Obudziłam się wtulona w bruneta, co całkowicie mnie zdezorientowało. Pamiętałam co nieco z poprzedniej nocy, jednak czułam, że o czymś ciągle zapominałam, nie wiem, mijałam się z tym na jakimś zakręcie, czy coś. I do tego, głowa mi pękała pod wpływem hałasu za drzwiami. Nie miałam pojęcia, co tam się działo, jednak byłam pewna, że, jeśli za chwilę nie przestanie mi tak buczeć w głowie, co chyba wywoływały krzyki tego kogoś, to wyjdę tam i zamknę mu gębę czymś ostrym, z pewnością skutecznym.
Podniosłam swoją głowę, co było cholernie trudne, zważywszy na stan, w jakim się znajdowałam, i usiadłam na łóżku, by widzieć cały pokój. Rany, trzy butelki po wódce, paczki chipsów, kilka opakowań po batonach - były porozrzucane po podłodze. Nie sądziłam, że było aż tak źle. Czy ja już kiedyś nie obiecałam sobie, że więcej nie wypiję tyle alkoholu? Mhm, powinnam to zrobić, bo nie zaprowadzi mnie do czegokolwiek dobrego.
Pod wpływem nacisku na tors Harry'ego (tak, to było konieczne, gdyż nie widziałam innego sposobu, by usiąść), mój towarzysz poruszył się zarzucając swoją dłoń na moje plecy, co całkowicie uniemożliwiło mi zejście z łóżka. Szturchnęłam bruneta w ramię, jednak to nic nie dało.
- Harry - powiedziałam cicho, ledwo słyszałam swój głos, taki był słaby - Harry, odsuń się.. - wysiliłam się na normalny ton.
Mój przyjaciel mruknął coś pod nosem, jednak zauważyłam, że jego powieki uniosły się ku górze. Zielone tęczówki, przez chwilę były nieobecne, jednak, gdy napotkały moje spojrzenie, natychmiast ujrzałam w nich pewnego rodzaju rozbawienie.
- Hej. - szepnął.
- Tak, cześć. Chcę wstać. - odpowiedziałam, a wtedy oczy chłopaka powędrowały na jego rękę. Od razu ją cofnął, uśmiechając się głupio.
Podniosłam się z materaca i stanęłam na równe nogi. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się ciemność, więc musiałam oprzeć swój ciężar ciała o ramę łóżka. Kiedy odzyskałam całkiem ostrość w wiedzeniu, skierowałam się do mini lodówki, w której znajdowały się butelki z wodą. Jedną z nich, rzuciłam Harry'emu, trafiając w jego ramię, co nie wywarło na nim żadnego wrażenia, a drugą otworzyłam i wypiłam tyle, ile potrafiłam za jednym razem. Kiedy choć trochę ugasiłam swoje pragnienie, poprawiłam swoją czarną bluzkę i, nie zważając na obecność Styles'a, wyszłam z pokoju, zostawiając za sobą cały ten bałagan.
W jakimś stopniu chciałam pamiętać, co się wydarzyło w nocy, po wypiciu tylu butelek wódki, jednak intuicja mi mówiła, iż wolałabym o tym nie wiedzieć. Na Harry'ego też nie mogłam liczyć, ponieważ, no, nie oszukujmy się, nie wyglądał na osobę, która przestała pić po jednym szocie, czy coś.
Prawda była taka, że wolałam żyć w niepewności niż potem czegoś żałować albo obwiniać się o ewentualne COŚ. Postawa godna naśladowania, nie ma co. Czasem zastanawiałam się, co te wszystkie nastolatki we mnie widziały. Przecież nie byłam dziewczyną, której zachowanie jest warte, potocznego "małpowania". Popełniłam wiele błędów, paliłam i, cóż, nie uważałam, iż dobrze postępowałam. Bycie idolką tysięcy, do czegoś zobowiązuje, jednak ja nie czułam tej całej odpowiedzialności. Może to głupie, ale bardzo ciekawe przemyślenia.
Korytarz, który miałam zastać pusty (czytaj zero One Direction), okazał się być skażony przez 2/5 zespołu. I to jeszcze, żeby tego było mało, osoby te były tymi, które miałam zamiar przez jak najdłuższy czas, omijać szerokim łukiem.
Dlaczego ja mam takiego pecha?!
Obaj wpatrywali się w siebie przez chwilę, mierząc się spojrzeniami. Blondyn wyglądał na cholernie wkurzonego, a szatyn na niewiele gorszego. Zastanawiało mnie kilka rzeczy. Po pierwsze: co on, do jasnej cholery, robili nie na swoim piętrze?! po drugie: dlaczego tak krzyczeli; po trzecie: czemu nikt nie zwrócił im uwagi na to, że był wczesny ranek, a oni zakłócali spokój hotelu!? Co było w tym najgłupsze? Moje zachowanie, bo zamiast ukryć się albo uciec, to stałam jak słup soli i wpatrywałam się w nich ze zdziwieniem.Louis zauważył mnie pierwszy i jego tęczówki, za wszelką cenę, starały się unikać kontaktu z moimi. Niall podążyłza wzrokiem swojegokolegi i, gdy mnie ujrzał, jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił; ostre rysy ustąpiły rozluźnieniu, a oczy odrobinę zabłyszczały. Boże, te oczy! Jednym słowem - cudowne.
Ugh, powinnam się ogarnąć.
Nie było w nich,przecież, nic tak wspaniałego. No, poza głębią, niekończącą się czeluścią, troską i... zaczynałam wtedy naprawdę wariować. Pokręciłam głową na boki, by odgonić jakiekolwiek dobre uczucia, jakie przychodziły mi na temat Irlandczyka. Chociaż, byłe ze mną, serio, coś nie tak, skoro dawałam się omotać tylko i wyłącznie jednym spojrzeniem tych turkusowych tęczówek. Czy istnieją specjalne terapie o takim kierunku?
Och, oni nadal się we mnie wpatrywali, gdy ja dałam się ponieść swoim myślom. Stałam się zbyt rozkojarzona, a to, zazwyczaj nie wróżyło niczego dobrego.
- Moglibyście się tak nie drzeć? - zapytałam, chwaląc się w głowie za swój pewny głos. Nie ma co, pytanie wymyślone na poczekaniu, a tyle może uratować! - Niektórzy próbują jeszcze spać.
Ich przenikliwe spojrzenia były, po prostu, nie do zniesienia. Czułam się jak jakaś rzeźba w muzeum, i to taka jakby naga, a przecież byłam ubrana! Ugh.
- Ty, czy Harry, co? - ton, jakim mówił Horan mnie trochę zabolał.
- Pilnuj lepiej swojej Selenki.- odparłam.
Rany,jego wyraz twarzy znowu uległ zmianie. W oczach blondyna ujrzałam ciskające we mnie błyskawice.
- Cher, myślę, że przesadzasz. - Niall nie wyglądał na zadowolonego. Och, cóż za nowość. - Z resztą-
- Niall, daj spokój. - przerwał mu Louis- Obrażając siebie nawzajem, do niczego nie dojdziecie.
Och, Tomlinson, wielki znawca, się odezwał!
- Zamknij się. - odparłam w tym samym momencie, co Niall, co, nie powiem, trochę mnie zaintrygowało. Gdy, jednak zdałam sobie sprawę ze swoich myśli, natychmiast przerwałam ich tok i wymierzyłam wskazującym palcem w Irlandczyka. - Mam gdzieś to, czy się z kimś spotykasz, czy nie. Nie jesteśmy już razem i nie wtykam nosa w twoje sprawy, więc zrób coś dla świata i też tego nie rób.
Szatyn, który stał obok swojego kolegi, załamał ręce; po czym oparł się o ścianę i zaczął się przyglądać tej scenie z założonymi rękoma na piersi. Cóż za odmiana!
- Z tego, co pamiętam, to nie bardzo ci się podobało to, że wyszedłem wczoraj z Seleną. - stwierdził twardo blondyn.
Cholera, on uderzył w mój czuły punkt. Fakt, czułam się okropnie; cała, od środka, pękałam, ale... nie, właściwie to nie ma żadnego "ale". Byłam zazdrosna i przyznaję sama przed sobą, że tak było, jednak nie sądziłam, iż Niall wyciągnie to przeciwko mnie. Nie sądziłam, że jest ku temu zdolny.
- Chyba nie zauważyłeś jednego, pewnego, dość ważnego szczegółu, Horan. - przyznam szczerze, iż nie spodziewałam się, że mój ton będzie taki ostry - Mam gdzieś to, z kim się spotykasz. Jak dla mnie, mógłbyś przestać istnieć!
Sama sobie przeczyłam. Byłam cholerną idiotką. I to jeszcze okazywałam to publicznie.
Niall uniósł swoje brwi ku górze, widocznie zaskoczony moim wyznaniem, które, z jednej strony było wypowiedziane, trochę, pod wpływem emocji. Okej, w pełni, pod ich wpływem, ale pewna część mnie chciała, całkowicie o nim zapomniała i zaczęła żyć normalnie. Ugh, cały czas to samo. Już sama miałam dosyć swoich myśli. Stanowczo za dużo myślę.
- Skoro tego chcesz, to proszę cię bardzo. Znikam. - rzucił Horan, wymachując rękoma, widocznie zdenerwowany - Do nie zobaczenia.
Po tych słowach, odszedł w kierunku schodów. Louis chciał go zatrzymać, jednak ten odepchnął go, dając do zrozumienia, iż nie potrzebuje jego wsparcia. Tomlinson, zaskoczony, spojrzał na mnie i westchnął. Och, trudno by było tego nie zrobić, kiedy widzi się eks dziewczynę swojego przyjaciela, która, za pewne, wyglądała jak sto nieszczęść. Tak, właśnie, nie pomyślałam, by spojrzeć przed wyjściem ze swojego pokoju w lusterko. Genialna ja.
- Cher.. - chłopak chciał do mnie podejść i, za pewne, przytulić, jednak odeszłam od niego, kierując się z powrotem do swojego pokoju.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego... czegoś. Sama nie wiedziałam jak to nazwać. Sceną zazdrości? Chyba byłoby to najodpowiedniejsze określenie. Czyli wychodziło na to, że Harry musiał się wygadać któremuś z chłopaków, że wychodzi do mnie, bo nie było innego wytłumaczenia tej sytuacji. Chyba, że ktoś z nadmiarem inteligencji (albo jej brakiem), wszedł do mojego pokoju i zauważył mnie i Styles'a leżących w łóżku. Cholera. W jednym łóżku. Razem. Wtulonych w siebie. Od razu w głowie takiego osobnika urodziłoby się z milion dziwnych scenariuszy, które, nawet w połowie nie równałyby się z prawdą. Istniało też prawdopodobieństwo, że któryś z zespołu śledził Styles'a, ale to raczej niemożliwe. Grali wcześniej koncert, więc byli zmęczeni, za pewne. Komu by się chciało wychodzić z pokoju? No, z wyjątkiem Seleny i Niall'a, którzy spędzili miły wieczór. O ile środek nocy można zaliczyć do pory na randki.
Kiedy weszłam do swojego pokoju, od razu rzuciłam się w stronę swojej walizki. Wrzuciłam tam swoje rzeczy, w międzyczasie zdejmując z siebie stare ubranie i zmieniając je na nowe: ciężkie buty, krótką, bo przed kolana, spódnicę w panterkę, oraz czarną bluzkę, na którą zarzuciłam skórzaną kurtkę. Włosy spięłam w koka i dopiero, gdy stanęłam przed lusterkiem dotarło do mnie jak okropnie wyglądałam; podkrążone oczy, blada cera - zombie. Wszystko to sprawiało, że chciało mi się rzygać. Przemyłam twarz wodą, po czym pomalowałam rzęsy tuszem, a na policzki nałożyłam odrobinę różu. Wyglądałam znośnie.
Wyszłam z łazienki, a na łóżku zauważyłam Eleanor. Harry musiał już danow wyjść, za co będę musiała mu cholernie podziękować. Nie chciałam, w tamtym momencie, nikogo widzieć. Calder wpatrywała się we mnie zaskoczona moim delikatnym, bo wymuszonym, uśmiechem.
- Przepraszam cię. To nie miało się tak skończyć. - odparła, po chwili milczenia.
- Co dokładnie masz na myśli? - założyłam ręce na piersi, nie spuszczając swojego wzroku.
Brunetka uniosła na mnie spojrzenie. Nie wyglądała na pewną siebie. Bardziej na zagubioną dziewczynę. No i dochodziła jeszcze kwestia tych przeprosin. Na serio, czegoś żałowała. To było widać.
- Sprowadziłam cię tutaj, bo to była część "niezawodnego planu" Harry'ego i Louis'a. - powiedziała, wzdychając - Poprosili mnie o to, ponieważ chcieli pogodzić ciebie i Niall'a.
- Co?! - o rany. Normalnie jak ich dorwę to pozabijam. Jakim, niby prawem, to zrobili? Raczej chcieli zrobić, ale chęci też się zaliczają.
- Teraz już wiem, że to nie był dobry pomysł. - szepnęła brunetka - Ale zrozum, Cher, raniąc siebie, wraz z Niall'em ranicie też nas.
- Chrzanisz, El.
- Nie, taka jest prawda. - uniosła swój głos - Nawet sobie nie wyobrażasz, co Niall przeżywał, gdy zerwaliście..
- Może, na przykład, powinien z pięć razy pomyśleć, zanim coś zrobi. - przerwałam jej.
- Tak, może masz racje, ale, kurde, Cher. Wina też leży po twojej stronie.
- Przepraszam, co? - nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. I to jeszcze z ust swojej, jak myślałam, przyjaciółki.
- Mogłaś walczyć o ten związek, a nie, na poczekaniu się poddałaś. Byliście parą idealną.
- Zbyt idealną. - wtrąciłam się - Słuchaj, Eleanor. Naprawdę, nie chcę się z tobą, na ten temat kłócić. - zeszłam z tonu - Doceniam to, co chcieliscie zrobić, ale nic już nie sprawi, że do siebie wrócimy. Jasno dał mi to do zrozumienia, zaledwie pół godziny temu. Z resztą, ja jemu też. Nie mam zamiaru patrzeć na niego i to jeszcze w towarzystwie Gomez. Wolę stąd wyjechać teraz niż przeżywać wewnętrzne katusze.
Calder wstała z łóżka i podeszła do mnie. Złapała mnie za przedramiona, a jej oczy świeciły desperacją.
- Oboje jesteście tacy uparci. - szepnęła.
- Już to gdzieś słyszałam.
- Może nie będziecie już parą, ale czy warto jest marnować tę przyjaźń?
- Niczego od niego nie chcę. Po prostu.. - zawahałam się - Pragnę wrócić do Nowego Jorku i uwadać, że on nie istnieje.
- To nie jest możliwe. - zauważyła Eleanor.
Wyprostowałam swoje dłonie i wyminęłam przyjaciółkę, siadając na łóżku. Calder stała przez chwilę w miejscu, wpatrując się we mnie.
- On ma Selenę. Nie jestem mu potrzebna.
- Och, zejdź w końcu z Seleny. - brunetka podeszła do mnie i usiadła obok - Nie widzisz tego, że Niall robi ci tylko na złość? On niczego do niej nie czuje. Testuje twoją cierpliwość.
Przepraszam, że się powtórzę, ale co?
Dlaczego, niby, miałabym w to uwierzyć? Przecież miłości się nie wybiera i równie dobrze mógł tego nie udawać. Chociaż.. scena na korytarzu coś już tłumaczy. Wyglądał i zachowywał się jakby był naprawdę zazdrosny. Ale o kogo? Musiał widzieć mnie i Harry'ego. Okej, ale to nie sprawia, że polecę do Horan'a i wpadnę mu w ramiona.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - zapytałam się Calder.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Louis mi mówił. Z resztą, Liam też nie popuszcza Niall'owi. Pilnuje go i o wszystko ma wąty.
Mhm, ciekawe. Mów dalej.
- To znaczy? - ugh, nie powinnam pokazywać, że mi na tym zależy, ale to było silniejesze ode mnie. Naprawdę, przydałaby mi się jakaś terapia wstrząsowa.
- Nie wiem konkretnie, ale z tego, co słyszałam, to Niall się bardzo zmienił. Jakby stracił panowanie nad swoim życiem. - odparła dziewczyna.
Skąd ja znam to uczucie?
- I tak dłużej tutaj nie zostanę, El. - poinformowałam ją - Wolę wiedzieć, że jestem tysiące kilometrów od niego. Od nich.
Eleanor skinęła głową.
- Właśnie, to, co powiedziałaś wczoraj...
- Nie cofnę tego i nie przeproszę Louis'a. - przerwałam jej, domyślając się, do czego zmierzała - Zasłużył sobie na te słowa. Może to jest z mojej strony chamskie, ale nie mam ochoty na kolejne przeprosiny z jego ust, skoro nic one nie znaczą.
Stanowczo za dużo mówiłam. Samo to, że tak otworzyłam się przed Eleanor było trochę zaskakujące, ponieważ nigdy z nią tak wprost nie rozmawiałam. Zazwyczaj to Perrie była moją "ofiarą" w zwierzaniu się.
- Okej. Masz rację, zasłużył sobie. - podsumowała brunetka, co wywołało uśmiech, taki szczery, na moich ustach - ale nie zapomnij o nas, Cher.
- Dlaczego miałabym zapomnieć? Nie mam takiego zamiaru. No, chyba, że chcesz się mnie pozbyć. To już inna bajka.
- Nie mów tak. - zaprzeczyła dziewczyna - Dobrze wiesz, że różnie w życiu bywa.
Może Eleanor nie była już w ciąży, nie działały na nią tak hormony, nie miała tych swoich dziwnych humorków, ale w tamtym momencie, zachowywała się jakby właśnie do niej to wróciło. Bredziła. Po prostu.
Przytuliłam ją do siebie.
- Jesteś dla mnie jak siostra, El. Nigdy o tobie nie zapomnę. - szepnęłam - w ogóle, muszę w końcu odwiedzić cię w Londynie i zobaczyć jak miewa się Tommy.
Brunetka się zaśmiała.
- Daje popalić. - odpowiedziała - Ale jest największym szczęściem, jakie mnie spotkało.
- A Louis? - zapytałam, uśmiechając się.
- Och, on to tylko taki bonusik. - zachichotała Calder, co i ja zrobiłam.
Właśnie tego mi brakowało - rozmowy.
Mogło to się wydawać dziwne, ale zanim opuściłam hotel w Las Vegas, pożegnałam się z Liam'em i Zayn'em, z którymi, w sumie, to nie zamieniłam prawie słowa. Gdy chłopcy i Eleanor wrócili do swoich pokoi (z tego, co mi mówiła Calder, to miała wylecieć późniejszym samolotem), przed hotelem zostałam tylko ja i Harry, który wyglądał na szczęśliwego, a pytanie moje brzmiało: "dlaczego?" Warto też wspomnieć, że ani Lou ani Niall nie pojawili się, by powiedzieć mi głupie "cześć", za co byłam bardzo wdzięczna.
- Co jest? - zapytałam, patrząc w zielone tęczówki przyjaciela.
Chłopak podrapał się po karku. Nie lubiłam, kiedy to robił. Jakoś tak działało mi to na nerwy.
- Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?
Och.
- Niewiele. - zaczęłam - Przyszedłeś z butelką wódki, ale chyba wypiliśmy więcej.. Chyba gadaliśmy, a potem mi się film urwał.
- Pominęłaś najzabawniejszą część. - odparł, a ja uniosłam brwi ku górze - Tak mi się wydaje, że, um... my się całowaliśmy.
O. Mój. Boże.
Dlaczego, jednego cholernego dnia nie mogę nie mieć problemów? Czy ja o tak wiele proszę?
- Co w tym zabawnego?! - Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież byłam pewna, że nic się nie wydarzyło. Nigdy nie robię takich rzeczy. - Ktoś o tym wie?
- Nie. - odpowiedział, a mi kamień spadł z serca - Chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę to niczego nie zmienia. Po prostu byliśmy pijani i tak jakoś wyszło.
Dobrze wiedzieć, Styles, ale chyba prędko o tym nie przestanę myśleć. Cholera! Jeden pieprzony wyjazd i tyle się działo! Pierdole, nigdzie nie wyjeżdżam. Będę siedziała w Nowym Jorku i nie ruszała się ze swojego apartamentu. Może wtedy przestanę robić głupstwa.
- Okej.. - przyłożyłam dłoń do czoła i przymknęłam oczy, by po chwili ponownie ujrzeć przed sobą poważny wyraz twarzy bruneta - Zapomnijmy o tym. Co się wydarzyło w Vegas, zostaje w Vegas.
Ale mi się wzięło na przytaczanie takich przysłowi. Ugh, serio, więcej nie piję.
- Nie wygadasz się? - zapytałam.
- Możesz na mnie liczyć.
- Dzięki. - powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka - Masz szczęście, że nie mam czasu na opierdzielenie ciebie i Tomlinson'a.
Odsunęłam się od niego, by spojrzeć w jego przerażone oczy.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Oj, doskonale wiesz. - odparłam - Jeszcze jedna taka akcja, a obiecuję ci, że jak z tobą skończę to własna matka cię nie pozna.
Przerażenie przeradziło się w strach.
- Co mi niby możesz zrobić? - w jego głosie, serio, można było usłyszeć obawę i wahanie.
- Chyba nie chcesz stracić tych swoich włosów, mhm? - momentalnie jego dłonie powędrowały na głowę.
- Nie ośmielisz się...
- Och, owszem. Zrobie to. - powiedziałam powoli.
- Miłego lotu, Cher! - pocałował mój policzek i wrócił do hotelu.
Podniosłam swoją głowę, co było cholernie trudne, zważywszy na stan, w jakim się znajdowałam, i usiadłam na łóżku, by widzieć cały pokój. Rany, trzy butelki po wódce, paczki chipsów, kilka opakowań po batonach - były porozrzucane po podłodze. Nie sądziłam, że było aż tak źle. Czy ja już kiedyś nie obiecałam sobie, że więcej nie wypiję tyle alkoholu? Mhm, powinnam to zrobić, bo nie zaprowadzi mnie do czegokolwiek dobrego.
Pod wpływem nacisku na tors Harry'ego (tak, to było konieczne, gdyż nie widziałam innego sposobu, by usiąść), mój towarzysz poruszył się zarzucając swoją dłoń na moje plecy, co całkowicie uniemożliwiło mi zejście z łóżka. Szturchnęłam bruneta w ramię, jednak to nic nie dało.
- Harry - powiedziałam cicho, ledwo słyszałam swój głos, taki był słaby - Harry, odsuń się.. - wysiliłam się na normalny ton.
Mój przyjaciel mruknął coś pod nosem, jednak zauważyłam, że jego powieki uniosły się ku górze. Zielone tęczówki, przez chwilę były nieobecne, jednak, gdy napotkały moje spojrzenie, natychmiast ujrzałam w nich pewnego rodzaju rozbawienie.
- Hej. - szepnął.
- Tak, cześć. Chcę wstać. - odpowiedziałam, a wtedy oczy chłopaka powędrowały na jego rękę. Od razu ją cofnął, uśmiechając się głupio.
Podniosłam się z materaca i stanęłam na równe nogi. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się ciemność, więc musiałam oprzeć swój ciężar ciała o ramę łóżka. Kiedy odzyskałam całkiem ostrość w wiedzeniu, skierowałam się do mini lodówki, w której znajdowały się butelki z wodą. Jedną z nich, rzuciłam Harry'emu, trafiając w jego ramię, co nie wywarło na nim żadnego wrażenia, a drugą otworzyłam i wypiłam tyle, ile potrafiłam za jednym razem. Kiedy choć trochę ugasiłam swoje pragnienie, poprawiłam swoją czarną bluzkę i, nie zważając na obecność Styles'a, wyszłam z pokoju, zostawiając za sobą cały ten bałagan.
W jakimś stopniu chciałam pamiętać, co się wydarzyło w nocy, po wypiciu tylu butelek wódki, jednak intuicja mi mówiła, iż wolałabym o tym nie wiedzieć. Na Harry'ego też nie mogłam liczyć, ponieważ, no, nie oszukujmy się, nie wyglądał na osobę, która przestała pić po jednym szocie, czy coś.
Prawda była taka, że wolałam żyć w niepewności niż potem czegoś żałować albo obwiniać się o ewentualne COŚ. Postawa godna naśladowania, nie ma co. Czasem zastanawiałam się, co te wszystkie nastolatki we mnie widziały. Przecież nie byłam dziewczyną, której zachowanie jest warte, potocznego "małpowania". Popełniłam wiele błędów, paliłam i, cóż, nie uważałam, iż dobrze postępowałam. Bycie idolką tysięcy, do czegoś zobowiązuje, jednak ja nie czułam tej całej odpowiedzialności. Może to głupie, ale bardzo ciekawe przemyślenia.
Korytarz, który miałam zastać pusty (czytaj zero One Direction), okazał się być skażony przez 2/5 zespołu. I to jeszcze, żeby tego było mało, osoby te były tymi, które miałam zamiar przez jak najdłuższy czas, omijać szerokim łukiem.
Dlaczego ja mam takiego pecha?!
Obaj wpatrywali się w siebie przez chwilę, mierząc się spojrzeniami. Blondyn wyglądał na cholernie wkurzonego, a szatyn na niewiele gorszego. Zastanawiało mnie kilka rzeczy. Po pierwsze: co on, do jasnej cholery, robili nie na swoim piętrze?! po drugie: dlaczego tak krzyczeli; po trzecie: czemu nikt nie zwrócił im uwagi na to, że był wczesny ranek, a oni zakłócali spokój hotelu!? Co było w tym najgłupsze? Moje zachowanie, bo zamiast ukryć się albo uciec, to stałam jak słup soli i wpatrywałam się w nich ze zdziwieniem.Louis zauważył mnie pierwszy i jego tęczówki, za wszelką cenę, starały się unikać kontaktu z moimi. Niall podążyłza wzrokiem swojegokolegi i, gdy mnie ujrzał, jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił; ostre rysy ustąpiły rozluźnieniu, a oczy odrobinę zabłyszczały. Boże, te oczy! Jednym słowem - cudowne.
Ugh, powinnam się ogarnąć.
Nie było w nich,przecież, nic tak wspaniałego. No, poza głębią, niekończącą się czeluścią, troską i... zaczynałam wtedy naprawdę wariować. Pokręciłam głową na boki, by odgonić jakiekolwiek dobre uczucia, jakie przychodziły mi na temat Irlandczyka. Chociaż, byłe ze mną, serio, coś nie tak, skoro dawałam się omotać tylko i wyłącznie jednym spojrzeniem tych turkusowych tęczówek. Czy istnieją specjalne terapie o takim kierunku?
Och, oni nadal się we mnie wpatrywali, gdy ja dałam się ponieść swoim myślom. Stałam się zbyt rozkojarzona, a to, zazwyczaj nie wróżyło niczego dobrego.
- Moglibyście się tak nie drzeć? - zapytałam, chwaląc się w głowie za swój pewny głos. Nie ma co, pytanie wymyślone na poczekaniu, a tyle może uratować! - Niektórzy próbują jeszcze spać.
Ich przenikliwe spojrzenia były, po prostu, nie do zniesienia. Czułam się jak jakaś rzeźba w muzeum, i to taka jakby naga, a przecież byłam ubrana! Ugh.
- Ty, czy Harry, co? - ton, jakim mówił Horan mnie trochę zabolał.
- Pilnuj lepiej swojej Selenki.- odparłam.
Rany,jego wyraz twarzy znowu uległ zmianie. W oczach blondyna ujrzałam ciskające we mnie błyskawice.
- Cher, myślę, że przesadzasz. - Niall nie wyglądał na zadowolonego. Och, cóż za nowość. - Z resztą-
- Niall, daj spokój. - przerwał mu Louis- Obrażając siebie nawzajem, do niczego nie dojdziecie.
Och, Tomlinson, wielki znawca, się odezwał!
- Zamknij się. - odparłam w tym samym momencie, co Niall, co, nie powiem, trochę mnie zaintrygowało. Gdy, jednak zdałam sobie sprawę ze swoich myśli, natychmiast przerwałam ich tok i wymierzyłam wskazującym palcem w Irlandczyka. - Mam gdzieś to, czy się z kimś spotykasz, czy nie. Nie jesteśmy już razem i nie wtykam nosa w twoje sprawy, więc zrób coś dla świata i też tego nie rób.
Szatyn, który stał obok swojego kolegi, załamał ręce; po czym oparł się o ścianę i zaczął się przyglądać tej scenie z założonymi rękoma na piersi. Cóż za odmiana!
- Z tego, co pamiętam, to nie bardzo ci się podobało to, że wyszedłem wczoraj z Seleną. - stwierdził twardo blondyn.
Cholera, on uderzył w mój czuły punkt. Fakt, czułam się okropnie; cała, od środka, pękałam, ale... nie, właściwie to nie ma żadnego "ale". Byłam zazdrosna i przyznaję sama przed sobą, że tak było, jednak nie sądziłam, iż Niall wyciągnie to przeciwko mnie. Nie sądziłam, że jest ku temu zdolny.
- Chyba nie zauważyłeś jednego, pewnego, dość ważnego szczegółu, Horan. - przyznam szczerze, iż nie spodziewałam się, że mój ton będzie taki ostry - Mam gdzieś to, z kim się spotykasz. Jak dla mnie, mógłbyś przestać istnieć!
Sama sobie przeczyłam. Byłam cholerną idiotką. I to jeszcze okazywałam to publicznie.
Niall uniósł swoje brwi ku górze, widocznie zaskoczony moim wyznaniem, które, z jednej strony było wypowiedziane, trochę, pod wpływem emocji. Okej, w pełni, pod ich wpływem, ale pewna część mnie chciała, całkowicie o nim zapomniała i zaczęła żyć normalnie. Ugh, cały czas to samo. Już sama miałam dosyć swoich myśli. Stanowczo za dużo myślę.
- Skoro tego chcesz, to proszę cię bardzo. Znikam. - rzucił Horan, wymachując rękoma, widocznie zdenerwowany - Do nie zobaczenia.
Po tych słowach, odszedł w kierunku schodów. Louis chciał go zatrzymać, jednak ten odepchnął go, dając do zrozumienia, iż nie potrzebuje jego wsparcia. Tomlinson, zaskoczony, spojrzał na mnie i westchnął. Och, trudno by było tego nie zrobić, kiedy widzi się eks dziewczynę swojego przyjaciela, która, za pewne, wyglądała jak sto nieszczęść. Tak, właśnie, nie pomyślałam, by spojrzeć przed wyjściem ze swojego pokoju w lusterko. Genialna ja.
- Cher.. - chłopak chciał do mnie podejść i, za pewne, przytulić, jednak odeszłam od niego, kierując się z powrotem do swojego pokoju.
Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się takiego... czegoś. Sama nie wiedziałam jak to nazwać. Sceną zazdrości? Chyba byłoby to najodpowiedniejsze określenie. Czyli wychodziło na to, że Harry musiał się wygadać któremuś z chłopaków, że wychodzi do mnie, bo nie było innego wytłumaczenia tej sytuacji. Chyba, że ktoś z nadmiarem inteligencji (albo jej brakiem), wszedł do mojego pokoju i zauważył mnie i Styles'a leżących w łóżku. Cholera. W jednym łóżku. Razem. Wtulonych w siebie. Od razu w głowie takiego osobnika urodziłoby się z milion dziwnych scenariuszy, które, nawet w połowie nie równałyby się z prawdą. Istniało też prawdopodobieństwo, że któryś z zespołu śledził Styles'a, ale to raczej niemożliwe. Grali wcześniej koncert, więc byli zmęczeni, za pewne. Komu by się chciało wychodzić z pokoju? No, z wyjątkiem Seleny i Niall'a, którzy spędzili miły wieczór. O ile środek nocy można zaliczyć do pory na randki.
Kiedy weszłam do swojego pokoju, od razu rzuciłam się w stronę swojej walizki. Wrzuciłam tam swoje rzeczy, w międzyczasie zdejmując z siebie stare ubranie i zmieniając je na nowe: ciężkie buty, krótką, bo przed kolana, spódnicę w panterkę, oraz czarną bluzkę, na którą zarzuciłam skórzaną kurtkę. Włosy spięłam w koka i dopiero, gdy stanęłam przed lusterkiem dotarło do mnie jak okropnie wyglądałam; podkrążone oczy, blada cera - zombie. Wszystko to sprawiało, że chciało mi się rzygać. Przemyłam twarz wodą, po czym pomalowałam rzęsy tuszem, a na policzki nałożyłam odrobinę różu. Wyglądałam znośnie.
Wyszłam z łazienki, a na łóżku zauważyłam Eleanor. Harry musiał już danow wyjść, za co będę musiała mu cholernie podziękować. Nie chciałam, w tamtym momencie, nikogo widzieć. Calder wpatrywała się we mnie zaskoczona moim delikatnym, bo wymuszonym, uśmiechem.
- Przepraszam cię. To nie miało się tak skończyć. - odparła, po chwili milczenia.
- Co dokładnie masz na myśli? - założyłam ręce na piersi, nie spuszczając swojego wzroku.
Brunetka uniosła na mnie spojrzenie. Nie wyglądała na pewną siebie. Bardziej na zagubioną dziewczynę. No i dochodziła jeszcze kwestia tych przeprosin. Na serio, czegoś żałowała. To było widać.
- Sprowadziłam cię tutaj, bo to była część "niezawodnego planu" Harry'ego i Louis'a. - powiedziała, wzdychając - Poprosili mnie o to, ponieważ chcieli pogodzić ciebie i Niall'a.
- Co?! - o rany. Normalnie jak ich dorwę to pozabijam. Jakim, niby prawem, to zrobili? Raczej chcieli zrobić, ale chęci też się zaliczają.
- Teraz już wiem, że to nie był dobry pomysł. - szepnęła brunetka - Ale zrozum, Cher, raniąc siebie, wraz z Niall'em ranicie też nas.
- Chrzanisz, El.
- Nie, taka jest prawda. - uniosła swój głos - Nawet sobie nie wyobrażasz, co Niall przeżywał, gdy zerwaliście..
- Może, na przykład, powinien z pięć razy pomyśleć, zanim coś zrobi. - przerwałam jej.
- Tak, może masz racje, ale, kurde, Cher. Wina też leży po twojej stronie.
- Przepraszam, co? - nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. I to jeszcze z ust swojej, jak myślałam, przyjaciółki.
- Mogłaś walczyć o ten związek, a nie, na poczekaniu się poddałaś. Byliście parą idealną.
- Zbyt idealną. - wtrąciłam się - Słuchaj, Eleanor. Naprawdę, nie chcę się z tobą, na ten temat kłócić. - zeszłam z tonu - Doceniam to, co chcieliscie zrobić, ale nic już nie sprawi, że do siebie wrócimy. Jasno dał mi to do zrozumienia, zaledwie pół godziny temu. Z resztą, ja jemu też. Nie mam zamiaru patrzeć na niego i to jeszcze w towarzystwie Gomez. Wolę stąd wyjechać teraz niż przeżywać wewnętrzne katusze.
Calder wstała z łóżka i podeszła do mnie. Złapała mnie za przedramiona, a jej oczy świeciły desperacją.
- Oboje jesteście tacy uparci. - szepnęła.
- Już to gdzieś słyszałam.
- Może nie będziecie już parą, ale czy warto jest marnować tę przyjaźń?
- Niczego od niego nie chcę. Po prostu.. - zawahałam się - Pragnę wrócić do Nowego Jorku i uwadać, że on nie istnieje.
- To nie jest możliwe. - zauważyła Eleanor.
Wyprostowałam swoje dłonie i wyminęłam przyjaciółkę, siadając na łóżku. Calder stała przez chwilę w miejscu, wpatrując się we mnie.
- On ma Selenę. Nie jestem mu potrzebna.
- Och, zejdź w końcu z Seleny. - brunetka podeszła do mnie i usiadła obok - Nie widzisz tego, że Niall robi ci tylko na złość? On niczego do niej nie czuje. Testuje twoją cierpliwość.
Przepraszam, że się powtórzę, ale co?
Dlaczego, niby, miałabym w to uwierzyć? Przecież miłości się nie wybiera i równie dobrze mógł tego nie udawać. Chociaż.. scena na korytarzu coś już tłumaczy. Wyglądał i zachowywał się jakby był naprawdę zazdrosny. Ale o kogo? Musiał widzieć mnie i Harry'ego. Okej, ale to nie sprawia, że polecę do Horan'a i wpadnę mu w ramiona.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? - zapytałam się Calder.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Louis mi mówił. Z resztą, Liam też nie popuszcza Niall'owi. Pilnuje go i o wszystko ma wąty.
Mhm, ciekawe. Mów dalej.
- To znaczy? - ugh, nie powinnam pokazywać, że mi na tym zależy, ale to było silniejesze ode mnie. Naprawdę, przydałaby mi się jakaś terapia wstrząsowa.
- Nie wiem konkretnie, ale z tego, co słyszałam, to Niall się bardzo zmienił. Jakby stracił panowanie nad swoim życiem. - odparła dziewczyna.
Skąd ja znam to uczucie?
- I tak dłużej tutaj nie zostanę, El. - poinformowałam ją - Wolę wiedzieć, że jestem tysiące kilometrów od niego. Od nich.
Eleanor skinęła głową.
- Właśnie, to, co powiedziałaś wczoraj...
- Nie cofnę tego i nie przeproszę Louis'a. - przerwałam jej, domyślając się, do czego zmierzała - Zasłużył sobie na te słowa. Może to jest z mojej strony chamskie, ale nie mam ochoty na kolejne przeprosiny z jego ust, skoro nic one nie znaczą.
Stanowczo za dużo mówiłam. Samo to, że tak otworzyłam się przed Eleanor było trochę zaskakujące, ponieważ nigdy z nią tak wprost nie rozmawiałam. Zazwyczaj to Perrie była moją "ofiarą" w zwierzaniu się.
- Okej. Masz rację, zasłużył sobie. - podsumowała brunetka, co wywołało uśmiech, taki szczery, na moich ustach - ale nie zapomnij o nas, Cher.
- Dlaczego miałabym zapomnieć? Nie mam takiego zamiaru. No, chyba, że chcesz się mnie pozbyć. To już inna bajka.
- Nie mów tak. - zaprzeczyła dziewczyna - Dobrze wiesz, że różnie w życiu bywa.
Może Eleanor nie była już w ciąży, nie działały na nią tak hormony, nie miała tych swoich dziwnych humorków, ale w tamtym momencie, zachowywała się jakby właśnie do niej to wróciło. Bredziła. Po prostu.
Przytuliłam ją do siebie.
- Jesteś dla mnie jak siostra, El. Nigdy o tobie nie zapomnę. - szepnęłam - w ogóle, muszę w końcu odwiedzić cię w Londynie i zobaczyć jak miewa się Tommy.
Brunetka się zaśmiała.
- Daje popalić. - odpowiedziała - Ale jest największym szczęściem, jakie mnie spotkało.
- A Louis? - zapytałam, uśmiechając się.
- Och, on to tylko taki bonusik. - zachichotała Calder, co i ja zrobiłam.
Właśnie tego mi brakowało - rozmowy.
*
Mogło to się wydawać dziwne, ale zanim opuściłam hotel w Las Vegas, pożegnałam się z Liam'em i Zayn'em, z którymi, w sumie, to nie zamieniłam prawie słowa. Gdy chłopcy i Eleanor wrócili do swoich pokoi (z tego, co mi mówiła Calder, to miała wylecieć późniejszym samolotem), przed hotelem zostałam tylko ja i Harry, który wyglądał na szczęśliwego, a pytanie moje brzmiało: "dlaczego?" Warto też wspomnieć, że ani Lou ani Niall nie pojawili się, by powiedzieć mi głupie "cześć", za co byłam bardzo wdzięczna.
- Co jest? - zapytałam, patrząc w zielone tęczówki przyjaciela.
Chłopak podrapał się po karku. Nie lubiłam, kiedy to robił. Jakoś tak działało mi to na nerwy.
- Pamiętasz coś z wczorajszej nocy?
Och.
- Niewiele. - zaczęłam - Przyszedłeś z butelką wódki, ale chyba wypiliśmy więcej.. Chyba gadaliśmy, a potem mi się film urwał.
- Pominęłaś najzabawniejszą część. - odparł, a ja uniosłam brwi ku górze - Tak mi się wydaje, że, um... my się całowaliśmy.
O. Mój. Boże.
Dlaczego, jednego cholernego dnia nie mogę nie mieć problemów? Czy ja o tak wiele proszę?
- Co w tym zabawnego?! - Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież byłam pewna, że nic się nie wydarzyło. Nigdy nie robię takich rzeczy. - Ktoś o tym wie?
- Nie. - odpowiedział, a mi kamień spadł z serca - Chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę to niczego nie zmienia. Po prostu byliśmy pijani i tak jakoś wyszło.
Dobrze wiedzieć, Styles, ale chyba prędko o tym nie przestanę myśleć. Cholera! Jeden pieprzony wyjazd i tyle się działo! Pierdole, nigdzie nie wyjeżdżam. Będę siedziała w Nowym Jorku i nie ruszała się ze swojego apartamentu. Może wtedy przestanę robić głupstwa.
- Okej.. - przyłożyłam dłoń do czoła i przymknęłam oczy, by po chwili ponownie ujrzeć przed sobą poważny wyraz twarzy bruneta - Zapomnijmy o tym. Co się wydarzyło w Vegas, zostaje w Vegas.
Ale mi się wzięło na przytaczanie takich przysłowi. Ugh, serio, więcej nie piję.
- Nie wygadasz się? - zapytałam.
- Możesz na mnie liczyć.
- Dzięki. - powiedziałam i przytuliłam się do chłopaka - Masz szczęście, że nie mam czasu na opierdzielenie ciebie i Tomlinson'a.
Odsunęłam się od niego, by spojrzeć w jego przerażone oczy.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Oj, doskonale wiesz. - odparłam - Jeszcze jedna taka akcja, a obiecuję ci, że jak z tobą skończę to własna matka cię nie pozna.
Przerażenie przeradziło się w strach.
- Co mi niby możesz zrobić? - w jego głosie, serio, można było usłyszeć obawę i wahanie.
- Chyba nie chcesz stracić tych swoich włosów, mhm? - momentalnie jego dłonie powędrowały na głowę.
- Nie ośmielisz się...
- Och, owszem. Zrobie to. - powiedziałam powoli.
- Miłego lotu, Cher! - pocałował mój policzek i wrócił do hotelu.
______________________________________________________________________
Heej. Witam was. Rozdział jest dziwny, ale musiałam go dodać. Za ewentualne błędy przepraszam, ale nie chce mi się ich sprawdzać. Wiem, nieodpowiedzialne zachowanie, ale tak już mam.
Rozdział na ATAL pojawi się o północy :)
Achhh, i jeszcze jedno. Zapraszam bardzo serdecznie na mój nowy projekt, który prowadzę z @Irydda : BW&GA. Nietypowe opowiadanie z 1D w roli głównej. Zapraszam. x
Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, ale postaram się go napisać jak najszybciej, co będzie trudne, bo w najbliższym tygodniu codziennie mam jakąś kartkówkę albo sprawdzian + kilka szmat do poprawienia, to już masakra jakaś.
Nie mniej, trzymajcie się. Kocham was <3
pierwsza!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle. Jesteś genialna i masz neisamowity talent! Piszesz naprawdę rewelacjnie;3
Nie moge się doczekać następnego rozdziału, życzę weny!
x
Uwielbiam kiedy udowadniasz, że pomysły nigdy Ci się nie kończą. Jestem cholernie ciekawa o czym Lou rozmawiał z Horanem przed pokojem Cher! Fakt, że wszyscy na około wiedzą, że Niall za pomocą Gomez chce tylko rozdrażnić Lloyd podnosi mnie na duchu. Jest jeszcze nadzieja dla Chiall'a! :)
OdpowiedzUsuńEl w tym opowiadaniu jest tak czarująca jest *__* myślę, że porządnie namieszała brunetce w głowie. Może to coś da.
Louis jako bonus? Hoho dobrze że tego nie słyszał :D
Lubie jak opisujesz uczucia Cher i wg, ale może wprowadzisz jakiś wątek innych bohaterów? Wiesz, że uwielbiam wszystko co piszesz, więc to tylko mała sugestia;)
Życzę ci duuuużo motywacji do nauki, wierzę że wszystko napiszesz na najlepsze oceny:*
Całuje i już czekam na ciąg dalszy! :>
Yey!
OdpowiedzUsuńTen dzień jest cudowny, a to wszystko dzięki Wam! Nowy rozdział najpierw na Lost, a teraz u Ciebie! Boże, dziewczyny, jak ja Was kocham!
Nie wiem dlaczego uważasz, że ten rozdział jest dziwny. Niby w którym momencie? O co Ci chodzi, kochana? Czytając, nie miałam się do czego przyczepić, wszystko wyszło Ci idealnie! Masz moja droga cholerny talent i potrafisz go wykorzystać. Kocham Twoją twórczość, pomysły, opowiadania. To się nigdy nie zmieni. I uwielbiam to w jaki sposób ta historia na mnie wpływa. Przezywa to, jakby wszystkie te wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości. Pisałam Ci już kiedyś, że czasami mam wrażenie jakbyś opisywała autentyczne sceny z życia bohaterów <3
Strasznie nie lubię, jak wypisujesz, że rozdział jest beznadziejny czy bla bla bla! URGH! Nigdy takie nie są! Wbiłaś to do główki? Cieszę się! <3
Taka tylko jedna malutka uwaga. Nie rób już nigdy takich scen pomiędzy Cher i Harrym, bo boję się, że zacznę ich shippować! A nie mogę porzucić Nialla! Chociaż mnie odrobinę wkurwił w tej części. Zresztą, zaraz... Cher też! Tak! Po raz pierwszy! I to się tyczy tego co powiedziała jej El. Dlaczego do jasnej cholery tak szybko się poddała?!
Teraz wszystko się sypie i ciężko mi jest na to patrzeć.
Trochę się rozpisałam. Jak nigdy :) Chyba przez to chcę Ci wynagrodzić moje poprzednie krótkie komentarze. Jakoś czuję się natchniona przez Ciebie, haha :) Oby było tak cały czas.
Czekam na następny. Życzę dużo weny i powodzenia w szkole x
KC <3
Ah co za wypad, biedna Cher, ja w życiu tyle nie przeżyłam podczas takiego wypadu gdziekolwiek, whatever, ja to nie Cher :D
OdpowiedzUsuńAle Hazz i Cher, normalnie aww, mogliby być razem. Nie, shh co ja gadam, chcę powrotu Chiall! <3
Nie pomyślałabym, że te ćwoki posuną się do spisku, no i że Cher tak szczerze porozmawia z El, ale to było miłe :)
Czekam na kolejny rozdział, ten był wręcz, wybacz za to słowo, takie niepoetyckie, ale ZAJEBISTY.
<3
I czcionka jest w porządku, serio :)
@TheAsiaShow_xx
Ja chcę Chiall'a!....... ale rozumiem Cher...,tylko Niall mnie wnerwił,znów... ale opowiadanie jest genialne<3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńAhh, ta Cher, nie mogę z tą dziewczyną. Kocha Nialla, ale za wszelką cenę mu tego nie pokaże, bo nie widzi, no cóż, podstawowych rzeczy. Chociaż, gdybym była na jej miejscu, też nie mogłabym za bardzo uwierzyć w to, że Niall prowadza się ze śliczną gwiazdką popu tylko dla wzbudzenia zazdrości. Uwielbiam ich oboje jako parę, ale w tym momencie strasznie mnie wkurzają, bo ... no cóż, są do siebie stanowczo, stanowczo zbyt podobni. Ich reakcje i w ogóle... Podczas tej kłótni na korytarzu powinnam była poczuć smutek i tak dalej, ale widząc, jak to wszystko wygląda, jak w idealnie podobny sposób obrzucają się przykrymi słowami.... raczej wiedziałam, że to nie może się tak skończyć :D
OdpowiedzUsuńA poranek Cher i Harry'ego bardzo mi się podobał, zwłaszcza, jak on był rozbawiony od samego rana. Coś słabego mieli tego kaca, zwłaszcza po trzech butelkach wódki i innych dodatkach. Ja bym się pewnie przez cały dzień z łóżka nie zwlokła, a tu proszę, Cher miała siłę WSTAĆ, opieprzyć Nialla i Louisa (który nadal mnie strasznie irytuje, tak zupełnie wtrącając) i jeszcze się spakowac. Nie mówiąc o wycieczce na lotnisko.
Wiesz, że uwielbiam to opowiadanie i za każdym razem, kiedy dostaję powiadomienie o nowym rozdziale, mam szeroki uśmiech na twarzy. Cieszę się, że pewnego dnia wpadłaś na Torn i zostawiłaś adres - to była najlepsza decyzja, jaką mogłaś podjąć :D A dla mnie najlepsza okazja, jaką mogłam wykorzystać, ponieważ jesteś nie tylko świetną pisarką, ale też wspaniałą dziewczyną i zawsze będę Ci to powtarzać <3