sobota, 2 listopada 2013

036 Wspomnienia

    Podniosłam się ze swojego wygodnego łóżka i westchnęłam cicho. Słońce wpadało do mojego pokoju przez okno, a dzięki temu, iż pogoda dopisywała - nie miałam najmniejszej ochoty na wizytę w studio, by nagrać piosenkę. Oczywiście, że zależało mi na szybkim wydaniu płyty, ale ostatnie wydarzenia w Las Vegas przyprawiały mnie o wymioty. Nie miałam pojęcia, jak długo jeszcze wytrzymam w moim stanie.. mhm, właściwie to byłam jak zombie. Wpierałam samej sobie, że wcale Go nie potrzebuję; jego obecności, towarzystwa, czy też tego uśmiechu. Byłam najgłupszą osobą, jaką znałam, kiedykolwiek. No, wyłączając Harry'ego. Od dwóch dni zamęczał mnie swoimi telefonami i esemesami, dzięki czemu, chcąc, niechcąc, byłam na bieżąco, co do One Direction. Mieli mieć koncert, w Nowym Jorku, co..
    Nie, nie mogłam myśleć o tych neardertalczykach, kiedy moim jedynym priorytetem było ogarnięcie się, a następnie zjedzenie jakiegoś niskowartościowego śniadania i podróż do studio Syco.
    Wykonanie podstawowych, porannych czynności, zabrało mi aż pół godziny, ponieważ moje  włosy za cholerę nie chciały się ułożyć, a brak mojego fryzjera wszystko utrudniał. Tak, nie za często korzystałam z jego usług, jednka odkąd mieszkałam w hotelu, pozwalałam sobie na takie zabiegi.
    Ubrana w podarte jeansy, Conversy oraz czarną koszulkę z nadrukiem, zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę oraz szary szalik. Chwytając w dłoń czarno-bordową torbkę, wyszłam z pokoju hotelowego i skierowałam się do recepcji, gdzie zostawiłam swój klucz.
    Chłodne, amerykańskie powietrze uderzyło w moją twarz, kiedy opuściłam hotel. Ku mojemu zaskoczeniu, przed całym budynkiem spotkałam, zaledwie, kilku moich fanów, którym poświęciłam parę  minut. Dbałam o nich. Byli dla mnie bardzo ważni i to nie było nic, co można by było porównać do statystyk, dotyczących sprzedaży moich singli - nie. Oni byli dla mnie jak rodzina; daleka, w różnych zakątkach świata, ale byli tam, w jakieś mierze dla mnie i ze mną. Byłam im cholernie wdzięczna.
    Nowy Jork, w ten listopadowy poranek był bardzo żywy, jak zawsze. Żółte taksówki, które jeździły po ulicach tworzyły tę atmosferę, jaką można byłoby tylko poczuć, będąc tam. Zaznałam już kilkugodzinne stanie w korkach, kilometrowe kolejki w sklepach, czy inne dziwne, ale naturalnie przeciętne wypadki. Nie było też nic nadzwyczajnego w tym, iż idąc chodnikiem, wzdłuż jednej z ulic, która prowadziła do studia, żółty pojazd, tak bardzo charakterystyczny dla NY, zatrzymał się przy latarni, a drzwi od strony pasażera, otworzyły się. Ujrzałam, po chwili, chłopaka, wychodzącego z samochodu, a moje oczy, niemalże wyszły z orbit. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Nastolatek, ubrany był w ciemne rurki, vansy, blulzę z jakimś napisem oraz ciemną kurtkę. Na oczach miał ciemne Ray Bany (aviatory), a na głowie znajdował się naciągnięty kaptur, co całkowicie uniemożliwiło mi rozpoznanie tego gościa. Przekręcił głowę w stronę kierowcy i wyjął swój portfel z kieszeni, po czym podał kilka banknotów taksówkarzowi.
    Wzruszyłam ramionami i, wracając swoimi myślami na ziemię, ruszyłam przed siebie. Niestety, nie dane mi było daleko zajść, gdyż poczułam na swoim przedramieniu czyjąś dłoń, która jednym ruchem mnie zatrzymała. Moje serce zaczęło szybciej bić, kiedy odwróciłam się w stronę tego samego chłopaka, który wyszedł z taksówki. Co skłoniło mnie do tego, bym spacerowała sobie po mieście sama, bez ochroniarza, kogokolwiek? Oczywiście, moja  niezależność. Brawa dla niej.
    Kiedy zaczęłam się wyrywać, jego uścisk zelżał.
    - Cher, to ja. - usłyszałam, a kiedy chłopak zauważył, iż moje przerażenie  się tylko nasiliło, zdjął  z nosa okulary i momentalnie odetchnęłam. Turkusowe teczówki patrzyły na mnie z tą swoją charakterystyczną intensywnością - Przecież nic ci nie zrobię.
    - No, tego nie byłabym taka pewna. - mruknęłam pod nosem, jednak w pewnym sensie byłam wdzięczna losowi, iż było to tylko Tomlinson. W sumie, to AŻ Tomlinson. Nie wiem już, co byłoby gorsze: spotkanie z seryjnym mordercą, czy też właśnie z nim
    Nie rozumiałam, w jakim celu stał tam przede mną i wlepiał ten swój kretyński wzrok w moją osobę. Musiałam jak najszybciej stamtąd uciec, a jedyną drogą było przejście dwóch przecznic, by dostać się do studia.
    - Jak mnie znalazłeś? - zapytałam, lekceważąc swoje myśli, na temat ucieczki.
    - Eleanor dała mi adres hotelu. - odpowiedział - A Liam pogrzebał w rozpisie SycoM. To nie było trudne.
    Oni zaczęli mnie przerażać, dosłownie.
    - Moglibyśmy przejść w jakieś..mniej zatłoczone miejsce? - szatyn założył ponownie na nos swoje okulary przeciwsłoneczne, co całkowicie mnie rozbawiło, ponieważ  niebo nad Nowym Jorkiem było zachmurzone.
    Westchnęłam, jednak skierowałam się do bramy Central Parku. O tak wczesnej porze, z tak denną pogodą, z pewnością nie spotkalibyśmy tam zbyt wielu nowojorczyków.
    Louis dotrzymywał  mi kroku, jednak nie odezwał się ani słowem, za co byłam mu wdzięczna. Brakowało mi jeszcze tego, by z nim rozmawiać. W tej akurat kwestii, to musiałam wnioskować, iż właśnie po to przyjechał. Kto normalny, podkreślam słowo normalny, chciałby tłuc się przez całe miasto tylko po to, by powiedzieć "cześć, jesteśmy w Nowym Jorku".
    Z resztą, Tomlinson był zbyt zajęty chowaniem się pod swoim kapturem. Kilka dziewczyn wpatrywało się w niego jakby wokół jego osoby świeciła jakaś kolorowa aura. Nie rozumiałam tego  trochę. W końcu, Nowy Jork, jest pełen gwiazd, ale w sumie, to żaden normalny celebryta nie wyszedłby w biały dzień na zatłoczoną ulicę. Nie taka gwiazda; rozchwytywana, popularna, ważna.
    Usiadłam na zielonej ławce, a po chwili dołączył do mnie chłopak. Przez kilka minut, oboje milczeliśmy, a jedynym dźwiękiem, jaki zagłuszał ciszę, były odgłosy miasta; jazda samochodów, rozmowy ludzi, muzyka.
    - Muszę iść do studia, Louis. - przerwałam tę cisze między nami.
    Szatyn rozejrzał się po okolicy, a następnie zdjął kaptur bluzy ze swojej głowy i przejechał dłonią po włosach, by te miały możliwość ułożyć w tak zwany, artystyczny nieład. Ray Bany chłopaka wylądowały w jego dłoni, a wzrok utkwił we mnie. Znowu.
    - Powinnaś wiedzieć, że nie chciałem, byś wyjeżdżała z Londynu. - zaczął Tomlinson, a ja mimowolnie na niego spojrzałam. Wyglądał naprawdę poważnie. - Wiele przeszliśmy, wszyscy. Pewne rzeczy się zmieniły, wydorośleliśmy, ale wydaje mi się.. nie, ja to wiem, że zachowałem się jak cholerny dupek, wtedy w Anglii.
    Przeszłość ciągle mnie prześladuje. Wymarzcie to z mojego życia.
    - Przestań. - szepnęłam. Louis wyglądał na zaskoczonego, więc kontynuowałam. - Przestań być taki miły. Znacznie lepiej mi się z tobą rozmawia, kiedy jesteś tym egoistycznym dupkiem.
    - Okej, już zgłupiałem. - wokalista oparł się o plecami o ławkę.
    - Wróć do tego, przez chwilę, co było, kiedy mnie nienawidziłeś. - odparłam. Sama nie wiedziałam, co chciałam tym  osiągnać. Po prostu byłam ciekawa. - I powiedz mi, co naprawdę czujesz.
    Przez chwilę wpatrywał się we mnie jakbym była brudna, czy coś.
    - Co chcesz tym osiągnąć?
    - Czym? - zapytałam, unosząc brwi ku górze.
    - No, tym wszystkim. - wyrzucił dłonie w powietrze. - Chcesz, bym powiedział ci całą prawdę o tobie? Bym wykrzyczał ci w twarz jak bardzo cię wtedy nienawidziłem? Czy może chcesz, żebym powiedział jak ranisz samą siebie? A może po prostu to nie ma sensu!
    Uśmiechnęłam się pod nosem. Zależało mi na tym, aby chłopak dał upust swoim emocjom, a wiedziałam, że od jakiegoś czasu chciał to wszystko powiedzieć. No, bo, kto by nie chciał?
    - Kontynuuj.  - wszystkie moje ruchy miały określony cel. Podobnie jak słowa. Chciałam, by Louis Tomlinson w końcu wybuchnął i powiedział mi coś, żebym poskładała swoje myśli.
    - Nie dam ci tej satysfakcji, Cher.  - odpowiedział natychmiast.
    - Dalej. Zrównałam cię z błotem, w Las Vegas, więc odwdzięcz się i zrób to samo ze mną. - widziałam w jego oczach błysk, który uświadomił mi, iż kroczę po cienkim lodzie.
    Szatyn pokręcił głową na boki.
    - Przyjechałem tutaj po to, by ci powiedzieć, że przepraszam za wszystko, czego nie zrobiłem. I za to, co zrobiłem.
    - Przestań chrzanić. - przerwałam mu, wstając z ławki. Stanęłam kilka metrów od niego i poprawiłam kosmyk swoich włosów. - Nie chcę od ciebie przeprosin. Jesteśmy przyjaciółmi, Louis. Mimo wszystko, jesteśmy przyjaciółmi.
    Gdybym powiedziała, że Tomlinson nie wyglądał na zaskoczonego, to bym skłamała. Chłopak, najwidoczniej, nie wierzył w to, co usłyszał. Otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak w porę mu przerwałam.
    - Tak, wybaczyłam ci, a teraz przejdźmy do konkretów. - ponownie zajęłam swoje miejsce obok niego - Co zamierzasz zrobić z Eleanor?
    - To znaczy?
    Dobra, już nigdy nie będę podważała stwierdzenia, że chłopcom ciężko jest załapać dany temat. Oni wręcz nie potrafią się skupić, nawet, kiedy próbują to robić. Ugh, to zawiłe.
    - Jesteście razem już bardzo długo. Macie dziecko. - powiedziałam powoli, a widząc jego wyraz twarzy, uderzyłam się  mentalnie w  twarz z otwartej ręki - Louis, chyba nie zamierzasz przez całe życie być w wolnym związku!
    Z ust chłopaka wydobyło się ciche "och", czyli mogłam założyć, iż zrozumiał to, co miałam na myśli.
    - Oświadczysz się jej? - zagadnęłam.
    Czy on testował moją cierpliwość? Czy może to ja byłam zbyt dziwna na normalną rozmowę? Cholera.
    - Em.. - chłopak podrapał się po karku, zerkając nerwowo w moją stronę. - Chciałem to zrobić w święta.
    Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jego odpowiedź. Jednak do świąt było jeszcze sporo czasu, więc istniało prawdopodobieństwo (odpukać), że coś mogło się nieświadomie zepsuć.
    - Pomyśl nad wcześniejszym terminem. W końcu, jesteście na tyle dojrzali, że miesiąc w tą, czy w tą nie powinien robić wam aż takiej różnicy. - wzruszyłam ramionami.
    - Pozwól, że ja o tym zadecyduję, a ty pilnuj, proszę, swoich spraw. Na przykład, zadzwoń do Niall'a i umówcie się na obiad.
    Przepraszam, co?!
    - Nie mam potrzeby do niego dzwonić. - odpowiedziałam. Tak, Cher, oszukuj sie dalej.
    - Jasne. - mruknął Tommo, poprawiając rękawy swojej kurtki - Nie możecie pogadać jak przyjaciele? Przecież byliście wspaniałymi przyjaciółmi.
    - Byliśmy, Louis.
    - A może nadal jesteście, a ty o tym nie wiesz?
    Możliwości są dwie: a) próbuje mnie podejść, bym pozwoliła sobie kierować emocjami, b) ma w tym swój interes. Istnieje jeszcze opcja "c)", czyli obie odpowiedzi są prawidłowe.
    - Czy to pytanie, a raczej prośba.. cokolwiek to jest, ma coś wspólnego z planem swatania mnie z Niall'em? - zapytałam - Bo, jeśli to jest ciąg dalszy pomysłu Harry'ego, czy twojego, to naprawdę nie ręczę za siebie.
    Louis uśmiechnął się ciepło w moją stronę.
    - Wierz mi, Harry nie ma teraz czasu na takiego typu gierki.. ja z resztą też nie. - odparł - Chcemy, byście byli razem; chociaż jako przyjaciele.    
    - Sorry, ale ja nie potrzebuję pomocy. - odpowiedziałam - Jest mi tak dobrze. Zrozum to, proszę. - spojrzałam na  zegarek w telefonie - A teraz, wybacz, ale jestem już spóźniona.
    Wstałam z ławki, biorąc swoją torebkę w dłoń i przeszłam kilka kroków. Następnie odwróciłam się jeszcze w stronę Tomlinsona i posłałam mu uśmiech.
    - Dzięki, że przyszedłeś, Lou.
    Chłopak odwzajemnił mój gest, a następnie odwróciłam się na pięcie i skierowałam się do wyjścia z Central Parku.

    Jakimś dziwnym cudem, udało mi się nagrać, a raczej zretuszować, kilka piosenek w trzy godziny, co było moim nowym rekordem. Nie, żebym wcześniej jakieś pobijała. Po prostu.
    Siedziałam na sofie, w hallu całego studia i czekałam na jakieś dokumenty, które musiał mi dostarczyć szef. Dwanaście minut bezsensownego wpatrywania się w sekretarkę, która zamiast pracować, malowała sobie paznokcie.
    Bawiłam się swoim telefonem. Co chwilę nachodziły mnie myśli, bym zadzwoniła do Horan'a i spróbowała sie z nim, w jakikolwiek sposób, dogadać. W sumie, to Louis mógł mieć rację. Nadal coś czułam do Niall'a, ale w szczególności tęskniłam za nim samym. Moglibyśmy nie być razem, ale bardzo chciałam wrócić do naszej przyjaźni.
    Znalazłam w kontaktach odpowiedni numer i rozpoczęłam połączenie. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. W chwili, kiedy spanikowałam, czyli nikt nie odbierał po czwartym sygnale, usłyszałam po drugiej  stronie zaspany głos, którego nigdy nie miałam odwagi zapomnieć.   
    - Halo? - mogłabym przysiąc, iż właśnie przecierał sobie oczy i spojrzał na wyświetlacz na swojej komórce, by dowiedzieć się, kto przeszkodził mu w drzemce - Cher?
    - Tak, em, hej. To ja. - jakim cudem, nie potrafiłam skleić żadnego zdania? - Obudziłam cię?
    Głupie pytanie.
    - Nie, nie spałem. - udawał niewzruszonego? - Nie przypuszczałem, że zadzwonisz.
    - Tak, ja też nie. - ups, powiedziałam to na głos?
    Chwila ciszy, dość niezręcznej.
    - Słuchaj.. - zaczęłam niepewnie - Nie chciałam na ciebie tak naskoczyć w hotelu. Po prostu... um, kierowały mną emocje i nie byłam do końca trzeźwa..
    - Nie tłumacz mi się, Cher. - czy on musiał cały czas powtarzać moje imie? Przecież z jego ust, to brzmiało jeszcze bardziej uroczo. - Sam nie zachowałem się lepiej.
Nie sądziłam, iż doczekam się dnia, w którym, w pewnym sensie, się pogodzimy. Choć do tego była jeszcze bardzo długa droga. Bynajmniej tak przypuszczałam.
    - Masz ochote się spotkać? - usłyszałam pytanie ze strony chłopaka, co całkowicie wmurowało mnie w kanapę.
    - Um, mam wolne popołudnie. - wzruszyłam ramionami, jakby chłopak mógł to ujrzeć.
    Rany, co ja robiłam. Chcesz uszczęśliwić swoich przyjaciół; uratować to, co zostało jeszcze między tobą, a Niall'em. Tak, cele są.
    - To może wpadnę? Porozmawiamy, czy coś. - zaproponował Niall.
   - Mi pasuje. - sama już nie wiedziałam,w jaki sposób przeżyję ten dzień. - Prześlę ci esemesem adres hotelu.
    - Więc do zobaczenia.
   
    Nie miałam powodów ku temu, by przejmować,  iż coś mogłoby pójść nie tak. To nie była randka. Pod żadnym pozorem nie mogłam myśleć w ten sposób. Za pewne Niall i ja trochę  pogadamy, obejrzymy jakiś film, zjemy coś i potem wróci do hotelu, gdzie tymczasowo mieszka. Wszystko dozwolone, ponieważ przejdziemy do etapu "przyjaciele" - nikt więcej.
    Ogarnęłam wzrokiem cały pokój, w którym się znajdowałam. Nie było bałaganu, ani nic, gdyż sprzątałam na bieżąco. Starałam się utrzymywać to miejsce w porządku, na wypadek, gdybym musiała niespodziewanie go opuścić.
    Na stoliku przed sofą znajdowała się miska z chipsami, jakimiś ciastkami. Nie planowałam jakiegoś spektakularnego spotkania. Po prostu: czysta przyjaźń i będę sobie  to przypominała za każdym razem, gdy taka potrzeba się znajdzie.
    Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu hotelowego, więc podeszłam do stolika przy drzwiach i go odebrałam. Przekazano mi informację, iż w hallu czeka chłopak, który chciałby się ze mną zobaczyć, więc powiedziałam recepcjonistce, aby go pokierowała do pokoju, który wynajmuję. Może wyjdę na dziwaczkę, ale stanęłam przed lustrem i poprawiłam swoją beżową bluzkę, aby nie wyglądać na niechlujną. Oczywistością było, iż zależało mi na tym, by dobrze się prezentować, bo kto by nie przykuwał do tego uwagi?
    Pukanie do drzwi otrzeźwiło mnie na tyle, bym zeszła swoimi myślami na ziemię. Ujrzałam przed sobą wyższego ode mnie chłopaka z blond włosami, w koszulce z długim rękawem moro i jakimś nadrukiem na środku, którego tło było jasne. Spodnie miał ciemne, a w dłoniach trzymał dwie reklamówki z... o boże, z piwem. Pięknie.
    Zaprosiłam go do środka, posyłając ciepły uśmiech. Cholera, nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się na pięcie, by zobaczyć Niall'a rozkładającego swoje zakupy na ladzie w małej kuchni.
    - Pomyślałem, że się przyda. - wyłożył czteropak na ladę, obdarowując mnie swoim nieprzeciętnym uśmiechem.
    - Obiecałam sobie, że nie będę piła. - mruknęłam, nie spuszczając z niego wzroku.
    - Obietnice są po to, by je łamać. - odparł chłopak, po czym otworzył jedną z puszek i podał mi ją.
    - Wow, nie poznaję cię. - upiłam łyk piwa, a przyjemnie chłodny płyn rozlał się po moim gardle.
    Dziękowałam siłom wyższym, że nie było tej niezręcznej atmosfery. Wydawało mi się, że właśnie tak będzie wyglądało nasze spotkanie. Po tym jak doszło do tej, mhm, powiedzmy, drobnej wymiany zdań  w Las Vegas, sądziłam, że bez noża nie podchodzić do siebie nie będziemy, a tutaj proszę bardzo. Niall stał w kuchni, w moim pokoju, a ja nie miałam ochoty go zabijać.
    Irlandczyk wypił trochę piwa ze swojej puszki i oparł sie o blat, zerkając na mnie.
    - Zmieniłeś się. - stwierdziłam cicho.
    Właściwie, to musiałam przyznać Eleanor rację, co do przemiany Horan'a. Był w kuchni może od kilku minut, a ja już czułam, że rozmawiam z całkowicie innym chłopakiem, niż z tym, z którym byłam. Chciałabym z powrotem tego zabawnego chłopca, z X-Factora, który uwielbiam się śmiać i dotrzymywać obietnic.
    - Każdego to kiedyś dopadnie. - wzruszył ramionami. 
Dobra, teraz to już naprawdę jestem zaskoczona.
    - Oglądamy jakiś film? - zapytałam, na co chłopak skinął głową.
    Przeszliśmy na kanapę. Włączyłam jakąś komedię amerykańską i usiadłam na sofie, gdzie siedział już Niall. Ogólnie, to połowa filmu upłynęła dość szybko. Oczywiście zostałam niemalże zmuszona przez Horan'a, o wypicie drugiej puszki piwa, a jego nakłanianie mnie polegało na tym, bym, uwaga cytuję: "wypiła razem ze swoim eks-chłopakiem".
    Kiedy główny bohater filmu wyskoczył z okna, z drugiego piętra do basenu pełnego kolorowych piłeczek, stwierdziliśmy, iż głupszej komedii nie widzieliśmy i wyłączyliśmy ją. Tym razem rozmawialiśmy, zajadając się chipsami, które dokupił przedtem chłopak.
    Oparłam się o poduszkę, a Niall zrobił to samo, tyle, że po drugiej stronie kanapy. Nie spodziewałabym się, jeszcze kilka dni temu, że będę w stanie siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu.
    - Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. - odparłam  w pewnym momencie - Po prostu to było dla mnie zbyt dużo i w ogóle. Wszystko wymknęło się spod kontroli.
    - Nie rozmawiajmy o tym. Było, minęło. Oboje chcieliśmy się na kimś wyładować, więc stało się. - ta jego swobodna w mówieniu już mnie odrobinę irytowała.
    Uniosłam na niego swój wzrok i napotkałam go, kiedy mi się przyglądał. Musiałam zająć czymś swoje dłonie, więc złapałam koniec swojej bluzki i zaczęłam się nim bawić.
    - Pamiętasz jak Harry wywinął ci ten numer z łazienką? - zagadnął. 
    Mhm, co?
    - Chłopcy sprzedali ci bajkę, że się załamał, bo odpadliśmy z programu, a ty, jak na przyjaciółkę przystało, poszłaś do męskiej łazienki i gadałaś do jednej z kabin.
    - Bo myślałam, że Harry tam siedział. A prawda była taka, że wcale go tam nie było. - dokończyłam za niego. - Miałam ochotę wydłubać wam oczy.
    Oboje się zaśmialiśmy. Czułam się tak inaczej, kiedy z nim rozmawiałam.  Gdy był ze mną, zaczynałam zapominać o całym świecie.
    - Albo kiedy Louis zapomniał jak się pływa i topił się w tym jednym basenie! - przypomniało mi się. To było zabawne, bo wyszło na to, że szatyn naprawdę udawał, aby poderwać dziewczynę.
    - I tak poznał Eleanor. - odparł wesoło Niall - Nie wiem, czy ktokolwiek by zwrócił na niego uwagę. Dziwię się, że El to zrobiła. Przecież ta cała scena była taka żałosna.
    - Wcale nie. - broniłam Tomlinsona - Rozpoczęcie takiej znajomości jest urocze i z pewnością jest o czym opowiadać.
    Horana kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
    - Może masz rację. - powiedział obojętnie. Ugh, chcę starego Niall'a. - Cher, znalazłaś ten ostatni list od Harry'ego?
    Och. Nie spodziewałam się tego, że ten temat jeszcze wróci. Fakt, szukałam go, ale kiedy wyjeżdżałam z Londynu, całkowicie o tym zapomniałam.
    - Nie. - odparłam - I chyba już nie znajdę. Dlaczego pytasz?
    Blondyn zaczął przeszukiwać swoje kieszenie, aż wyjął z jednej białą, złożoną kartkę i mi ją podał.
     - Znalazłem ją w rzeczach Harry'ego. - wyjaśnił.
    - Co to.. - rozwinęłam kartkę i w tym samym czasie zaniemówiłam - List Harry'ego.
    - Stwierdziłem, że powinnaś go przeczytać.
   
    Cher, to ja.
    Ostatni list, jaki napisałem i z pewnością nie spodoba Ci się to, co tutaj piszę. Jestem pewien, że już poznaliście prawdę, co do mojego 'zniknięcia'. Wszystko działo się tak szybko, że nie nadążałem. Chciałem się oderwać od tego wszystkiego i wykorzystałem jedyną dla mnie szansę. Pomoc miałem w menadżerach, Elenie. Nie pomyślałem o tym, że możecie aż tak cierpieć i płakać za mną. Byłem cholernym egoistą, który powinien naprawdę zginąć w tamtym wypadku samochodowym.
    Myślałem, że poradzicie sobie beze mnie, a tak to.. wyszło jakby inaczej. Te kłótnie z Louisem - to moja wina. Mogłem was nie wystawiać na tę cholerną próbę "prawdziwego przyjaciela". Mogłem zostać z wami i żyć dalej. Teraz już wiem, czego mam nie robić.
    Perrie i Zayn też zerwali przeze mnie. Wszystko moją, zasraną winą.
    Pamiętasz ślub Liama i Danielle? Eleanor poszła po samochód, bo ty, Niall i Louis za dużo wypiliście. Wiem, co się stało El. Wiem, co spowodowało szybsze przyjście na świat Tommy'iego. Wiem, ale nie mogę wam powiedzieć. Przepraszam.
    Louis jest dla mnie ważny, ale nie tak jak dla Eleanor. Widzę, że się kochają i już dawno odpuściłem. W tym wypadku poszukam sobie szczęścia w miłości gdzieś indziej.
    Niall jest wspaniałym chłopakiem i jestem pewien, że wieczór, który spędził z Eleną był zaplanowany. O'Conner potrafi nieźle namieszać i jest dobrą manipulantką. Mogę ci przysiąc, z reką na sercu, że między nimi do niczego nie doszło. Byłem tam. Wiem to.
    Za pewne teraz mnie nienawidzisz jeszcze bardziej. Ten list wydaje się być napisany.. napisałem go od nowa. Wziąłem ten stary, który miałaś w swoim pokoju w Londynie i napisałem ten. Miałem ci go dać, już dawno,  jednak za każdym razem coś stawało mi na drodze. Po prostu jestem tchórzem - czyli wszystko sprowadza się do tego.
    Przepraszam Cię, Harry.


    Nie mogłam w to uwierzyć. Cholera, cholera, cholera.
    - To..to.. - nie potrafiłam wyrazić tego, co czułam. Byłam wstrząśnięta. Nie spodziewałabym się tego po nim. Nie po tym, co przeszliśmy. Fuck.
    - Czytałem to i wydaje mi się, że powinnaś z nim porozmawiać. - szepnął Niall.
    - Porozmawiam sobie z nim. - odparłam - Ale niech nie liczy na jakąkolwiek ulgę.
Pokręciłam głową na boki.
    - Dzięki, że mi to dałeś. - spojrzałam na Horan'a, który przygladał mi się uważnie.
    - Ty byś zrobiła tak samo.

________________________________________________________________________

Heeej.  Na sam początek, przepraszam za tak długą nieobecność, ale jakoś nie potrafiłam się zabrać na napisanie czegokolwiek.  I tak ten rozdział nie jest jakiś szczególnie piękny, cudowny, czy ciekawy. Jest, by  był.
Nie mam pojęcia, kiedy dodam nowy. Jak  napiszę,to będzie.
Prosiłabym też, byście komentowali, a tym, którzy to robię, to bardzo bardzo bardzo dziękuję<3
Nie wiem, co jeszcze napisać, więc życzę wam miłego wieczoru. xx

10 komentarzy:

  1. WooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooW...ten rozdział jest świetny <3 Tomlinson w NY O.o tego to się nie spodziewałam O.o wmurowało mnie w fotel, dosłownie. Przeprosił Cher, brawa za refleks, normalnie Louis ! Jednak przyjaźń z Cher jest dla niego wazna,ale wyskoczyłeś Tomlinson z tym obiadem. Gratuluję :D i z czego jestem zadowolna :D bo Lloyd zadzwoniła do Niall'a(odzywa się moje pragnienie Chiall'a,mam nadzieję,że jeszcze będą parą.plosssę) Ale sobie powspominali <3 prawdę mówiąc,zgadzam się z Cher-chcę "starego" Horana(niech do siebie wrócą,no!) List od Harry'ego O.o kolejna niespodzianka,Niall go znalazł(On kocha Cher,ja to mówię),jak czytałam treść tego listu to już po pierwszych zdaniach,czułam,że był napisany już po zniknięciu listu.I zakończyłaś w takim momencie,ugh.Czekam na rozmowę Cher ze Styles'em-będzie się działo.Liczę na prawdziwy powrót Chiall'a <3 Pozdrawiam bardzo cieplutko :* Jesteś moim mistrzem <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww jestem pierwsza? :)
    Stęskniłam się za MTF.
    I za Chiall, nawet za przyjacielskim spotkaniem.
    Gdy to piszę, w tle leciało UAN w Mam Talent, tak poza tym :D
    I Lou jaki tajemniczy aww, kocham go.
    I wreszcie ten list. Dobrze, że go przeczytała.
    A Horan taki dojrzały.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  3. cholera! ;/ tak czytałam ten rozdział i czytałam bylam coraz bardziej podjarana ze to Niall przyjechał pod studio ale to Lou ;/ (w sumie też się ucieszyłam) no ale czytam dalej czytam czytam aha Cher dzwoni do Nialla czytam czyy... CO? Cher dzwoni do Nialla djfhjshbfugrhbvdurygfuhdbjhrgu aaaaaa >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> czytam dalej czytu czytu czytu czytu xd przychodzi Niall jhdfbjduhdjhvuvgsrhvf czytam dalej mhm tak... jakbym była Cher to rzuciałabym się chyba na niego jakbyśmy siedzieli wtedy na tej kanapie DLACZEGO LLOYD TEGO NIE ZROBIŁA?! DLACZEGO HORAN JEST TAKI OSCHŁY?! DLACZEEEGO ON KAŻE JEJ PIĆ Z "EX-CHŁOPAKIEM"?!?!?!? jakim ex? Olka! dlaczego ty mi to robisz?! ;-; #zgon [*]

    aleeeeee jest list!! list listuś listuniuniunio ^.^ dziękuję za niego ^.^ tylko dlaczego Cher chce sobie z Hazzą na temat tego listu ostro porozmawaic ;-; przecież on chciał dobrze... nie rób mu tego Cher i zajmij się teraz Niallerem który siedzi na przeciwko cb pewnie też chce sie na cb rzucić i cie przytulić, pocałować ale tylko się przygląda ZRÓB COŚ! prosze ;-; bądźcie znowu razem paaarą

    Abba Ojcze, @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń
  4. [*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]


    ahh te znicze na moim grobie pięknie teraz wyglądają w blasku księżyca ^.^ szkoda tylko ze zasłaniają napis na nagrobku "umarła jak zobaczyła nowy wygląd profilu @alekslloyd" :))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. aj i tak musze jeszcze 3 kom dodać xd tak czytam inne komentarze Twoich czytelniczek i to jest mniej więcej tak:
    "świetny rozdział aaaaaaaa Chiall forever :**"
    "ciesze sie ze sie spotkali, wierze ze oni się kochają"
    "jesteś świetna pisarką czekam na nexta" itd.
    a moje kom tak wyglądają jakbym była nie do końca zrównoważona xd orgazm przed monitorem xdd haha kc <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek muszę powiedzieć, że nowy wygląd (przynajmniej na telefonie haha) prezentuje się świetnie! :D
    Rozdział strasznie chaotyczny dla mnie, bo nie wiem na czym się skupić. Za dużo informacji na raz.
    Muszę przyznać, że myślałam, że będzie rzeź w tym parku. Cher sprytnie manipulowała Tommo, choć coś jej nie wyszło :P
    Wiadomość o zaręczynach była urooooocza! Już nie mogę się doczekać! *__*
    Idąc dalej... zachowanie, a może raczej nowe wcielenie Horan'a było otrzeźwiające. Rozumiem, że do powrotu Chiall'a oboje będą musieli się bardzo przyłożyć, a wręcz poznać na nowo :(
    List Harry'ego to taka mała bomba atomowa! Jak jej nie ugryźć i tak wybuchnie i wywoła spore poruszenie. Wiedziałam, że ta małpa Elena jeszcze da o sobie znać. Tacy ludzie nie opuszczają niestety. Żałuję, że nie dowiedzieliśmy sie, kto zaatakował El. Jak się dowiem to ręką, nogą, mózg na ścianie i oko na widelcu! Jak Elke kocham, zatluke.
    Harry powinien sam dać ten list, a znowu pokazuje swoje tchórzliwe oblicze. Mam nadzieję, ze się ogarnie wreszcie!
    Wiesz co jeszcze mi się podoba? Mimo, ze piszesz "wymuszenie" to wychodzi Ci to GENIALNIE! Uwielbiam to w Tb i twojej twórczości :)
    Aż chce się więcej! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja Ty kochana!
    ASDFGHJKL! Po prostu brak mi słów do tego rozdziału! Wszystko po trochu zaczyna się układać w życiu Cher i tak cholernie się z tego cieszę! Gdy rozmawiała z Niallem przez telefon, musiałam tą scenę przeczytać ze dwa razy, bo nie wierzyłam, ze to faktycznie miało miejsce. OMG! <3 Oby to był tylko początek :) Tak strasznie chcę już ich na nowo zobaczyć razem :) A Selena mam nadzieję, że zniknie z ich/jego życia, huh?
    Pogodziła się też z Lou, aww! To też mnie bardzo cieszy, ale myślałam, że Lou też jej co nieco wygarnie... Chce się oświadczyć El? Jejku! Cudownie!
    Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie co do tego jak się to teraz potoczyło :) Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej, a nie na odwrót. Niech w końcu każdy z bohaterów zazna szczęścia :)

    Tyle czekania, ale opłacało się. Znów mnie nie zawiodłaś, Cheruś :*
    Czekam na następny.
    KC xx

    PS.
    I czekam też na autograf, kochaniutka :D

    OdpowiedzUsuń
  8. nareszcie... ale z ręką na sercu mogę przyznać że się opłacało.. mam nadzieję że wena ci wróci i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze - wiem, że miałam być wczoraj i szalenie Cię za to przepraszam, ale mówiąc szczerze - nie wyrobiłam się. Ostatnio moje nowe ff zajmuje mi całe wieczory i kiedy kończę, mam tak zapuchnięte oczy, że ledwo widzę. Ale szybko nadrobiłam zaległość i oto jestem! A było to naprawdę przyjemne, zupełnie by the way :)
    Jezu, jak ja uwielbiam to opowiadanie! I mam do niego szczególny sentyment, bo mimo, że to z ATAL jestem od początku, to jednak na MTF się poznałyśmy :) Poza tym, historia jest cudowna a Twój styl pisania... ahhh, mówiłam Ci to już tyle razy, ale co tam, powtórzę się - Twój styl pisania jest bezbłędny :)
    CHWALIĆ TOMLINSONA I WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH za to, że w końcu ogarnął to swoje piękne dupsko i przyjechał do Cher! Trochę nie potrafię zrozumieć jej zachowania - najpierw go prowokuje, potem mówi, że wybacza. Cóż, to wcale nie chodzi o to, że chłopakom ciężko załapać temat, po prostu ona jest tak zmienna, że nawet ja miałabym z tym poważne trudności :P
    I tak się cieszę, że zadzwoniła do Nialla! Nie mogłam już znieść tego, jak bardzo się męczy ze swoim uporem, serio. Zastanawiam się, jak dalej potoczy się ten wieczór, bo chyba zaczęło się dość przyjemnie - chociaż zbyt neutralnie :c Faktycznie, Niall się zmienił i trochę szkoda, ale wiadomo, jak się dorasta, to nie ma rady - człowiek nie będzie całe życie tym, kim był w wieku piętnastu, szesnastu lat, prawda? i ten list. KURDE, HARRY, NIE CIERPIĘ CIĘ ZA TO, JAK KOMPLIKUJESZ SYTUACJĘ! No i kocham CIę, ale tego też za często nie można mówić, bo się człowiek rozleniwi :P Mam nadzieję, że Cher porządnie go przyciśnie i w końcu dowiemy się wszystkiego.
    Nie wspominając o tym, jak bardzo jestem dumna, że to dzięki mnie polubiłaś Stylesa, ahh :D
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, mam nadzieję, że tak niecierpliwie, jak Ty na czwartek, haha :D
    Ily <3

    OdpowiedzUsuń

Spamuj w odpowiedniej zakładce.
Wyraź swoją opinię na temat rozdziału. Przyjmę krytykę. Przecież każdy popełnia jakieś błędy, prawda?
Zostaw swój nick z Twittera, a zostaniesz wpisany na listę informowanych.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.