Rozdział dedykowany wspaniałej RootsmanSoulx, która wierzy w moje możliwości pisarskie i zawsze komentuje rozdziały. Dziękuję i kocham Cię ♥.
Minęły trzy miesiące odkąd odbyła się ceremonia
pogrzebowa naszego przyjaciela. Można byłoby by powiedzieć, iż wszyscy zdołali
zapomnieć o tym, że świat pożegnał słynnego Harry’ego Styles’a. Spotykając
kogoś na ulicy, ten nie zaczepiał cię i nie zadawał zbędnych pytań na temat
twojego samopoczucia, co do straty bliskiej osoby. Nie, wręcz przeciwnie! Raz
na jakiś czas, podchodziła do ciebie młoda dziewczynka i pytała, co słychać, a
ty będąc całkowicie zaskoczoną jej pytaniem, odpowiadasz: dobrze, a u ciebie? Starasz się nie rozpłakać, kiedy temat schodzi
na Harry’ego. Starasz się ukryć pod maską, aby tylko nie pokazać jak bardzo
cierpisz, mimo, iż minęło już tyle czasu. Będziesz cierpieć zawsze. Albo, gdy
czujesz tę pustkę w miejscach, gdzie kiedyś
spędzaliście wspólnie czas.
Już nawet media nie „rozmawiają” o tym wydarzeniu,
które zatrzymało świat na kilka minut. Zdaje się, jakby wszyscy zapomnieli o
tym, co miało miejsce trzy miesiące temu. Wszystko nabrało właściwego (lub nie)
tempa. Jego przyjaciele, inaczej One Direction kontynuują nagrywanie swojej
płyty, a raczej zaczynają nagrywać kolejną, trzecią – ku czci ich zmarłego
przyjaciela. Uznali, że po Where are we? kończą
swoją przygodę z show-biznesem. Nie
chcemy przestać śpiewać, bo zbyt to kochamy – jak to powiedział ostatnio
Niall – ale nie będzie już One Direction.
Przyjaźń pozostanie, jednak zarabiać na tym nie będziemy. Po prostu spełnimy
swoje inne marzenia.
Miło wspominam ten moment, kiedy mój chłopak
uświadomił mnie o tym, co zamierzają zrobić. Zamierzają, bo jeszcze nikt nie wie. Chcą ogłosić to zaraz po
premierze krążka. Niall był szczęśliwy, że jeszcze popracują razem i odbędą
ostatnią trasę koncertową, jednak boi się tego, co się stanie, kiedy ich
ścieżka się rozejdzie. Właśnie. Chciał iść z nimi w jednym kierunku i mieć przyjaciół. A teraz? Teraz ma przyjaciół,
ale boi się, że straci ich na rzecz innych ich znajomych. Po prostu boi się
samotności. Rozumiem go jak nikt inny. Może właśnie dlatego nie pozwalam mu
myśleć w ten sposób?
Obrazy za oknem zatrzymały się, co uświadomiło mnie
w fakcie, iż jesteśmy na miejscu. Odpięłam swoje pasy bezpieczeństwa i wyszłam
z samochodu. Po chwili, na miejsce obok nas, podjechał drugi pojazd.
Omiotłam spojrzeniem wielkie ogrodzenie, płot,
kraty… cokolwiek to było – było cudownie otoczone wijącymi się ku górze,
różami, gdzie niegdzie wystawały fragmenty bluszczu. Przerażające, jednocześnie
piękne miejsce. O ile cmentarz może być „pięknym miejscem”.
Delikatne promienie słońca wyłoniły się zza ciemnych
chmur, oświetlając moją twarz. Przymknęłam lekko powieki, po czym poczułam na
swojej dłoń, ciepłą dłoń. Nie musiałam zastanawiać się czyja była. Dobrze
wiedziałam, iż Niall chciał pokazać, iż jest tutaj ze mną.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na blondyna, który
uśmiechał się blado do mnie. Co jak co, ale po tym jak wyszedł z przyjaciółmi
na całą noc na imprezę dostał niezłego kaszlu i kataru. Niby nie choroba, ale
był jeden dzień, kiedy w ogóle nie wychodził z łóżka, ponieważ miał 39stopni
gorączki. Wtedy, Liam sprowadził do domu najlepszego lekarza w mieście i wręcz
rozkazał mu, aby ten wyleczył Niallera z tego czegoś, co go osłabia. W tamtym
momencie Danielle spojrzała na niego z przerażeniem w oczach i powoli,
aczkolwiek przekonująco, powiedziała mu, aby trochę wyluzował, bo to tylko
przeziębienie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Z pojazdu
obok, wyszedł Zayn z Perrie oraz Liam z Danielle.
Dzisiaj był wyjątkowy dzień, bowiem mijały równo trzy
miesiące od śmierci naszego przyjaciela. Postanowiliśmy, że „uczcimy” to,
przychodząc tutaj wspólnie, aby pokazać Harry’emu, że za nim tęsknimy.
Światła samochodu zaświeciły i wtedy dopiero
przeniosłam swój wzrok na Louis’a, który naciskał malutki pilocik, w celu
zamknięcia zamków w pojeździe. Szatyn włożył klucze do kieszeni i chwycił z
maski pojazdu duży bukiet żółtych tulipanów. Objął Eleanor opiekuńczym
spojrzeniem i ruszyli przed nami, na cmentarz.
Ruszyłam, w towarzystwie Niall’a, przed siebie, powoli
stawiając stopy na ścieżce, prowadzącej na placyk. Taki sam bukiet jaki trzymał
Tommo, posiadała także Perrie, tyle, że kolory jej kwiatów były czerwone.
Stanęliśmy nad nagrobkiem naszego przyjaciela.
Obróciłam w dłoni niewielki znicz i wlepiłam wzrok w
uśmiechniętego Harry’ego, znajdującego się na zdjęciu. Zielone oczy wpatrywały
się we mnie z taką intensywnością jak nigdy. Poczułam jak do oczu napływają mi
łzy. Z trudem je powstrzymałam. Jeszcze
nie czas na płacz, upomniałam się w myślach.
– Cześć Hazza, – bąknął Louis w zamyśleniu, kładąc
na trawę bukiet żółtych tulipanów – dawno nas tutaj nie było.
Byłam tutaj raz. Kilka dni po jego pogrzebie, jednak
nie odważyłam się tutaj przyjść ponownie. Bałam się tego, co mogłabym tutaj
zastać. Harry był dla mnie przyjacielem, którego straciłam, podobnie jak
chłopcy. Czego się bałam? Gdzieś, głęboko we mnie, była pewna luka…, która
sprawiała, iż chciałam wierzyć w to, że kiedy tutaj przyjdę całkowicie sama,
Styles stanie przede mną, uśmiechając się. Wstanie z martwych tylko po to, żeby
powiedzieć mi głupie: „cześć”, po czym zniknie tak szybko jak się pojawi.
Stałam najbardziej po prawej stronie. Horan trzymał
mnie za rękę i co jakiś czas ściskał mocniej. Nie wiem, co miało to znaczyć..
Może dawał mi po prostu znać, że jest i mogę na niego liczyć? Albo sam był na
tyle zdruzgotany, iż musiał czuć przy sobie czyjąś bliskość?
Edwards przecisnęła się pomiędzy Liam’em a Lou i
położyła swój bukiet obok wiązanki szatyna. Wlepiła swój wzrok w napis na
nagrobku i szepnęła coś niezrozumiale.
Staliśmy w milczeniu dobre kilka minut. Każdy pogrążony
w swoim świecie. O czym myślałam? O wszystkim i o niczym. Tęskniłam za Harry’m,
jak każdy, ale inna część w moim sercu mówiła mi, że kiedyś jeszcze się z nim
spotkam i będę mogła zjechać go z góry na dół za to, że dał sobie tak po prostu
umrzeć. Nie pominę też faktu, iż napisał te listy, które wskazywały, czasami,
na to, że stworzył je specjalnie – jakby wiedział, że „za chwilę” umrze.
Z zamyślenia wyrwał mnie Niall. Już po raz kolejny
ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Nasze oczy się spotkały. W
jego błękitnych tęczówkach widziałam ból i jednocześnie dumę. Skinęłam głową i
nabrałam powietrza do ust.
– Um… – nie wiedziałam, co chcę powiedzieć. Przeleciałam
wzrokiem po chłopakach i ich dziewczynach. Nie patrzyli na mnie. Po prostu byli
w swoim świecie. – Mam nadzieję, że dobrze się tam bawisz, bo jeśli kiedykolwiek
się jeszcze spotkamy, to obiecuję ci, że pożałujesz tego, iż zachciało ci się
umierać. – powiedziałam cicho.
Usłyszałam chichot Malik’a, który znowu dostał
karcące spojrzenie od Liam’a. nawet Louis się uśmiechnął i teraz już wszyscy mi
się przyglądali z zainteresowaniem. No, co? Powiedziałam to, co myślę.
Niall przyciągnął mnie do siebie i pocałował w
czoło, co wywołało, że kąciki moich ust uniosły się ku górze. Puściłam jego
dłoń i przeszłam do dziewczyn. Nawiązałam kontakt wzrokowy z Danielle, a ta
skinęła mi głową, po czym szepnęła coś do ucha swojemu narzeczonemu i wraz z
El i Pezz wróciłyśmy do samochodu,
zostawiając chłopców samych.
Oparłam się o tylnie drzwi pojazdu i przymknęłam
powieki, łapiąc słońce. Tak przyjemnie grzało mi w twarz, że aż nie chciało mi
się wierzyć, iż jest już połowa maja.
– Co wy na to, żeby zrobić sobie dzisiaj babski
wieczór, hm? – usłyszałam pytanie Perrie i spojrzałam na nią z delikatnym uśmiechem.
Danielle skrzywiła się nieco.
– Bardzo bym chciała, ale mam umówioną wizytę z Liam’em
u pastora. – odparła spokojnie, jednak można było wyczuć w jej głosie zawód.
– Macie już ustaloną datę ślubu? – zapytała szybko
Eleanor. Oczywiście to pytanie także znalazło się w mojej głowie, jednak
brunetka mnie ubiegła.
Peazer uśmiechnęła się.
– Pierwszy lipca. – powiedziała swobodnie, a w
oczach Calder mogłam dostrzec te iskierki radości – Ale wy nic nie wiecie. To miała
być dla wszystkich niespodzianka. Lada dzień powinny przyjść zaproszenia, więc…
Nie dokończyła, ponieważ Perrie obeszła samochód i
rzuciła jej się na szyję. Dani, zaskoczona gestem piosenkarki, niepewnie
odwzajemniła uścisk.
– Jestem z was taka dumna. – szepnęła wesoło
Edwards, po czym odsunęła się od lokowatej dziewczyny i wlepiła swoje
niebieskie tęczówki we mnie – Nie wymiguj się, Lloyd, bo wiem, że nie masz nic
do roboty.
Podniosłam dłonie do góry w obronnym geście i uśmiechnęłam
się pod nosem.
– Wspaniale! – Eleanor wesoło na mnie spojrzała –
Zapraszam wieczorem do mnie. Przygotuję ciasteczka, popcorn i jakieś filmy.
Pezz, mogłabyś załatwić wino?
Blondynka skinęła przyjaciółce.
– Mamy się o was martwić? – usłyszałam pytanie Louis’a
i odwróciłam się w ich stronę. Stali i wpatrywali się w nas z uśmiechami na
twarzach. – Po co wam wino, huh?
Calder podeszła do szatyna i wzięła go pod ramię,
aby przeprowadzić do miejsca kierowcy do samochodu.
– Robimy sobie z Cher i Perrie babski wieczór, więc
nasz zostaje przeniesiony na jutro, skarbie. – uśmiechnęła się do niego uroczo,
na co ten przyjrzał się uważniej mnie i Edwards.
– Tak, a teraz na serio. – obok mnie znalazł się
Niall – Myślisz, że pozwolę ci wyjść do tej wariatki na całą noc? – zmierzył mnie
swoimi nieziemskimi oczami i założył ręce na piersi.
– Tak się składa, że „ta wariatka” to moja
dziewczyna, Horan, więc uważaj, co mówisz. – Louis rzucił w blondyna kluczami,
na co ten skrzywił się lekko.
Całkowicie nie zauważyłam tego, że Tomlinson
ponownie tworzył związek z Calder. Cały czas im kibicowałam i miałam nadzieję,
że przez tę kłótnię między mną, a nim, nie straci jej, bo tworzyli naprawdę wspaniałą
parę.
Moich uszu dobiegł wesoły śmiech Eleanor, Zayn’a i
Perrie, którzy wpatrywali się w dwójkę chłopaków. Irlandczyk odrzucił klucze
Louis’owi i westchnął, przenosząc swój wzrok na Els.
– Przepraszam cię, El, że powiedziałem na ciebie wariatka. – powiedział, udając skruchę. Mogłam
się tylko domyślać, czy dopowiada sobie w myślach: „ale i tak wszyscy wiedzą,
że nią jesteś”.
– Szczere to nie było, ale wybaczam ci Niall. –
uśmiechnęła się do niego, po czym przeniosła swój wzrok na Louis’a – To słodkie,
że mnie bronisz, ale następnym razem nie rzucaj w niego kluczami. – uderzyła go
(widać było, że delikatnie) w tors, po czym pocałowała przelotnie w usta.
– Och, proszę was. Jedźmy już, bo zgłodniałem. –
powiedział zrezygnowany Liam i wsiadł do samochodu. Hm, a myślałam, że to
zawsze mój chłopak ma powody do szybszego powrotu do domu, bo jest głodny. Zadziwiające.
Wsiadłam do pojazdu, oczywiście Niall musiał
otworzyć przede mną drzwi, bo inaczej umarłby na miejscu, i zapięłam pasy
bezpieczeństwa. Obok mnie zasiadł mój chłopak, a z przodu szatyn z brunetką.
Kiedy wyjechaliśmy z parkingu, poczułam przy swoim
uchu ciepłe powietrze i odwróciłam głowę, aby móc spojrzeć w intensywny błękit tęczówek Irlandczyka.
– I tak nie pozwolę ci jechać do El. Ona jest… - na
tę jedna sekundę spojrzał na Louis’a, który napotkał jego spojrzenie w lusterku
i zmrużył oczy - …po prostu dziwna.
Uśmiechnęłam się.
– Dziwny, skarbie, to jesteś ty. – odparłam wesoło,
wiedząc, iż para z przodu słyszy naszą rozmowę – Els jest świetną przyjaciółką.
Wywrócił teatralnie oczami i wtedy ujrzałam w nich
tę iskierkę, wskazującą, iż dobrze się bawi. Po prostu się ze mną drażnił. Mały
skrzat!
*
Zadzwoniłam do drzwi i czekałam aż ktoś mi otworzy. Z
początku było w planach, że miałam jechać z Perrie do Eleanor, jednak
uniemożliwił mi w tym skutecznie Niall, który w ostatniej chwili wymyślił
sobie, że źle się czuje i muszę przy nim zostać. Kiedy okazało się, że udaje,
dostał po uszach, a ja dałam mu jasno do zrozumienia, żeby mnie nie
kontrolował. Na to on odparł, że tylko chce spędzić ze mną trochę czasu. Obiecałam
mu, że jutrzejszy dzień będzie należał do nas. Mały, cholerny, słodki
zazdrośnik!
– Cher, hej. Wchodź. – w progu pojawiła się brunetka
w dresach i białej bokserce i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wciągnęła mnie
do środka.
Wnętrze było w kolorach beżu i pomarańczy, takiej
subtelnej. W przedpokoju zostawiłam swoją torbę i buty i weszłam do salonu,
gdzie siedziała już Perrie. Ubrana była w czarne legginsy i dłuższą, czerwoną koszulkę
z nadrukiem. Domyślałam się, iż należała ona do Zayn’a.
– Rozgość się – odparła wesoło Eleanor i poszła do
kuchni, a ja usiadłam obok Perrie, która siedziała z laptopem na kolanach.
– Co robisz? – spojrzałam jej przez ramię, a moim
oczom ukazała się strona internetowa jakieś firmy jubilerskiej.
Zmarszczyła brwi i przyjrzała się uważniej jednemu z
wisiorków, o ile było to możliwe.
– Szukam jakiegoś prezentu dla Danielle i Liam’a. W
końcu niedługo będą mieć ślub. – westchnęła.
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
– Pezz, po pierwsze, to dopiero za półtora miesiąca,
a po drugie… - spojrzałam na nią – Chyba nie sądzisz, że biżuteria jest
odpowiednia na taką okazję, co?
Zamknęła swojego laptopa i odłożyła go na stolik
kawowy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na kolory dominujące w tym pomieszczeniu.
Salon był połączeniem granatu i bieli. Niby nowocześnie, a jednak skromnie i
przytulnie. Były akcenty czerni oraz złota. Sofa, na której siedziałyśmy była
biała, a narzuta na niej złota z niebieskimi nitkami. Meble były z ciemnego drewna,
a niewielki telewizor, wiszący na ścianie doskonale wtapiał się w tło. Na półce
w rogu pomieszczenia znajdowało się jedno zdjęcie, na którym była Eleanor z
Louis’em. Rozpoznałam, iż jest ona z czasu, kiedy byli we Włoszech na
wakacjach. Obok niej, stał wazonik ze słonecznikiem oraz jakiś notes. Wszystko doskonale
dopełniał kremowy dywan na podłodze.
– Dobra, geniuszu. – powiedziała powoli – Skoro jesteś
taka mądra, to powiedz mi, co możemy im kupić?
Uniosłam jedną brew ku górze. W tym samym momencie
przyszła Els, która trzymała w dłoniach butelkę piwa (którą mi wręczyła) i
wielką miskę popcornu. Usiadła między mną, a Edwards i uśmiechnęła się.
– Ehm.. – zamyśliłam się na chwilkę, po czym
westchnęłam – Może kupmy im jakieś mieszkanie? Albo zafundujmy budowę jakiegoś
przytulnego domu, gdzieś na obrzeżach miasta, w spokojnej okolicy?
Prawdą było, że wszystko, co powiedziałam zmyśliłam,
a bynajmniej przypomniałam sobie, że autorka pewnej powieści właśnie taki
prezent zasugerowała przez głównego bohatera, na ślub dwóch gejów. Tak, kiedyś
wpadła mi w ręce taka lekturka.
– Ej, to jest dobry pomysł! – ucieszyła się Eleanor –
Trzeba powiedzieć o tym chłopakom. Mogłabym spróbować urządzić wnętrze i dać im
darmowy karnet do Spa. No, wiecie. Ja nie zarabiam 60,000 funtów na dzień, więc…
Uśmiechnęłam się na słowa brunetki i przytaknęłam
jej. Perrie była wyraźnie zaskoczona moim pomysłem. Podobnie jak ja, ale
pomińmy ten fakt.
– Przydałoby się też urządzić Danielle wieczór
panieński. – od razu rzuciłam, na co Pezz uśmiechnęła się szeroko.
– Zajmę się tym. Leigh-Anne zna świetny klub, który
jest specjalnie ku temu przeznaczony. Jej kuzynka miała tam imprezę i muszę
przyznać, że było odjazdowo!
– Ale ty nie byłaś na wieczorze panieńskim kuzynki
Leigh-Anne. – odparłam.
– Leigh-Anne była.
Spojrzałam na nią z Eleanor z zaskoczeniem.
– Ugh, dużo rozmawiamy. W końcu jesteśmy
przyjaciółkami. – obroniła się.
– Dobra, więc co będziemy teraz robić? – zmieniła temat
Eleanor, która wzięła w dłoń pilota i zaczęła przeskakiwać z programu na
program. – Proponuję… wyłącz TV, bo i tak nic ciekawego nie ma.
Upiłam łyk piwa i rozejrzałam się po pokoju. Ujrzałam
w kącie, za kwiatkami sprzęt: mikrofon. To mi wystarczyło.
– Może karaoke? – zaproponowałam, a dziewczyny
podążyły za mną wzrokiem.
– Och, nie, nie, nie, nie. – jęknęła Els – Nie bez
powodu trzymam to tam. Nie potrafię śpiewać!
– Ale my tak. – uśmiechnęła się złośliwie Perrie i
już była w drodze po mikrofon z jakąś skrzyneczką. Szczerze, to nie miałam
pojęcia, co to jest.
Po dziesięciu minutach walki z irytującymi kablami
nasze miejsce do śpiewania było gotowe. Calder stała oparta o kanapę i
wpatrywała się w Pezz, która namiętnie poszukiwała w Internecie jakieś ciekawej
piosenki do wykonania.
Usiadłam obok brunetki i szturchnęłam ją łokciem.
– Skoro nie umiesz śpiewać, to po co trzymasz to w
domu? – zainteresowało mnie to.
– Louis kupił mi to na urodziny, a ja nie miałam
serca tego wyrzucać. – szepnęła.
Aw, to było
słodkie.
– Próba mikro… - nim Edwards zdążyła dokończyć, w
przedpokoju można było usłyszeć śmiechy. Męskie śmiechy.
Wymieniłam spojrzenia z Eleanor i po kilku sekundach
do salonu weszło czterech chłopaków i Danielle.
– Co tam słychać, drogie panie? – uśmiechnął się
łobuzersko Zayn, na co Pezz wywróciła oczami.
– Czego nie rozumiecie pod nazwą babski wieczór, huh? – spojrzałam na
nich, delikatnie mówiąc wkurzona.
Niall zrobił krok w tył, przez co wpadł na Liam’a,
przytulającego do siebie Danielle.
– Dani chciała przyjechać do was, a ja
zaproponowałem, że ją podwiozę, a że te pacany to usłyszały, to już nie moja
wina. – zaczął się bronić Payne.
– Chciałam zamówić taksówkę – dodała szybko Peazer
-, ale ktoś tutaj jest nadopiekuńczy. – podkreśliła ostatnie słowo.
Aw, oni byli
słodcy. Hm, czy ja przypadkiem nie nadużywam tego słowa?
– O, rozłożyłyście karaoke! – zauważył Louis, po
czym podbiegł do mikrofonu, przed którym stała Perrie. Zmierzyła go wzrokiem,
ale pozwoliła zająć jej miejsce. Sama podeszła do Zayn’a i pocałowała go w usta.
– Więc musimy was znosić nawet dzisiaj? – zapytała wokalistka,
chociaż bardziej stwierdziła niż zapytała.
– Lou, nie, proszę, nie rób tego… Nie! Ja nie chcę..
Louis.. – broniła się Eleanor, jednak na marne. Chłopak ciągnął ją na scenę, z
której składał się stopień ze schodów.
Brunetka stanęła przed mikrofonem, a Tommo uśmiechał
się wesoło obok niej. Widziałam w jej oczach strach i błysk. Zaraz się rozpłacze, przeszło mi przez myśl.
– No, to będzie ciekawe. – szepnął Malik, za co
Perrie zgromiła go swoim piorunującym wzrokiem – Okej, okej, już nic nie mówię –
podniósł dłonie w obronnym geście i usiadł obok swojej dziewczyny.
Niall podszedł do mnie i uśmiechnął się nieśmiało. Aw, jakie to było sło… urocze.
– Och, no nie gniewam się na ciebie. – przytuliłam się
do niego i poczułam jak jego mięśnie się rozluźniają – Ale nie chcę, żebyś mnie
ograniczał, Ni.
– Obiecuję, że to już się nie powtórzy. – szepnął mi
do ucha, głaszcząc po plecach.
– Zaśpiewasz… - Louis się zamyślił – Ehm..
– Love The Way
You Lie (Eminem & Rihanna –
przyp. aut.) – weszłam mu w słowo – Ze mną. – dodałam, a w oczach brunetki
ujrzałam radość.
Wyplątałam się z objęć mojego chłopaka i podeszłam
do Eleanor. Tommo podał mi drugi mikrofon i puścił podkład muzyczny. To musiała
być wielka improwizacja, ponieważ, fakt, śpiewałam już kilkakrotnie tę
piosenkę, jednak nie była ona łatwa do wykonania.
Doszłam do wniosku, że Els kłamała. Wcale nie nie
potrafiła śpiewać. Wręcz przeciwnie! Fakt, miała parę niedociągnięć i
przeskoków, jednak nie szło jej najgorzej. Potrafiła zaśpiewać to z uczuciem i
sercem, co było najtrudniejsze. Pomagałam jej, jednak gdy śpiewałam wersy
należące do Eminem’a, to ona wytrzeszczyła na mnie oczy w zdumieniu.
Po skończonej piosence, zeszłyśmy ze „sceny” i napiłyśmy
się piwa, a nasi przyjaciele zalali nas komplementami. Louis porwał Calder w
swój uścisk i namiętnie pocałował. Aw.
– Horan, twoja kolej. – rzuciłam w stronę swojego
chłopaka – Z Dani. – uśmiechnęłam się wesoło, na co brunetka westchnęła.
Do drugiej w nocy bawiliśmy się w karaoke time. Musiałam
przyznać, że było wspaniale i gdybym tylko potrafiła, to chciałabym zostać z
nimi na zawsze.
***
Dobry wieczór, Kochane!
Bardzo długi ten rozdział mi wyszedł. Po prostu mam
przypływ weny i to dobrze wykorzystałam.
Smutno mi tylko, że nie komentujecie moich wpisów. Wiem,
że czasem leń wszystko psuje, ale proszę o wyrozumiałość. Opinia innych jest
ważna dla pisarki :)
OSTATNIE DNI
SZKOŁY.
Uszczypnijcie mnie, bo nie mogę w to uwierzyć! Pamiętam,
jakby to było wczoraj, kiedy kończyłam praktyki w grudniu, potem święta, moje
urodziny, sylwester, ferie, święta, majówka i bach! Koniec roku szkolnego.
Dobra, nie zamęczam.
Dziękuję i zapraszam do komentowania :)
Love, xox
Cholernie wciągający ten rozdział. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz, ale kurcze podziel się ze mną Twoją weną!
Piszesz genialnie, to opowiadanie jest mistrzostwem! Uwielbiam je! Ale chyba już mówiłam to kilka razy :)
Tak się zatraciłam w tym rozdziale, że myślałam, ze opisujesz to co dzieje się w rzeczywistości.
"Babski" wieczór najlepszy, haha ;D Chciałabym być na miejscu Cher i spędzić taki miły dzień z takimi przyjaciółmi.
Życzę dużo weny na kolejne rozdziały. xoxo
'Awww, jakie to słodkie' jako podsumowanie 14. rozdziału :D No może omijając początek z cmentarzem bo to było raczej wzruszające co oni czuli do Hazzy i jak go kochali :')
OdpowiedzUsuńczekam na 28 czerwca baaardzo niecierpliwie i życzę Ci przypływu dużej ilości weny :) <#
@WTuszyska
PS. kompletnie zaskoczyłaś mnie tym co planują chłopaki, po wydaniu ich trzeciego albumu O.O proszę Cię nie rób mi tego!!! :'(
Kiedy przeczytałam, że ten rozdział jest dedykowany mnie to łzy mi stanęły w oczach. Kochanie, nie musiałaś. Bardzo Ci dziękuje i również Cię kocham.
OdpowiedzUsuńNapiszę krótko, bo jak wiesz, muszę nadrobić jeszcze sporo rozdziałów i jest mi tak cholernie przykro, że zawiodłam Cię i nie dodawałam długo niczego od siebie. Obiecuję, że się poprawię, słonko.
Ten rozdział jest jednym ze słodszych rozdziałów. Przynajmniej dla mnie. Jak ty potrafisz pisać tak słodko, tak cudownie? Scena z karaoke jak dla mnie była najlepszą w tym rozdziale. Była taka kochana i aż uśmiech stanął na mojej twarzy, bo wspomniałam sobie wykon naszej Cher w X Factorze gdy wykonywała utwór "Love The Way You Lie" :) Dziękuje za wywołanie wspomnień.
Cieszę się również, po takim czasie odważyli się iść na cmentarz by odwiedzić grób Harry'ego. Wierzę, że z tam góry się ucieszył, że o nim pamiętają, a to zapewne liczyło się dla niego najbardziej niż cokolwiek innego.
Przepraszam, że tak krótko, ale mykam do czytania dalszych rozdziałów, które zapewne zainteresują mnie i oczarują tak mocno jak ten oraz poprzednie :)