sobota, 12 października 2013

034 Chcę być niewidoczna, niczym ninja

Uważałam na każdy swój ruch. Obawiałam się, iż ktoś mógł to usłyszeć, co równać by się mogło z poważną kraksą społeczną dwóch piosenkarzy: mnie i Niall’a. Idąc korytarzem, nie spotkałam żadnego z One Direction, co bardzo ułatwiło mi sprawę, jednak podejrzewałam, że i tak, prędzej, czy później, jakiś niewyżyty neandertalczyk (czyt. 1D) wtargnie do pokoju, który dzieliłam z Eleanor i wszystko zniszczy. Karmelowe ściany, na których wisiały jakieś obrazki oraz brązowy dywan były dość pomocne, ponieważ, po pierwsze: nie było słychać tupotu moich czarnych, wysokich szpilek; po drugie: um, właściwie to nie było drugiego powodu, dla którego wystrój wnętrzna mi pomagał.
Doszłam do wind i westchnęłam cicho. Było już pół godziny po koncercie One Direction i, ku mojemu zdziwieniu, żaden z członków zespołu nie zauważył mojej obecności. No, z wyjątkiem Harry’ego. Eleanor postarała się o to, abym była niewidoczna. Nie za bardzo rozumiałam jej tok myślenia, jednak zdawałam się na intuicję młodej matki.
Wybiła północ. Właśnie o tej porze miałam spotkać się w holu, z Calder, by dowiedzieć się tego, gdzie i o której wyjeżdżają chłopcy. Może ta informacja była dla mnie zbędna, jednak brunetka nalegała. Powinnam była wyczuć w jej zachowaniu jakikolwiek cień podstępu, ale byłam zbyt zmęczona, bo… jakby na to nie spojrzeć, nadal byłam fanką One Direction. I choć moje stosunki z piosenkarzami nie należały do najlepszych – to ich wspierałam. Może tego nie okazywałam publicznie, jednak to robiłam.
Wkurzona, wyjęłam ze swoich szarych jeansów komórkę i wykręciłam numer do Eleanor. Dziewczyna nie powinna była mnie wystawiać, zważywszy na okoliczności!
Włączyła się automatyczna sekretarka.
- El, jak boga kocham, jeśli nie pojawisz się w holu za pięć minut, to cię zamorduję. Miałyśmy trzymać się planu!
Rozłączyłam się i oparłam plecami o karmelową ścianę. Wtedy usłyszałam dochodzące ze schodów. Kto normalny chodziłby schodami, kiedy są windy!? Następne, co ujrzałam, to piątkę chłopaków w towarzystwie dwóch brunetek. Jedną z nich znałam doskonale, jednak ta druga… kleiła się do mojego eks chłopaka. Auć.
Wystraszyłam się, naprawdę. Nie miałam zamiaru słuchać kazań, ani innych podobnych paplanin. Po prostu chciałam dostać się jak najszybciej do Nowego Jorku i zapomnieć o całej tej podróży.
Śmiech Seleny rozbrzmiał po korytarzu w tym samym momencie, kiedy Harry mnie ujrzał. Znieruchomiała, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc posłałam mu zagubione spojrzenie. Brunet natychmiast zareagował i potknął się o swoje własne nogi, przewracając się na Zayn’a, który z kolei upadł na Liam’a. Ciemny blondyn złapał Irlandczyka za kaptur, w rezultacie czego i ten miał bliższe spotkanie z podłogą. Oczywiście, że Selena pisnęła wystraszona, co tylko powiększyło mój uśmiech. Z całej tej wesołej aury, na ziemię sprowadziło mnie odchrząknięcie Eleanor i zaskoczony wzrok Louis’a. Nie miałam czasu na wyjaśnienia. Ruszyłam biegiem w stronę pokoju, z którego wyszłam.
Mogłam Usłyszeć jeszcze krzyki i śmiechy z holu, kiedy zamykałam za sobą drzwi. Jednak fala ulgi, jaka przeszła przez moje ciało wcale nie była tak uspokajająca jak myślałam. Dłonie mi się trzęsły i straciłam częściową ostrość widzenia. Przymknęłam powieki i policzyłam od dziesięciu w dół, co sprawiło, iż zaczęłam się uspokajać. Nie byłam typem wybuchowej dziewczyny, jednak bywały takie dni (odkąd ja i Niall rozstaliśmy się), że nie do końca potrafiła zapanować nad swoimi uczuciami. To nie była agresja, tylko coś pośrodku; umieszczone między złością, a miłością. Szacunkiem a nienawiścią. Wszystkim, a niczym.
Nim zdołałam cokolwiek innego pomyśleć, usłyszałam pukanie do drzwi. W pierwszej sekundzie pomyślałam, że mogła to być Eleanor, jednak natychmiast to wykluczyłam, ponieważ doszłam do szybkiego wniosku, iż dziewczyna miała swój własny klucz, więc nie miała potrzeby, by pukać.
Bałam się zapytać, kto tam stał. Nie miałam pojęcia, dlaczego się obawiałam. Przecież, z pewnością, nie czaił się tam jakiś morderca. Ewentualnie, mógł to być Harry, jednak stuprocentowej pewności nie miałam.
Przysunęłam głowę do drewnianych drzwi i zaczęłam nasłuchiwać, jednak nic nie wychwyciłam. Wady bycia śmiertelniczką! Dlaczego nie mogłam się urodzić jako super-ninja albo wampirzyca? Superwoman też bym nie pogardziła. Ugh.
Zrezygnowana, odsunęłam się o krok do tyłu i chwyciłam za klamkę. Pociągnęłam ją w dół i otworzyłam drzwi, za którymi stał nie kto inny jak Niall Horan – osoba, którą chciałam widzieć w tamtej chwili najmniej.
- A więc Lou nie kłamał. – szepnął blondyn, wpatrując się we mnie niczym w obrazek – Naprawdę tutaj jesteś.
- Jak widać. – odpowiedziałam, mając nadzieję iż mój głos był twardy i pewny siebie, jak to sobie zaplanowałam – A teraz możesz już iść, skoro się przywitałeś.
Spróbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem, jednak umiejętnie postawił nogę między framugą a nimi. Cholerny pech!
- Dlaczego tutaj jesteś? – zapytał, nadal będąc w szoku Niall.
Och, serio, Horan, chcesz wiedzieć?
- Na pewno nie byłeś powodem mojego przyjazdu do Vegas. – odparłam – Jakbyś nie zauważył, przyjaźnię się jeszcze z Harry’m.
Obserwowałam, w jaki sposób zmienia się wyraz jego twarzy. Od szczerego zaskoczenia, poprzez cień uśmiechu, aż do uwaga, zdziwienia! Tak, Niall potrafił ukazywać tylko i wyłączenie zaskoczenie. Widocznie nie przewidział tego, jak bardzo się zmieniłam. Nie chciałam być już taka grzeczna i prowizorycznie ułożona. Chciałam pokazać światu, że potrafię walczyć i ukazać pazurki. Kompletnie zapomniałam jak to jest być wredną dla wszystkich innych dookoła.
- Słuchaj.. – zaczął Irlandczyk – nie chcę, żebyś źle odebrała moją znajomość z Seleną, bo wiem, że na pewno coś tam wiesz… mam na myśli. Rany. – podrapał się po karku. Och, Niall Horan się jąkał! A ja potrafiłam tylko rozmawiać sama ze swoimi myślami i przekrzykiwać się sarkastycznymi tekstami. Bardzo dojrzale. – To, co powiedziałem ci na wideo czacie… nie było bujdą.
Smutne oczy Niall’a spotkały się z moimi, więc jak najszybciej potrafiłam odwróciłam wzrok , wlepiając swoje brązowe tęczówki w ścianę, za chłopakiem. O, nadal rozmawialiśmy stojąc w progu. Cóż za gościnność! Swoją drogą, Louis powinien nieźle oberwać za to, że wygadał się Horanowi.
- Może ci się wydawać, że jestem głupia, ale nie ślepa. – mój ton był pełen jadu – Potrafię rozpoznawać pewne uczucia i w tym wypadku muszę się z tobą nie zgodzić. – uhu, Cher Lloyd się rozkręcała – Nie jesteśmy już razem. Wiele razy się jeszcze spotkamy i na pewno nie będą to miłe pogawędki, więc odpuść sobie gadkę na temat tego, że nie umawiasz się z Seleną. Oboje dobrze wiemy, że jeśli chcesz, to możesz się spotykać nawet z samym Justinem Timberlake’iem, a mnie i tak to nie będzie obchodziło. Nie ma już nas. Tamte słowa były tylko oznaką twojego słabego dnia, który z pewnością spędziłeś z Gomez. – ugryzłam się w język. Dlaczego ja tak dużo mówię? I to w dodatku bez sensu?! – A teraz wybacz, ale mam zamiar położyć się spać.
- Cher.. – szepnął blondyn, nim zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Dobranoc, Niall. – odparłam wściekła.
Dlaczego wszystko musiało się spieprzyć? Dlaczego ten cholerny Tomlinson powiedział Niall’owi, że byłam piętro niżej? Dlaczego potraktowałam Irlandczyka w tak okropny i nie podobny do mojego, sposób? To proste – zrobię wszystko, by tylko nie ukazać najmniejszej słabości. Miałam powód, by walczyć. Wygraną było normalne życie. Jakby.
Kiedy, po piętnastu minutach, zdałam sobie sprawę, że Niall musiał już wrócić do swojego pokoju, wyszłam z hotelowego pomieszczenia i skierowałam się w stronę wind, jednak i tak żadnej z nich nie użyłam. Wspięłam się po schodach na wyższe piętro i nabrałam powietrza do ust. Miałam w głowie przygotowaną formułkę, którą chciałam uraczyć swojego znajomego. Jednego wieczoru złamałam więcej zasad, niż mogłabym to zrobić w przeciągu tygodnia.
Na całe szczęście, Eleanor powiedziała mi, pod którym numerem mieszkał Louis. Bez pukania, weszłam do jednego z apartamentów i rozejrzałam się po eleganckim wnętrzu. Calder spojrzała na mnie znad laptopa, który leżał na jej kolanach, a kiedy drzwi od łazienki się otworzyły i stanął w nich szatyn, ubrany w dres – wkroczyłam do akcji.
- Myślisz, że jeśli jesteś jakimś cholernym piosenkarzyną, to możesz wszystko?! – zmierzałam w jego stronę i coraz bardziej się nakręcałam – Otóż nie! Wyobraź sobie, że są pewne sprawy, które nie potrzebują rozgłosu, Tomlinson!
- Cher, o czym ty.. – wtrąciła się Eleanor, jednak uciszyłam ją gestem ręki.
Louis wpatrywał się we mnie, zdumiony moim zachowaniem.
- Po jaką cholerę powiedziałeś Niall’owi, że tutaj jestem, co? – spuściłam nieco z tonu.
- Lou! Prosiłam cię! – Calder jęknęła przeciągle, jednak ja nadal bacznie obserwowałam szatyna. Jego niebieskie oczy także nie spuszczały mnie z widoku.
- Niall się zagubił i chciałem pomóc. – wytłumaczył Tommo.
- Och, i pomyślałeś sobie, że ja pomogę mu się odnaleźć?!
- Nie. Tak. Nie wiem, Cher, okej? – zamilkł na chwilę – Byliście razem szczęśliwi i nagle BUM! Wszystko prysło jak bańka mydlana.
- Wyobraź sobie, że nie każda historia kończy się happy endem. – warknęłam.
Szatyn nic nie mówił.
- Po co ci to było, Louis? Przecież Niall ma już dziewczynę od pocieszania go. Nie jestem mu do niczego potrzebna. Ja i on to już zakończony rozdział. – stwierdziłam cicho.
- Selena jest tylko koleżanką, Cher. – odpowiedział chłopak, a Eleanor mu przytaknęła, co całkowicie zignorowałam.
- Serio Louis? Ty też umawiasz się na randki ze swoją koleżanką? – zapytałam wprost.
I w ten właśnie sposób go zatkało. Miałam racje.
- Sk-skąd wzięłaś takie informacje? To, że ktoś chodzi z kimś na kolacje, nie oznacza od razu, że z nią sypia. – próbował obronić godność swojego przyjaciela, co nie szło mu za dobrze.
- Czytam gazety i zaglądam na strony plotkarskie.
- Od kiedy ty to robisz, co? – zapytał, zaskoczony.
Odkąd zerwałam jakikolwiek kontakt z Niall’em i zapragnęłam wiedzieć wszystko o tym, co robił, z kim i gdzie. Niczym psychofanka, siedząca całymi dniami przed ekranem komputera.
Pokręciłam głową, jakbym odganiała złe myśli.
- Odkąd zaczęłam interesować się tym, co o mnie myślą inni ludzie. – zrezygnowałam z odpowiedzi, jaką wykreował mój mózg.
 - Nigdy się tym nie przejmowałaś. – zauważył szatyn, wymawiając każde słowo ze stoickim spokojem – Cher, kogo ty próbujesz oszukać?
Poczułam, że zaraz przegram tę dyskusję. A byłam tak dobrze przygotowana! I wszystko wziął trafił szlag.
- Nakrzyczałaś na mnie za to, że wygadałem przyjacielowi, że tutaj jesteś, czy za to, że po prostu cię olałem, jeszcze będąc w Londynie? – jego pytanie całkowicie wybiło mnie z wątku.
Intuicja mnie zawiodła. Skąd mogłam wiedzieć, że ten cholerny idiota powiąże te dwie sprawy!? Przecież sama nie do końca wiedziałam, co chciałam osiągnąć, wykrzykując Louis’owi prawdę w twarz. To było dziecinne i nieodpowiedzialne.
- El, wracam z samego rana do Nowego Jorku. – szepnęłam, patrząc nadal w oczy Tommo – A ty jesteś po prostu… niemożliwy. – powiedziałam do szatyna.
Następnie odwróciłam się na pięcie i wolnym krokiem szłam do drzwi.
- Tylko na tyle cię stać, Lloyd? Niemożliwy? Nie mogłaś wykazać się większą kreatywnością? – zakpił ze mnie chłopak.
Odwróciłam się powoli w jego stronę i posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Okej, skoro chcesz. – odpowiedziałam – Niezrównoważony, egoistyczny, chamski dupek z ego większym od Teksasu. Mały piosenkarz w wielkim świecie, gubiący drogę do domu, którą cały czas musi mu pomagać znaleźć jego dziewczyna. Och, zapomniałabym! Nieodpowiedzialny dzieciak, który ma syna, a ostatni raz widział go na oczy dziesięć minut temu, na zdjęciu z komórki Eleanor. Żaden z ciebie jest ojciec, Louis. Nawet nie potrafisz się oświadczyć swojej dziewczynie! Po prostu… nie mam słów.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Miałam gdzieś to, że mógł się obrazić. W końcu i tak nie byliśmy już przyjaciółmi. Staliśmy się dla siebie tacy obcy, tak jak wtedy, gdy doszło do tragedii, która okazała się cholernym blefem.
Panie i panowie, tak funkcjonował mój świat. Świat, w którym musiałeś liczyć tylko na siebie, pomimo wielu znajomych. Każdy, komu chciałeś zaufać, okazał się być kłamcą i kanciarzem. Jedyną osobą, do którego mogłeś mieć zaufanie – byłeś ty sam.
Miałam już dość tego, że wszyscy, których uważałam za swoich przyjaciół odwrócili się ode mnie. Może nie dosłownie, jednak coś w tym było. Możliwe, że to ja się zmieniałam, czego nie mogłam wykluczyć. Możliwe, iż to właśnie przeze mnie, traciłam bliskie mi osoby. Traciłam kontrolę nad swoim życiem.
Było jeszcze wiele niewyjaśnionych spraw. Czas, jakim dysponowałam nie był w stanie pokryć się z tymi wszystkimi czynnościami, rozmowami, spotkaniami, a przyjazd do Las Vegas tylko zabrał mi z życia cholerne dwa dni. Czy coś zyskałam? Nie. Straciłam wiarę w to, iż wszystko mogłoby być jak dawniej.
Właściwie to… straciłam ją w chwili, gdy schodziłam schodami na piętro, gdzie znajdował się mój pokój. Usłyszałam kobiecy śmiech oraz męski głos; tego, za którym, bywały dni, iż bardzo tęskniłam; który budził mnie co ranek, by powiedzieć, że śniadanie jest gotowe; który sprawiał, iż miliony nastolatek na świecie szalało. Właściciel tego głosu spędzał ten nocny czas z wysoką brunetką, ubraną w beżową sukienkę, na drogich szpilkach. Sposób, w jaki dziewczyna patrzyła i starała się uzyskać jakikolwiek kontakt fizyczny z blondynem, sprawiał, że miałam ochotę się na nią rzucić i wykrzyczeć jej w twarz, by go nie dotykała swoimi dłońmi, by… przestała tak na niego patrzeć. Cholera. Może i udawałam silną, ale w głębi serca płakałam.
Nie zdążyłam schować się za jednym z wyższych kwiatów, co wychwycił wzrok Niall’a. Nasze spojrzenia się spotkały i mogłam zauważyć, iż jego turkusowe tęczówki nie były takie wesołe jak te, które zapamiętałam. Jego towarzyszka także na mnie spojrzała, po czym, widząc mnie, uśmiechnęła się triumfalnie. Do momentu, gdy ogłoszono, iż Selena Gomez miała supportować One Direction – lubiłam ją. W momencie, kiedy stałam zaledwie trzy metry od pary – nienawidziłam.
Spuściłam wzrok i, mimo chęci zabicia tej fałszywej pokraki, odeszłam. Po prostu zostawiłam ich samych sobie. Odnalazłam swój pokój i zamknęłam za sobą drzwi, rzucając się na łóżko. Poczułam, że łzy, bardzo powoli, zaczęły sączyć się z moich oczu. Nie oszukujmy się – byłam słaba i potrzebowałam siły, która pomogłaby mi przetrwać ten okres. Potrzebowałam Harry’ego.
                                                         *

Harry przyniósł butelkę wódki oraz jakieś słodycze. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż alkohol nie zatuszuje, nie da całkowicie zapomnieć o moim pseudo cierpieniu.., ale jednak miałam ochotę się upić. ‘Pseudo’, ponieważ… Kim byłam ja w porównaniu z Amy Winehouse? Ugh, to beznadziejny przykład, gdyż ja nie ćpałam, ale wszyscy, mam nadzieję, wiedzą, co mam na myśli. Taylor Swift też nie była szczęśliwa, pomimo tych wszystkich plotek na jej temat i bajecznych historii o tym, ilu ona to miała chłopaków. Jestem jeszcze na tyle odpowiedzialna, by nie dać się omotać ludziom. Tak myślę.
Co z tego, że była druga nad ranem, a ja siedziałam w towarzystwie swojego przyjaciela, który za około dwanaście godzin miał dać koncert na jednej z aren? Co z tego, iż byłam już totalnie zalana, kiedy planowałam wylecieć z Vegas za osiem godzin? Było tu i teraz, a waśnie w tej chwili brakowało mi tchu, czego powodem było beznadziejne naśladowanie śmiechu Perrie przez Harry’ego. Kochałam Edwards, jednak, gdy się śmiała – wszyscy ją słyszeli. Z tego nie dało się nie śmiać!
- Dobra-a, Harry. Daj już… spokój! – jęknęłam w przypływie tchu, opadając na łóżko i zarzucając sobie dłonie za głowę. W tamtym momencie widziałam swojego towarzysza do góry nogami, gdyż moja głowa bezwładnie zwisała z materaca. – M-mówię poważnie!
Styles uśmiechnął się, czemu towarzyszyły urocze dołeczki. W tamtej chwili, chciałam złapać jego policzki i pomiętosić w swoich dłoniach. O rany, przecież to żałosne.
Brunet przesiadł się bliżej łóżka, nadal zajmując miejsce na podłodze, i wziął łyka z przezroczystej, szklanej butelki. Oczywiste było, iż jedna butelka nie wystarczyła. Harry wyjął z hotelowego barka dwie następne, więc to miejsce zostało już całkowicie pozbawione wódki.
- Świetnie naśladujesz śmiech Beeerrie. – zachichotałam, co spowodowało kilkusekundową czkawkę, z czego zaśmiał się chłopak.
- Berrie? – uniósł brwi ku górze.
- Nie. Beeeeeeerrie.
- Brzmisz jak owca. – zauważył brunet.
Przewróciłam się na materacu w taki sposób, by widzieć chłopaka normalnie. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie zaskoczone moim, za pewne, dobrym humorem.
- Bo o to chodziło. Beeeeee.. – zaczęłam się śmiać.
Styles pokręcił głową.
- Bredzisz, Cher. – upił kolejny łyk z butelki, jednak w porę mu ją zabrałam, by mi całej nie opróżnił. Podparłam się na łokciach i przyłożyłam butelkę do swoich ust, po czym pociągnęłam spory łyk gorzkiej wódki.
- To jest lek na wszystkie smutki. – powiedziałam wesoło.
Położyłam butelkę przy łóżku, na podłodze i spojrzałam na chłopaka. Jego ciemne włosy były w kompletnym nieładzie. Czasem, zastanawiałam się, czy aby nie zamieszkały tam jakieś ptaki, zważywszy na to, w jaki sposób mu się fryzura układała. Takie gniazdo.
- Nie rozumiem. – odparł Harry, uśmiechając się głupio.
- Alkohol… śmiech… ty… - wskazałam na bruneta – Sprawiliście, że zapomniałam o moich problemach.
- Jakich problemach?
- No właśnie! Nie mam ich!
Czułam, że zaczynałam już trochę bredzić.
Zielone tęczówki Brytyjczyka napotkały moje, co sprawiło, iż po raz kolejny wybuchłam śmiechem.
- Lubię twój śmiech. – odparł Harry, śmiejąc się razem ze mną.
- A ja twój. – och, byłam kompletną idiotką.
Co się stało później?
Harry zbliżył swoją twarz do mojej tak, że czułam jego oddech na swoich ustach.  Przymknęłam oczy i całkowicie zatraciłam się w swoim i tak już popieprzonym doszczętnie świecie. Gdy Styles poczuł na swoich ustach moje, pogłębił pocałunek, rozsuwając moje wargi swoim językiem. O mój boże. Ten chłopak potrafił tak wspaniale całować! Zaraz, CO?!
Nie panowałam już nad swoim ciałem. Dłonie mimowolnie powędrowały na szyję chłopaka. Czy tego właśnie potrzebowałam?
- Nie – Harry, jakby czytał mi w myślach, odsunął się ode mnie, zachowując bezpieczną odległość – nie możemy.
Zgadzałam się z nim w stu procentach i tutaj nie chodziło o to, że jego przyjaciel był moim były. Tutaj chodziło o coś ważniejszego, tak myślę. Przyjaźniliśmy się. Nie warto tego psuć, idąc do łóżka, prawda?
Zaśmiałam się. Tak. Cher Lloyd w takiej sytuacji potrafiła się tylko śmiać. Harry spojrzał na mnie spod byka, jednak natychmiast się rozchmurzył, trochę, i położył się obok mnie, na materacu. Wtuliłam się w jego tors i przymknęłam oczy. Nie wiem, jak długo tak leżałam… w sumie, to nic nie wiem.

                                                       *****
Jak bardzo się zawiodłyście? Tak w skali 1 do 10? Uważam, że ten rozdział, jakościowo nie jest zły, a akcja… ech. Same oceńcie.
Pragnęłabym was przeprosić za dłuuuuugą nieobecność, ale nie miałam dostępu do Internetu, choć nie wiem, czy jak bym ją miała, to napisałabym COKOLWIEK. Usiadłam w poniedziałek/wtorek i wyszło mi coś takiego. Już pisałam kilka razy, czy tutaj, czy na ATAL, czy Twitterze, że MTF pisze się już nieco trudniej od mojego drugiego ff. Jednak nie zamierzam się poddawać i chcę je pociągnąć do końca. Jak długo? Nie wiem. Muszę przyznać, że zwiastun, w porównaniu do TEGO CZEGOŚ, co tutaj piszę jest o 38467392642783 razy lepszy. Trochę inaczej widziałam drugą część historii Cher, ale pomińmy to. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że Wy, moje drogie, nie wiecie, co było w planach tego opowiadania i oceniacie to, co jest napisane, a nie wymyślone przeze mnie. Ale mniejsza o to. Ja i tak wiem lepiej :)
Soooł, dziękuję/przepraszam/pozdrawiam/całuję xx

15 komentarzy:

  1. Prawdziwie życiowy i smutny rozdział. Po tym rozdziale widać że powrót Chiall'a się oddala :'((((( płaczę :'(( poza tym Louis mnie straszliwie wnerwił grrr dobrze mu Lloyd powiedziała! Harry nawet mimo upicia zachowuje rozsądek. Zmienił o Styles'ie zdanie na lepsze,jest naprawdę przyjacielem Cher. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powrót Chiall. Może jeszcze całkowicie ich nie przekreślać? tak tylko piszę;) Harry nadrabia swoje zaległości w przyjaźni z Cher. Jakby to była jego pokuta.
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  2. Serio z tą skalą? No to dobra: 0/10 ha! ;p Wcale się nie zawiodłam! A jeśli oceniając całość to dałabym 1000/10. Tak bardzo czekałam na ten rozdział.
    Tak bardzo nienawidzę Seleny!! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wściekam jak widzę najmniejszą wzmiankę o niej! Niech się kuźwa odczepi od Horana, ja pierdziele! Sucz! URGH!! No nie, po prostu nie mogę z nią! Najlepiej będzie jak tak skończę komentować jej osobę i przejdę dalej. Chyba jasno wyraziłam co czuję w stosunku do niej? Haha :D
    Smutno mi, tak bardzo. Jak widzę, że wszytko tak makabrycznie się zmieniło pomiędzy nimi. Po tym rozdziale ta iskierka nadzieji, że jeszcze się ze sobą zejdą, zgasła... Błagam Cię, nie rób im tego, nie rób tego NAM! Oo
    Gadka Cher do Lou, pijana Cher >>>>> wszystko. To są moje dwa ulubione momenty.
    Zaskoczyła mnie swoją postawą, że tak mu wygarnęła. Wow. Czytając tą wymianę zdań pomiędzy nią a Louisem miałam ochotę sięgnąć po popcorn.. Ale no, ee, dobra.
    Płakałam ze śmiechu."- Berrie? – uniósł brwi ku górze. - Nie. Beeeeeeerrie. - Brzmisz jak owca. – zauważył brunet." Hahahaha, wyobraziłam sobie tą scenkę i ich głosy. Omg, to było niezłe. I spodziewałam się tego pocałunku. Nawet od samego wątku z Harrym czekałam tylko na to i zawiodłabym się gdyby do tego pocałunku nie doszło :> Oczywiście to nie jest tak, że teraz zacznę ich shipphować, bo nie. Bardziej odpowiadają mi jako przyjaciele, a Cher niech no... Wiesz z kim ma być xd

    PS.
    Tak na koniec. Wolałabym żebyś nie czytała tego komentarza, bo jest do 4 liter, ale jeśli już musisz... Przepraszam. Nie wyszło mi ;C
    KC xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pijana Cher to najlepsza Cher! Gdzieś to już słyszałam! hahah . Przyznam ci, że gadkę do Lou pisało mi się dość...dobrze. Jakbym to ja mu to wszystko wygarnęła. Jakbym stała przed nim i powiedziała mu tę cholerną prawdę.
      Och, ten pocałunek to skuutek nadużycia wódki, z pewnością.A Beeeeerie to normalnie nie wiem,dlaczego to napisałam!
      Dziękuję ci xx

      Usuń
  3. Na górze róże, na dole fiołki
    Jest nowy rozdział, mojej ulubionej autorki! :D :*

    Jeśli dobrze pamiętam ostatnio prosiłam,by Cher wzięła sprawy z swoje ręce i przestała się rozczulać... Zdecydowanie nie o to mi chodziło. Chciałam żeby walczyła o to co kocha, a nie żeby paliła za sobą mosty :(((((
    Nie chce mi się wierzyć, że teraz Harry musi myśleć za nich oboje. To się w głowie nie mieści.
    I jeszcze ten wybuch na Lou. Powtarza się sytuacja z ATAL, tylko że tam dotyczy to Harry'ego. Człowiek chce dobrze, stara się, a dostaje za to opieprz. Gdybym była na miejscu Tommo i usłyszała to wszystko z ust, bądź co bądź, ważnej dla mnie osoby, to albo bym się załamała kompletnie, albo stwierdziłabym, że skoro taka dla mnie jest, to niech dalej radzi sobie sama. Nie wiem jaka będzie decyzja Louis'a, ale uważam, że ta wymiana zdań była im nie potrzebna, a zamiast pomóc, pogorszyła sprawę.
    Odnoszę wrażenie, że Niall musi ustalić w końcu co jest dla niego najważniejsze, i zacząć do tego dążyć. Inaczej to wszystko nie ma sensu.
    Pijackie dialogi Lloyd i Styles'a rozwalają system! Beeeeeeerrieeeeeee :D Genialne!

    Całość BARDZO mi się podoba! Na prawdę. Wiesz, że potrafię napisać jeśli coś jest nie tak. A tu (po za samym zachowaniem Cher) wszystko jest na swoim miejscu, czyli 9 na 10 na zachętę? :):*

    Przeszyłam buziaki, życzę weny i do następneeego! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek Twojego komentarza mnie rozczulił do tego stopnia, że normalnie awwwwww . Dziękuję ci kochana. <3
      Tak btw, Louis może i jest egoistą i cholernym dupkiem (odwołuję się do początkowych rozdziałów pierwszej części MTF), ale z pewnością nie miałby serca zostawić Cher samej. Przecież Tommo uwielbia się z nią droczyć!
      Niall i Cher w następnym rozdziale odbędą PEWNĄ rozmowę. :)

      Usuń
  4. W SKALI OD 1 DO 10 DAJĘ 100 WIELKIE, TŁUSTE, PIĘKNE 100. Boże, ten rozdział... nie wiem, może jestem wyposzczona, może po prostu cholernie mi brakowało Twojej twórczości, ale czytałam ze szczęką na podłodze i oczami wielkimi jak spodki. Mogę śmiało powiedzieć, że More Than Friend jest w moim top 5 ulubionych opowiadań. Serio. Kocham je. Płaczę, śmieję się, wszystko. A tak było i tym razem, serio. Na początku stresowałam się razem z Cher, myślałam "Jezu, żeby tylko jej nie przyłapali, Jezu, Jezu, proszę... NO KURWA". To ostatnie oczywiście wtedy, gdy jednak to się stało.
    Mam ochotę zabić Nialla. Zabić go za to, że jest takim dzieciakiem. Za to, że zadaje się z pustą lalą, jaką jest Selena - wybaczcie mi Selenators, po prostu tutaj taka jest i tyle - i rani Cher. Chociaż... ona sama siebie rani najbardziej. Mówi rzeczy, których nie myśli, a potem... wychodzi jak wychodzi.
    Uwierzysz, że autentycznie mnie zabolało to, co powiedziała do Tommo? Ale nie dziwię się jej. Olał ją i taka jest prawda i akurat w tym przypadku zgadzam się z każdym słowem. Niestety. Powinien się w końcu, kurwa, ogarnąć i wziąć życie na poważnie, bo w przeciwnym razie obudzi się kiedyś z niczym.
    I teraz czas na fangirling :
    Harry aweriotuioeruoieruoiurwotieurioguoiwguiorgoierugoeiruwoiruioboueiowriorbu *.*
    Już.
    Cieszę się, że tak to się potoczyło. I ciesze się, że zmieniłaś swoje nastawienie do niego dzięki mnie (tak przynajmniej kojarzę z jednego z Twoich komentarzy). Zachował się źle na początku, ale teraz nadrabia i to jak! CIEKAWA JESTEM, CZY JESZCZE COŚ MIĘDZY NIMI BĘDZIE. ROZUM PODPOWIADA - NIEEE, ALE SERCE - CHER, BIERZ GO, ZRÓB TO DLA MNIE.
    I ZA MNIE.
    Przepraszam, po prostu się stęskniłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurdee, korci mnie, by rozwinąć wątek Cher i Harry'ego, ale wtedy wyjdzie z tego opowiadania już całkowite NIC. Wszystko na raz chyba nie jest odpowiednie. Co za dużo to niezdrowo.
      Tym razem nie usprawiedliwię Louis'a. Tomlinson, to Tomlinson. Może jeszcze będzie miał jakiś udział w życiu Cher? Nie zdradzę ;)
      Dziękuję ci za to, że jesteś. Kocham cię <3

      Usuń
  5. Od 1 do 10 daję 1000, bo tak. swietny rozdział. Moim zdaniem Cher mogłaby dać, Harremu sznsę, ale to twoje opowiadanie więc... Życzę weny. Opowiadanie jest tvi7tfcrtyxctrxreztrxzyrerxturgcjh, więc nie mów, że jest inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, jaka skala! Chyba 1 000 000 / 10 ! :)
    Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałam, co się stanie w tym rozdziale!
    Ale nie spodziewałam się, że będzie tyle kłótni i przede wszystkim... śmiechu! :)
    "Beeerieee" no po prostu spadłam z krzesła hahaha, żebyś widziała moją minę! :D
    Ale jak czytam słowo "Selena" to momentycznie mam ochotę lecieć do wc, naprawdę, niech ją tutaj coś trafi, ona nie ma być z Niallem, tylko... sama. Ugh.
    A Niall to powinien wreszcie użyć tego czegoś, co się zwie "mózg" i powinien dogadać się z Cher i wszystko jej wyjaśnić, tak... po ludzku, moim skromnym zdaniem.
    Ale Cher i Hazz... ah normalnie mi ciśnienie podskoczyło z radości... nie wiem czemu, ale jakoś tak się uśmiechnęłam na wzmiankę o tym pocałunku.
    Cóż, pasowaliby do siebie jak ulał, potrafią się dogadać i wgl, ale... Chiall to Chiall i nic tego nie zmieni! :)
    I kochana, każdy coś tworząc ma różne wizje, ale w przeciągu jakiegoś czasu wszystko się zmienia, uwierz mi :)
    Nie trać wiary w MTF, ja bym mogła to czytać latami, może Tobie pisze się to z coraz większym trudem, ale to opowiadanie jest świetne - i nic i nikt tego nigdy nie zmieni, powinno trwać :)
    ps. Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale jakoś tak nie miałam czasu ani dostępu do neta, sama dzisiaj coś poskrobię u mnie i nadrabiam sobie ff :)
    Udanego weekendu, kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niall nie myśli.
      Niall nie potrafi korzystać z opcji "MYŚLENIE".
      Niall zapomniał, że posiada coś takiego jak mózg.
      Niall mnie już w tym ff wkurza.
      Niall musi być z Cher.
      Tyle na ten temat.
      Dziekuję, ze jestes , Kocham cię <3

      Usuń
  7. zwieść się ?! to był na serio dobry i prawdziwy rozdział ;) podoba mi się i czekam na następne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, cieszę się, że siię nie zawiodłaś ;) x

      Usuń
  8. Nareszcie się doczekałam !!!!! Wydrukuję sb to opowiadanie i postawię na półce bo jest GENIALNE :) Z niecierpliwością czekam na Chiall, they are perfect <3 Kocham Cię za to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń

Spamuj w odpowiedniej zakładce.
Wyraź swoją opinię na temat rozdziału. Przyjmę krytykę. Przecież każdy popełnia jakieś błędy, prawda?
Zostaw swój nick z Twittera, a zostaniesz wpisany na listę informowanych.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.