, iż to Niall wymyślił jakże znienawidzoną przez Ciebie ksywkę – Cher Bear. Przyznaję się do błędu. Ten Irlandczyk powiedział tak podczas tego jak się o Tobie wypowiadał przez telefon, a ja niechcący podłapałem. Wybacz, nie zabijaj mnie za to!
Czy mi się wydaje, czy powoli dochodzimy do końca naszej przygody w tym programie? Za tydzień jest już półfinał, a ja trzęsę się jak galareta, świadom tego jak daleko zaszliśmy.
Postanowiłem nie wracać do przeszłości, co sprawiło, że to ona zaczęła się za mną ciągnąć. Moje uczucie do Ciebie wzrasta z każdym dniem i odradza się na nowo. Jednak… jest jedna osoba, która sprawia, że nie wariuję. Mój najlepszy przyjaciel. Zawsze jest przy mnie i się o mnie troszczy. Znasz go.
Co zrobisz, jeśli Ci powiem, że przez cały wczorajszy odcinek głosowałem na Ciebie? Byłaś i jesteś moją faworytką, a kiedy to wszystko się skończy, wezmę Cię na dużą pizzę i zmuszę, abyś ją całą zjadła.
Uśmiechaj się codziennie, bo nigdy nie wiesz, co może się wydarzyć jutro.
Harry, x
Co mnie podkusiło, abym przeczytała w ogóle ten list? Ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. „Nie zabijaj mnie za to…” Cholera, Styles, czy ty właśnie wywróżyłeś sobie przyszłość?
Pokręciłam przecząco głową i odłożyłam kartkę na swoje łóżko. Czego mogłam oczekiwać po liście od niego? Przecież nie wytłumaczyłby mi wszystkiego w głupich wiadomościach pisanych podczas X-Factor’a.
Wyszłam ze swojej sypialni i skierowałam się niepewnym krokiem do kuchni, która swoją drogą wyglądała czysto i schludnie.
Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam sobie go do szklanki, poprzednio wyjętej z szafki. Mimo tego, iż przebywałam w tym domu zaledwie od godziny, czułam się jakbym mieszkała tutaj wiecznie.
- Widzę, że już się rozgościłaś. – powiedziała moja przyjaciółka, ni stąd ni zowąd pojawiając się obok mnie.
Odwróciłam się w jej stronę i uśmiechnęłam delikatnie.
- Ahm, no tak. – szepnęłam – Dziękuję, że mogłam u ciebie zostać. To wiele dla mnie znaczy. – dodałam.
Dopiłam pomarańczowy napój i umyłam szklankę pod bieżącą wodą. Zauważyłam, że moja towarzyszka oparła się o blat i zamyśliła się na chwilę. Nie umknęło mojej uwadze, iż zmieniła ubranie; miała na sobie ciemne jeansy oraz kremową bluzkę, zapinaną z przodu na guziczki. Wyglądała dosyć… elegancko.
- Idziesz na randkę? – zagadnęłam.
- Coś w tym stylu. – od razu na jej ustach zawitał promienny uśmiech – Zayn zaproponował, żeby urządzić maraton filmowy, a że ja zostałam zaproszona, to oczywiście poinformowałam chłopców, że ty też przyjdziesz.
To było miłe z jej strony, jednak nie miałam zamiaru psuć im wieczoru swoją obecnością. Przecież nikt jeszcze nie zapomniał o tym, że Louis na każdym kroku stara się udowodnić, iż byłam przyczyną śmierci Harry’ego.
- Chyba nie skorzystam. – odparłam bez przekonania.
- Ani mi się waż! – oburzyła się dziewczyna – Poza nami będzie jeszcze Eleanor, a ona cię wręcz uwielbia. – nalegała – Od jakiegoś czasu ciągle mówi mi o tym, jak bardzo chciałaby się z tobą zaprzyjaźnić. No, Cher. Nie daj się namawiać.
Jej niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z nadzieją, iż jednak ulegnę. Udało jej się! Słodka minka musiała działać na Zayna gorzej niż na mnie, bo skoro ja jej się poddałam po jednym spojrzeniu to, co on musiał z nią  przechodzić.
- Robię to tylko dla ciebie. – szepnęłam, a blondynka od razu się do mnie przytuliła – Pezz, dusisz mnie. – jęknęłam.
- Oj, wybacz. – zaśmiała się dźwięcznie – Po prostu nie wiesz jak bardzo zależy mi na naszej przyjaźni. Głupio mi, że tak to się potoczyło i jej nie utrzymałyśmy…
- Edwards, nie marudź. To już przeszłość. – zapewniłam ją.
Właśnie, to już przeszłość, więc czy powinnam roztrząsać śmierć Stylesa? Ale w sumie to była tylko utracona nić przyjaźni. Utrata człowieka naprawdę była o wiele gorsza.
Dopiero teraz zauważyłam, że wokalistka jest jakoś dziwnie szczęśliwa. Nie pasowało mi to do niej, ponieważ jeszcze podczas jazdy samochodem, ba, w domu One Direction, wyglądała jakby chciała wszystkich wymordować. Cóż, za pewne Zayn ją przeprosił i dziewczynie powrócił humor. Tak właściwie, to jestem ciekawa, co było powodem ich drobnej sprzeczki.

*

Postanowiłam nie zmieniać zbytnio swoich ciuchów, tylko starą bluzę z Addidasa zastąpiłam nowszą. Nie miałam powodów, aby stroić się do chłopaków. Przecież nawet nie byłam tam mile widziana, więc najlepiej było nie afiszować się z eleganckimi ubraniami.
Stanęłam w drzwiach One Direction. Perrie zapukała kilkakrotnie do nich. Nie minęło dziesięć sekund, a w progu stanął uśmiechnięty od ucha do ucha Liam w dość wyjściowych ciuchach.
- Wybaczcie dziewczyny, ale i tak jestem już spóźniony. – rzucił nam przepraszające spojrzenie i wyminął zostawiając otwarte drzwi – Nie roznieście domu! – krzyknął jeszcze zza bramy od ich posesji.
Pezz prychnęła teatralnie i weszłyśmy do środka. Ze schodów schodził właśnie Zayn, który na widok uśmiechniętej Edwards, schował paczkę papierosów do kieszeni, podchodząc do blondynki i czule ją całując.
- Och, Malik, nie przy ludziach! – oburzyła się Eleanor, która właśnie weszła do przedpokoju. Miała na sobie beżowe spodnie i oliwkową bluzeczkę z guzikami.
- Ty i Louis nie zastanawiacie się, czy mnie, na przykład, nie obrzydza wasze wymienienie się śliną. Po prostu to robicie. – ach, ta jego błyskotliwość!
Brunetka zmierzyła chłopaka od stóp do głów i podeszła do mnie, uśmiechając się promiennie. Wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do salonu, gdzie kanapę okupował już Horan. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie jadł, wręcz przeciwnie – wpatrywał się w miskę z chipsami ułożonymi na stoliku, przed nim.
- Cieszę się, że przyszłaś, Cher. – uśmiechnęła się do mnie brunetka i w tej samej chwili stanęłyśmy przy stole. Niall od razu otrząsnął się ze swojego transu i posłał mi pełne nadziei spojrzenie. – Mam nadzieję, że nie zniechęcisz się do nas, tylko dlatego, że Louis cię zadręcza swoimi wymysłami.
Usłyszałam charakterystyczne skrzypienie schodów i kilka sekund później w salonie pojawił się chłopak, o którym była mowa. Miał na sobie szare dresy i czarny T-Shirt. Do tego cholernie „milusi” uśmiech na mój widok.
- Nie wiedziałem, że zostałaś zaproszona. – rzucił w moją stronę, na co dostał wkurzone spojrzenie od swojej dziewczyny, które nie umknęło mojej uwadze – No co? Ja jej nie zapraszałem.
Szatyn wzruszył ramionami.
- Ja to zrobiłam. – do pomieszczenia weszła Edwards ze swoim chłopakiem. Louisowi nie spodobała się wypowiedź blondynki, na którą się skrzywił. Jednak kilka sekund później był już w drodze na górę.
- A ty gdzie, do cholery idziesz? – krzyknęła za nim Eleanor. Widać po niej było, iż jest jej z tym ciężko.
- Jak najdalej się da. – warknął na swoją dziewczynę.
Calder go dogoniła i złapała za łokieć. Po jego minie mogłam powiedzieć, iż mu się to nie podobało. Szepnęła coś do niego, a potem usłyszałam już tylko ekscytację Perrie nad filmem, który mieliśmy obejrzeć.
Postanowiłam zignorować głupią uwagę Tomlinsona i zajęłam miejsce obok Horana, który powrócił do hipnotyzowania posiłku. Czy tylko mi się wydaje, że ten chłopak jest dziwny? Uważa, że jedzenie do niego przemówi, czy samo do gęby mu wskoczy?
- Niall, wpatrywaniem się  w czekoladę, nie sprawisz, że ona znajdzie się w twoim żołądku. – szepnęłam do niego.
Kątem oka ujrzałam jak Malik się śmieje, a Pezz posyła mu pytające spojrzenie.
- Przegrał zakład i musi głodować do północy. – poinformował mnie mulat. Jego wyznanie wywołało na moich ustach uśmiech. Tylko, zastanawiało mnie to, czy kiedykolwiek będzie mi dane dowiedzieć się, o co się zakładali.
Na fotelu usiadł Louis, który właśnie wszedł do salonu. Posłał mi puste spojrzenie i przeniósł swój wzrok na telewizor, gdzie leciały jakieś reklamy. Dopiero w tej chwili zauważyłam, że Eleanor dumnie przysiada się obok mnie, co także nie spodobało się jej chłopakowi. Przeze mnie wszyscy mają problemy w związku. A ja nieświadomie ich skłócam ze sobą!
Edwards włożyła płytę do napędu i uśmiechnęła się promiennie. Włączyła play, po czym usiadła na podłodze, obok Zayna, który już zajadał się żelkami.
Przeniosłam swój wzrok na telewizor. Właśnie pojawiły się początkowe napisy, które informowały, iż oglądamy film pt. „Naznaczony”. Widziałam kiedyś zwiastun tego horroru. Straszny był. Postanowiłam sobie, że jeżeli kiedykolwiek będę go oglądała, to wyłącznie z moim chłopakiem, którego właściwie nie mam.
Minęło czterdzieści minut horroru, a mi jakimś dziwnym cudem zaczęły podobać się ściany tego pomieszczenia. Okna także stawały się ciekawsze od filmu. Z drugiej strony cieszyłam się, że jakiś geniusz zasłonił je ciemnymi roletami, bo gdybym miała ujrzeć tam jakiegoś potwora, to…
Rozejrzałam się po ciemnym salonie; Perrie wtulała się w Zayna, który swoją drogą także wyglądał na przestraszonego. Za pewne udawał chojraka, żeby nie wyjść na idiotę w oczach swojej ukochanej. Też mi coś. Jeśli chłopak się boi, to się boi. Według mnie nie powinien tego maskować, tak jak na przykład Niall. Od dziesięciu minut nie patrzy bezpośrednio w ekran telewizora, tylko błądzi swoim wzrokiem po stoliku z jedzeniem oraz znajomych. Co jakiś czas, kiedy udaje mu się spojrzeć na film, odruchowo łapie mnie za rękę i ściska niemiłosiernie mocno.
Mój wzrok zatrzymał się na znudzonym Louisie, który znowu bacznie mnie obserwował. Widać było, iż ten horror nie jest mu straszny, czego nie można było powiedzieć o brunetce. Trzymała dłonie na oczach i co jakiś czas zerkała pomiędzy palcami. Nie zdziwiłam się, kiedy piętnaście minut temu przysunęła się do Tomlinsona, aby wtulić się w jego ramię. Ten objął ją ramieniem i uśmiechnął się do siebie jakby strach jego ukochanej sprawił mu przyjemność.
Aktualnie przyglądał mi się z podejrzaną miną. Jakby miał za chwilę się na mnie rzucić i rozszarpać moje wnętrzności. Obrzydliwe.
Szturchnęłam Nialla, który natychmiast na mnie spojrzał. W jego błękitnych tęczówkach widziałam radość. Wnioskowałam, iż była ona wywołana tym, że odciągnęłam jego uwagę od filmu.
W sumie, to nie wiedziałam, co chciałam mu powiedzieć, czy w ogóle cokolwiek chciałam zrobić. Po prostu nie miałam ochoty dalej oglądać tego intrygująco strasznego filmu. A, i marzyłam o tym, aby stać się niewidzialna, bo Tomlinson chyba tego chciał.
W pewnym momencie pokój ogarnął krzyk dwóch osób. Nie minęła minuta, a światło się zapaliło w tym samym czasie, co został wstrzymany film.
Zdziwiona wpatrywałam się w Perrie, która była cała blada na twarzy i stała przy włączniku światła. Calder klęczała na ziemi i trzymała w drżących dłoniach pilota.
- Jak dla mnie wystarczy. – szepnęła dziewczyna.
Usłyszałam prychnięcie ze strony Tomlinsona, który nie obruszył się nawet przy najstraszniejszym momencie w filmie.
- Proponuję jakąś komedię. – zaproponował szatyn – Może wtedy nie będziecie tak krzyczeć.
Perrie spojrzała na niego ze zdziwieniem, z jakim ja wpatrywałam się w nich.
- Chcesz powiedzieć, że nie było chwili, żebyś się wystraszył? – zapytała.
- Otóż to. – odpowiedział najstarszy – Ten horror był przewidywalny i śmieszny momentami. Jeśli chcecie obejrzeć naprawdę coś strasznego, to polecam…
Nie dane mu było dokończyć, ponieważ Horan sięgając po batonika, spadł na podłogę. Widocznie złamała go ta długa rozłąka z jedzeniem.
- Może „Ted”? – Malik pokazał wszystkim opakowanie płyty i nie czekając na odpowiedź, zamienił ją z poprzednią.
El wróciła na miejsce obok Louisa, a Perrie rozsiadła się na moim miejscu, ponieważ ja postanowiłam, iż ten film przesiedzę tam, gdzie poprzednio ona. Zayn objął ramieniem blondynkę, a Nialla nogi służyły mi jako oparcie.
Film się rozpoczął, a razem z nim śmiechy i od razu każdy zapomniał na chwilę o tym, co wydarzyło się kilkanaście dni temu. Jednak ja nadal czułam w sobie pustkę. Może dlatego, że za nim tęskniłam? Albo po prostu zdawałam sobie sprawę, iż już nigdy go nie zobaczę. Ból, pozostawał bólem.

~***~
Dobry wieczór!
Napisałam, w końcu. Muszę przyznać, iż nie sądziłam, że wyjdzie mi to aż tak długie, ale chyba nie ma problemu, mhm? :D
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, ponieważ włożyłam w niego sporo pracy (oraz czasu). Powiem tylko, że nie chciałam, aby był taki nudnawy, więc obiecuję, że następny będzie ciekawszy!
Przepraszam za błędy! Nie potrafię wychwycić, gdzie potrzebne są czasami przecinki, a gdzie zbędne ich stawianie.
No to ten… ja lecę się myć, bo jutro szkoła -,-‘
Miłego weekendu! Xoxo

PS Stworzyłam zakładkę SPAM!, Nominację do jednej nagrody (za którą dziękuję so much) oraz rozdziały (aktualizowane na bieżąco, aby nie szukać w archiwum starych notek).

6 komentarzy:

  1. "Uważa, że jedzenie do niego przemówi, czy samo do gęby mu wskoczy?"- MISTRZOSTWO! Myślałam, że padnę jak przeczytałam to zdanie :D
    I znowu Louis, nie potrafię go zrozumieć. Nawet powiem, ze zaczyna mnie trochę denerwować jego zachowanie...
    Rozdział jak najbardziej udany. Wszystko jest perfekcyjne. Zazdroszczę Ci tego. Też chciałabym tak pisać.
    Oh i widzę, ze przecinki to nie tylko moja zmora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny list, kolejny list i sprawiasz coraz bardziej, że pragnę by Harry żył, był z Cher. Co ty ze mną robisz, mam ich w głowie praktycznie cały czas.

    Nie wiem czemu, ale wyczuwam jakąś chemię pomiędzy Cher, a Niall'em. Jestem ciekawa ich przyjaźni i może w przyszłości czegoś więcej? Hm, nie mam pojęcia co masz zaplanowane, ale tak czy siak jestem tego bardzo ciekawa.

    Cieszę się, że dziewczyny tworzą na nowo przyjaciółki i cieszę się, że Perrie pozwoliła Cher u siebie mieszkać.

    Jedyną postacią, która niemiłosiernie mnie wkurza to Louis. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo czepia się Cher, to naprawdę irytujące zachowanie z jego strony i w dodatku bardzo dziecinne. Najbardziej to uwielbiam Eleanor. Zawsze sobie wyobrażam jej słodką twarzyczkę. Uwielbiam ją na ogół, a jeszcze bardziej w twoim opowiadaniu.

    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś i chociaż miałam co czytać pod wieczór, a miałam iść oglądać film.

    + Nie przejmuj się błędami, bo mam ten sam problem co ty - zawsze mylę się w stawianiu przecinków i wstawiam ich albo za dużo, albo za mało i w dodatku w złych miejscach. Nie mówiąc już o powtórzeniach, które też się zdarzają.

    Miłego weekendu Ci życzę, mi jeszcze został tydzień ferii i też szkoła, więc będę przeżywała to samo co ty, ale mam nadzieję, że będziesz często wstawiała rozdziały, bo będą w stanie BARDZO mi poprawiać humor :)

    @RootsmanSoulx

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, jak ty to robisz.? Tu nie było nic nudnego. Rozdział naprawdę bardzo mi się podoba. Chciałabym umieć pisać tak płynnie jak ty :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę ;x

    OdpowiedzUsuń
  4. I ze niby ten rozdzial wedlug ciebie jest nudny ? hahahahaha nie ! Wiele razy juz ci to mowilam ze podoba mi sie twoj styl pisania. Kazdy rozdzial jest inny i czekam na niego z niecierpliwoscia ;) Piszesz bardzo lekko i jak juz kolezanka wyzej napisala plynnie ♥ Strasznie irytuje mnie Louis. Ciekawa jestem o co sie Niall zalozyl, ze biedactwo nie moglo nic jesc ^^ Tak wiec bardziej sie nie rozpisuje, jeszcze z okazji walentynek chcialabym zyczyc ci wszystkiego najlepszego i powiedziec ze cie mocno Kocham ♥ xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam to opowiadanie! Rozdział świetny, a ja czekam na nn :) xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział.
    Lece dalej

    A.

    OdpowiedzUsuń

Spamuj w odpowiedniej zakładce.
Wyraź swoją opinię na temat rozdziału. Przyjmę krytykę. Przecież każdy popełnia jakieś błędy, prawda?
Zostaw swój nick z Twittera, a zostaniesz wpisany na listę informowanych.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.