Z dedykacją dla mojej wspaniałej @TheAsiaShow_xx. Dziewczyno, kocham cię i nie waż mi się tutaj smutać! Xoxo
Wczorajsza sytuacja, która miała miejsce w łazience sprawiła, że wiele się zmieniło. Irlandczyk nie chciał, bym wróciła do domu sama, więc odprowadził mnie do hotelu. Po drodze, zdążyliśmy sobie wszystko wyjaśnić i doszliśmy do wniosku, że nie warto jest oszukiwać samych siebie. Byliśmy dorośli, a to zobowiązywało nas do dojrzałych decyzji. Taką też podjęliśmy. Jakoś tak się sprawy potoczyły, iż Niall zaproponował, że moglibyśmy zacząć jeszcze raz. Nie potrafiłam się na to nie zgodzić. Te dwa miesiące bez niego uświadomiły mi, że naprawdę nie mogłam żyć bez jego uśmiechu i tych drobnych gestów z jego strony. Po prostu byłam zakochana w nim po uszy. Wpadłam w sidła miłości!
- Cher? - odwróciłam głowę w stronę blondyna, którego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Chłopak trzymał w dłoni czekoladowego batona, oczekując aż go wezmę. Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam słodycz w swoje dłonie. Zaczęłam obracać papierek z jego zawartością w palcach, skupiając na nim swój wzrok. - Wszystko okej?
Tak bardzo tęskniłam za jego troską i tym uroczym akcentem. Aż łzy napływały mi do oczy, kiedy przypominałam sobie nasze wspólne chwile, spędzone w Londynie. Nie powinnam płakać, ponieważ byliśmy, w pewnym sensie, razem, ale to działo się tak szybko..
- Tak, jest dobrze. Dzięki. - uniosłam batona w górę i otworzyłam go, aby po chwili wgryźć się w czekoladową fakturę, jak rozpoznałam Snicers'a.
Uznajcie mnie za idiotkę, ale nie mogłam uwierzyć w to, że siedziałam na lotnisku w Nowym Jorku, oczekując na samolot, który miał wylecieć z nami do Mullingar - rodzinnego miasta mojego, um, chłopaka. Znowu będę musiała się przyzwyczaić do tego.
Słodki smak batona rozpłynął się po wnętrzu mojej jamy ustnej. Właśnie tego mi było wtedy trzeba - czegoś, co sprawiłoby, iż mogłabym odreagować trochę po ostatnich wydarzeniach. Jak się okazało, Niall nie rozmawiał z Harry'm, ale także nie było widać w ich przypadku, ani grama nienawiści. Po prostu, mieli ciche dni. O ile w przyjaźni takie mogły być. Oczywiście, nie podobało mi się to, ale Styles zasłużył sobie. Wątpiłam w to, by reszta zespołu wiedziała o tym, iż jadę z Niall'em do Europy. No, może z wyjątkiem Louis'a. On miał swoje źródła, a mówiąc to, mam na myśli - był bardzo dobrym w szpiegowaniu, podsłuchiwaniu i tym podobnym. Jednym słowem - współczułam każdemu, kto był dla niego ważny.
- Tak sobie myślę, że moglibyśmy odwiedzić Eleanor i Danielle. - zaproponowałam, kiedy Horan poprawiał swój full cap. Poczułam na sobie jego wzrok, więc odwróciłam się tak, by móc napotkać jego turkusowe spojrzenie. - No, jak już upewnisz się, że z twoją mamą wszystko jest w porządku.
- To dobry pomysł. Dawno nie widziałem Tommy'iego. - odparł chłopak, posyłając mi ten swój piękny uśmiech. - Tylko Liam będzie załamany, jeśli się dowie, że byliśmy u Dani.
Zmarszczyłam czoło, zaskoczona jego słowami.
- Dlaczego miałby się załamać?
- Tęskni za nią. - powiedział powoli blondyn - Ostatni raz widzieli się półtora miesiąca temu, a rozmowy przez internet nie są dla niego zbyt... satysfakcjonujące.
Och, to by wszystko wyjaśniało.
- To dlatego był taki smutny, kiedy wczoraj do was przyszłam. - stwierdziłam.
- Tak, dokładnie. - westchnął - Właśnie to był główny powód, dla którego Louis odsunął Harry'ego ode mnie. Wtedy, kiedy my.. no wiesz.
Właściwie, to nie poruszałam z nim, tak szczegółowo tego wątku z, mhm, napaścią Styles'a na Horan'a. Czułam, że powinnam sobie wyjaśnić o wiele więcej z Niall'em niż tylko przeproszenie za zachowanie Harry'ego. W końcu nie byłam za niego odpowiedzialna i w rzeczy samej, niczego nie zrobiłam. No, poza całowaniem się z brunetem.
- Niall, wiesz, ja naprawdę nie chciałam... - zaczęłam, jednak głos kobiety, oznajmiającej, że nasz samolot wylatuje za kwadrans uniemożliwił mi dalszą wypowiedź.
Droga przez terminal, połowę lotniska i pokład samolotu, do naszych miejsc był cholernie trudny, zważywszy na to, iż tłum ludzi pchał się niesamowicie mocno na nas, a to, że kilka dziewczyn rozpoznało Niall'a wcale nie ułatwiło sytuacji. Dzięki nim, cały samolot wiedział już, iż sławny Niall Horan leci tą linią, co równało się z tym, że i mnie rozpoznano.
Kiedy zajęliśmy nasze miejsca, byłam zmuszona usiąść przy oknie, a chłopak obok mnie. Tyle dobrze, że miejsca były podwójne. Akurat nasze, gdyż takie sobie zabukowaliśmy poprzedniego wieczora. Klasa nie była najgorsza, jednak pierwszą także nie była. Następne dziesięć minut było poświęcone stewardessom, które tłumaczyły zasady bezpieczeństwa, w razie, ewentualnej awarii. Na szczęście, potem, samolot rozpędził się na swoim pasie i wzniósł się w przestworza. Każdy pasażer zajął się sobą, zdając sobie sprawę, iż czekała nas ośmiogodzinna podróż.
Oparłam swoją dłoń o oparcie i spojrzałam kątem oka na Niall'a. Był zajęty wyszukiwaniem czegoś w swoim laptopie, który leżał na jego kolanach. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że byliśmy sobie jacyś obcy. Jakbyśmy przez chwilę nic o sobie nie wiedzieli. To było takie żenujące.
W pewnym momencie, poczułam szarpnięcie i zauważyłam kątem oka, że Horan chowa urządzenie do pokrowca i odwraca się w moją stronę, co całkowicie zbiło mnie z pantałyku. Jego turkusowe tęczówki napotkały moje, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Swoją dłonią znalazł moją i ścisnął ją.
Czyżbym się myliła, co do naszego oddalania się od siebie?
- Wiesz, moja mama bardzo chciała cię poznać. Jeszcze zanim... zerwałem z tobą. - mruknął chłopak.
Nie wiedziałam, w jaki sposób powinnam była zareagować, więc go słuchałam .
- I w końcu będzie miała ku temu okazję. - uśmiechnął się.
- Yeah, a ty jak się z tym czujesz? - zapytałam cicho.
- Jestem szczęśliwy, że w końcu ich poznasz, tak oficjalnie. - odparł, gładząc swoimi palcami zewnętrzną część mojej dłoni - Naprawdę za tobą tęskniłem, Cher.
Naprawdę miałam ochotę się na niego rzucić i nie puszczać, jednak to, iż byliśmy w miejscu publicznym, nie pozwalało mi na tak głupie zachowanie. Mam na myśli takie przytulenie się do Niall'a nie było niczym sprośnym, ale nie czułabym się dobrze, gdybym ujrzała w internecie jakieś nieprawdziwe informacje.
- Ja za tobą też. - uśmiechnęłam się, a następnie zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Przez chwilę zatrzymałam swój wzrok w jego tęczówkach, a mój świat, standardowo, przestał istnieć.
Na lotnisku powitały nas fanki. Oczywiście, nie obyło się bez autografów, zdjęć, pytań. Na większość z nich odpowiadał Niall, ponieważ to właśnie niego dotyczyły, ale dziewczyny ciekawe były także pracy nad moją nową płytą. Horan starał się przekierowywać wszystko na mnie, za co dostał ode mnie w ramię. Ku mojemu zaskoczeniu, directioners były bardzo sympatyczne i nie naskakiwały na niego jak to bywało zazwyczaj. Podjęły także temat Chiall, co doprowadziło mnie do śmiechu. Słyszałam kilka razy jak w mediach był nazywany mój związek z Niall'em, ale nie sądziłam, iż będzie to tak zabawnie brzmiało na żywo.
Z powodu, że było po dziesiątej rano, musieliśmy jak najszybciej znaleźć się w samochodzie, który został specjalnie podstawiony Niall'owi na parking. Nie, żeby było w tym coś dziwnego.
Droga do rodzinnego domu mojego chłopaka trwała z dziesięć minut. W samochodzie grało radio, z którego spikerzy mówili o dzisiejszym zajściu na irlandzkim lotnisku. Zachichotałam pod nosem, gdy usłyszałam znowu jak to nas nazywają. Naprawdę, będę musiała się ogarnąć.
- Nie rozumiem, co cię tak bawi. - Horan skręcił na skrzyżowaniu w prawo, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach.
- A co? Powinnam się stresować tym, że poznam twoich rodziców? - uniosłam brwi ku górze, uspokajając się. Jednak w momencie, gdy wypowiedziałam te pytania na głos, dotarł do mnie ich sens - O cholera! Mam poznać twoich rodziców!
Możecie mi bić brawa za mój zapłon.
- Tak, skarbie. I masz niewiele czasu, by doprowadzić się do porządku. - wskazał dłonią na niewielki dom, na którego podjazd właśnie wjeżdżaliśmy.
Otworzyłam szerzej oczy, gdy mój partner zgasił silnik w aucie i odpiął swoje pasy. Następnie spojrzał na mnie i ścisnął moją dłoń. Nie wiedziałam, dlaczego wszystko działo się tak szybko. Przecież jeszcze dwa dni temu nie śniłam sobie nawet, że między mną, a Niall'em będzie aż tak dobrze do tego stopnia, by chciał mnie przedstawiać swoim rodzicom. Choć pocieszającą rzeczą było to, że znałam Maurę i Bobby'iego (uznajmy, iż rodzice Niall'a nie są rozwiedzeni - przyp. aut.) jeszcze z X-Factora, więc było mi o wiele łatwiej iść tam. Miałam nadzieję, że nie będzie to wszystko wyglądało jak z tych filmów.
- Twierdzisz, że źle wyglądam? - wyciągnęłam dłoń przed siebie, by złapać lusterko i przekręcić je w swoją stronę, jednak uniemożliwił mi to pewny ruch mojego towarzysza. Poczułam jego rękę, która złapała mój podbródek i odwróciła głowę w swoją stronę. - Co ty robisz? - zachichotałam, pod wpływem dotyku jego palców na moim policzku. Tak, miałam łaskotki.
- Doprowadzam cię do porządku.. - szepnął, a następnie nasze usta się złączyły.
Jak ja dawno nie czułam się tak wspaniale! Nie wierzyłam w to, mimo tego, że tak naprawdę wróciliśmy do siebie. Miałam wrażenie, że mogłam to wszystko stracić w ułamku sekundy. Bałam się, iż mógłby być to tylko jakiś głupi żart, sen, czy cokolwiek innego, więc postanowiłam trwać w tym. Jeśli to sen - nie wybudzajcie mnie. Jeśli to jakaś farsa - nie ujawniajcie mi prawdy. Niall był mój.
Taki pocałunek, jaki miał miejsce w samochodzie, z pewnością, nie był, dla mnie, uspokajający. Wręcz przeciwnie! Wzbudził we mnie jeszcze więcej emocji, które nie współgrały ze spotkaniem rodziców mojego chłopaka.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, oparłam swoje czoło o jego i przymknęłam oczy, napawając się zapachem przyjemnych perfum blondyna. Miałam wrażenie, że czas, przestał płynąć, a światła reflektorów skierowane były tylko i wyłącznie na nas. Gdyby ktoś się mnie zapytał, co daje mi szczęście, odpowiedziałabym, że Niall. Byłam pewna, że to się nie zmieni. Nawet wtedy, gdy on był daleko, coś we mnie mi szeptało, iż nadal jest moim promyczkiem.
- Moja mama zrobiła bezy. - mruknął Horan, a ja odsunęłam się od niego i odpięłam swój pas bezpieczeństwa, a potem otworzyłam drzwi i wyszłam z samochodu, zostawiając swojego chłopaka w środku. Niall posłał mi łobuzerski uśmiech, a następnie powtórzył moje czynności.
Chłodne, listopadowe powietrze uderzyło we mnie z intensywnością, a słońce, niemrawo wychodzące zza chmur musnęło delikatnie irlandzką ziemię. Ta Zielona Wyspa była naprawdę wspaniałym miejscem.
Założyłam ręce na piersi, by móc choć odrobinę się ogrzać, gdyż skórzana kurtka mi nie wystarczała. Następnym, zarejestrowanym przeze mnie ruchem, była dłoń Niall'a, która owinęła mnie wokół talii i przysunęła do swojego torsu. Uśmiechnęłam się do niego i wolnym krokiem skierowaliśmy się do drzwi. Blondyn nie zawracał sobie głowy pukaniem, po prostu wszedł do środka, a przyjemny zapach babeczek dotarł do moich nozdrzy. Brązowy przedpokój był urządzony bardzo przestronnie, jednak mimo tego, kilka par butów było rozrzuconych po kafelkach.
- Mamo! Tato! - krzyknął mój towarzysz, a ja momentalnie zamarłam. Czego ja się boję!?
W przedpokoju pojawił się wysoki mężczyzna z siwymi włosami, który, na widok swojego syna, uśmiechnął się promiennie, po czym uścisnął sobie z nim dłoń.
- Tato, pamiętasz chyba Cher, prawda?
I w tamtym momencie, mężczyzna spojrzał na mnie z wesołą miną.
- Oczywiście, że tak. - ucieszył się Bobby - Miło jest mi cię widzieć, młoda damo.
Niall odwiesił moją kurtkę na wieszak, a ja w tym czasie zdjęłam swoje botki i odłożyłam je obok wysokich kozaczków. Kiedy przeszliśmy do kuchni, moim oczom ukazała się blondynka, która wkładała do piekarnika babeczki. Na widok swojego syna, uśmiech rozweselił jej twarz, a w oczach zatańczyły wesołe iskierki.
- Mój mały synek. - przytuliła go do siebie. Mimo, iż stałam z trzy metry od niej, mogłam ujrzeć, że łzy cisną się jej do oczu. Musiała bardzo tęsknić za Niall'em. - Cher, skarbie. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo się cieszę, że cię widzę! - w tamtym momencie, to ja zostałam przytulona przez Maurę.
- Mamo, udusisz mi dziewczynę. - mruknął Horan. Mogłabym przysiąc, że właśnie podkradał czekoladę, którą zdążyłam zarejestrować na stoliku.
- Niallu Jamesie Horanie! Przestań zjadać mi tę czekoladę. Na litość boską!
Zachichotałam, kiedy blondyn dostał po łapach od swojej matki. Bobby pomógł swojemu synowi opętać się od pani Horan. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę. Taką, której ja nigdy nie miałam.
Kiedy Niall zdążył już ukraść dość sporą ilość czekolady, złapał mnie za rękę i porwał na górę. Ledwo co za nim nadążałam, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Beżowe ściany na korytarzu były ozdobione sporą ilością zdjęć, przy których zatrzymałam się na chwilę, by móc przyjrzeć się bliżej małemu Niallerowi. Gdy Horan zauważył, na czym skupiłam swoją uwagę, wywrócił oczami i pociągnął mnie za rękę tak, że niemalże na niego wpadłam, jednak, mój upadek został zamortyzowany przez tors mojego chłopaka. Nim się zorientowałam, stałam w niebieskim pokoju blondyna, gdzie biała kanapa stała pod oknem, a podwójne łóżko znajdowało się przy jednej ze ścian, na której wisiała wielka flaga Irlandii. To było urocze.
- Oszukałeś mnie. - zauważyłam - Twoja mama wcale nie robi bez.
Chłopak wzruszył ramionami, odgarniając z mojego czoła pojedyncze kosmyki włosów. Odkąd je ścięłam, przestały się układać po mojej myśli, więc uznałam, iż najlepszym sposobem było prostowanie ich.
- Trochę minąłem się z prawdą. Fakt, ale... - uśmiechnął się łobuzersko blondyn - ale, wiem, że czekoladowe babeczki także uwielbiasz.
Powinnam się na niego obrazić, gdyż okłamał mnie w tej właśnie kwestii, jednak nie mogłam mieć do niego pretensji o tak błahą rzecz. W końcu miał rację - kochałam wszystko, co wyszło spod ręki pani Horan.
- Jesteście tacy słodcy, że aż mam mdłości - usłyszałam męski głos. Odwróciłam się powoli w stronę niezapowiedzianego gościa w pokoju mojego chłopaka i ujrzałam w progu, wysokiego, brązowowłosego chłopaka. - Co tam słychać, gołąbeczki?
Blondyn wywrócił, już po raz kolejny, oczami i podszedł do swojego brata. Chłopcy uścisnęli sobie dłonie, po czym spojrzenie Greg'a padło na mnie.
- Prędzej spodziewałbym się tutaj Seleny Gomez niż ciebie, Cher. - odparł z tym horanowym akcentem - Ale to nie zmienia faktu, że miło jest cię widzieć.
Puściłam mimo uszu pierwszą cześć jego wypowiedzi. Przecież Niall dał mi jasno do zrozumienia, że nic go nie łączyło z tą dziewczyną, więc nie miałam powodu do niepokoju. Prawda?
- Gratuluję synka. - zmieniłam sprytnie temat. Greg chwycił haczyk, ponieważ od razu zaczął mówić o małym Theo, który miał prawie cztery miesiące. Nawet nie zauważyłam, kiedy to się tak szybko zleciało, mimo, ze nie widziałam tego dziecka.
- Zejdę pomóc waszej mamie. - poinformowałam chłopców, kiedy zawzięcie rozmawiali na temat ostatniego meczu. Nie wdawałam się w szczegóły, wolałam po prostu wyparować. Nawet wątpiłam w to, by któryś z nich coś sobie zrobił z mojej nieobecności!
W drodze na dół, poczułam, iż mój telefon wibrował, więc wyjęłam go z kieszeni swoich jeansów i odebrałam, uśmiechając się na widok imienia, które się wyświetliło.
- Jesteś w Europie i ja się o tym dowiaduję z jakiś plotkarskich stron?!
Stanęłam przed ścianą ze zdjęciami, przy których przystanęłam wcześniej.
- Wybacz? - udałam skruszenie - Co tam słychać?
- To chyba ja powinnam się o to zapytać. Chiall znów razem!
Naprawdę powinnam przywyknąć do tej nazwy związku.
- Danielle! - westchnęłam - Nie wiem jak, ale pozbędę się tej nazwy z medii.
- Jest urocza. - odparła krótko - Dlaczego się nie pochwaliłaś?
- Ponieważ - zaakcentowałam to słowo - nie było na to czasu. Wszystko potoczyło się tak szybko..
Ściszyłam swój głos. Nie chciałam, by ktoś usłyszał tę rozmowę, mimo tego, iż nie było w niej żadnych dziwnych tematów. Po prostu tego nie chciałam.
- Więc... opowiadaj! - naciskała Peazer. Och, Payne.
- A mogę jutro? - zapytałam - Miałam.. mieliśmy zamiar wpaść do ciebie, przy okazji odwiedzić Eleanor i..
- To świetny pomysł! - przerwała mi - Do końca tygodnia mam wolne, a El jest chwilowo w Manchesterze, bo pojechała po Tommy'iego, ale dam jej znać, by była jutro w Londynie.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się do słuchawki. W tym samym czasie usłyszałam dźwięk tłukących się talerzy w kuchni, więc pożegnałam się szybko z Danielle i skierowałam się do niej. Zobaczyłam tam mamę Niall'a, która klęczała nad rozwalonym naczyniem. Próbowała pozbierać szkło rękoma, jednak przykucnęłam obok niej i powstrzymałam ją od tego. - Prosze to zostawić. Posprzątam.
- Dziękuję, Cher, ale...
- Proszę, Mauro. - po moich słowach, wstała i usiadła przy stole, a ja zajęłam się posprzątaniem rozbitego naczynia.
Kiedy już skończyłam, usiadłam na krześle, naprzeciwko kobiety, która wręczyła mi kubek z gorącą herbatą. Uniosłam swój wzrok, zastanawiając się, dlaczego tylko ja zareagowałam na ten wypadek. Moje wątpliwości rozwiały słowa Maury. Powiadomiła mnie, iż jej mąż wyszedł do pracy, a chłopcy nie mogli tego słyszeć, gdyż ściany były dźwiękoszczelne. Wow.
- Dziękuję ci. - pani Horan spojrzała mi w oczy. Ten sam, troskliwy wzrok patrzył na mnie kilkanaście minut temu, w pokoju mojego chłopaka. - Mój syn jest wielkim szczęściarzem, że ma ciebie.
Moje usta uniosły się ku górze. To było miłe.
- Wiesz, ostatnie kilka tygodni, było dla Niall'a trudne. - zaczęła kobieta - Nie dzwonił do nas, nie pisał... Jedynym źródłem informacji była telewizja, a sama wiesz, co oni tam mówią.
Skinęłam jej głową.
- Sprawiasz, że mój mały synek jest znowu sobą, skarbie.
Przyjrzałam się jej uważniej. Do oczu napłynęły jej łzy, a policzki były blade. Nie sądziłam, by wszystko było z nią w porządku. Mam na myśli, nie wyglądała na zdrową osobę. Pani Horan złapała się za głowę, przymykajac oczy.
- Wszystko dobrze? - zmartwiłam się.
- Tak, tak. To tylko ból głowy. Wezmę tabletki i mi przejdzie.
Maura wstała z krzesła i podeszła do szuflady, by wyjąć pudełeczko z tabletkami. Wyjęła dwie i popiła wodą, po czym wróciła na swoje miejsce. Nie byłam lekarzem, ale wydawało mi się, że coś było nie tak.
- Mam nadzieję, że zajmiesz się Niall'em, kiedy wrócicie do Stanów. - złapała moją dłoń i ścisnęła ją.
Dziwnie się czułam. Nigdy nie wyczuwałam w rozmowach jakieś dziwnej aury, ale w tym wypadku - atmosfera była przerażajaco smutna.
- Jemu trzeba mówić, kiedy ma prać i zmieniać skarpetki. - wiedziałam, że trochę wyolbrzymia, jednak mimo tego, uśmiechnęłam się do kobiety. Nadal coś mi nie grało, ale nie mogłam wyczaić, co. - I przypominać, by dzwonił do swojej matki.
*****
Heeeej, dziewczyny!
Wiem, że rozdział miał być jutro, ale męczyłam się z nim przez ostatnie kilka dni i dopisywałam fragmentami tyle, ile się dało. Wiem, że szału nie ma - mało 1D, bo tylko Niall, tzn Chiall... OCH, CHIALL.
Rozdział na ATAL napiszę jutro i postaram się dodać jak najszybciej. Mam już pewną koncepcję, więc źle nie powinno aż tak być.
- Życzę miłego weekendu, a ten już za chwilę, gdyż jutro PIĄTEEEK-WEEKENDU POCZĄTEK, jak to mówi mój kolega.
Kocham was, buziaczki, xoxo
PS. @raajot, mam nadzieję, że wena cię odwiedzi na moje ulubione (NIAPHIEEE) opowiadanie ;*
Aaaaaa dziękuję za dedykację <3
OdpowiedzUsuńOd razu zrobiło mi się cieplej na serduchu, kocham Cię <3 xx
A co do Chiall! Cały rozdział z Chiall, cud, miód i orzeszki!
Miałaś wenę i to jaką, super wyszło!
Najważniejsze, że są razem :)
A Cher niech się lepiej przyzwyczai do CHIALL, ta nazwa jest idealna :D
A Gregowi to bym skopała tyłek, ale...puśćmy mu to w niepamięć!
I piękny lot do Mullingar i akcja w aucie :)
I tata Nialla jaki milusi, synek ma to po nim :))
Ale martwię się o Maurę, kurcze no.
Łezka mi z oczka popłynęła, boję się co to bd :(
I z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, ilysm <3
Yey! Witam, moje ukochane opowiadanie!
OdpowiedzUsuńNie mam znowu jakoś weny na komentowanie, a niech to ;/ Dlatego chciałam to odłożyć na jutro, ale jednak ciekawość wzięła górę! Więc przepraszam jeśli ten komentarz wyjdzie jak wyjdzie i będzie bezsensu i takie tam. Chyba trochę się z nim pomęczę.
Ech, jak ja czegoś takiego nie lubię. Wiem co chcę Ci przekazać w tym komentarzu, ale za cholerę nie potrafię moich myśli przelać tutaj.
Bardzo mi się podobał ten rozdział. Znowu sielanka i powiem Ci, że wolałabym, żeby tak zostało do końca. Tylko niestety mam przeczucie, że tak nie będzie. Chodzi mi o te przemyślenia Cher na końcu. Mama Nialla jest chora, ale na co? Wydobrzeje?
Uwielbiam Chiall i będę to pisać do końca tego opowiadania (ale kochanie, nie kończ go za wcześnie ;p). Widzę, że pomimo tej przerwy dalej darzą siebie uczuciem. Może nawet będzie ono teraz silniejsze i już nic nie zniszczy ich pięknej miłości? Trzymam za nich bardzo mocno kciuki! Chiall zawładnęło moim sercem, haha! Będę ich shippować do samego końca.
Uśmiech cisnął mi się na usta jak czytałam scenę w domu Horana. To jak powitali Cher, jakby znali ją od dawna i traktowali jak praktycznie członka rodziny. Na marginesie, mam nadzieję, że tak się stanie ;p
Ojej! No ja myślę, że będę mieć wenę! Zaraz uruchomię moją małą mózgownicę i zobaczymy co z tego będzie
Do następnego!
KC xx
Cieszę się, że wena na to opowiadanie Ci wróciła :)
OdpowiedzUsuńChiall, Chiall, Chiall! To naprawdę śmiesznie brzmi :D Ale za to jacy są uroczy. Nie do opisania :P
Wiadomo już co będzie motywem kilku najbliższych rozdziałów. Coś mi mówi, że planujesz rozwieść rodziców Horanka. Może się mylę, ale to by wyjaśniało to dziwne zachowanie. I jeszcze, że Cher ma przypominać o dzwonieniu... Kobiety w takim okresie przestają wierzyć w siebie pod każdym względem, soo...
No, ale poczekamy - przeczytamy :*
Jeśli jutro dasz ATAL to będzie to przecudowny początek weekendu!
Z innej beczki bardzo mnie cieszy, że ani przed rozdziałem, ani pod nie napisałaś znowu, że rozdział jest beznadziejny! Jest to wieeelki postęp! Czyżby komentarze czytelniczek pomogły w odnalezieniu wiary w siebie? hahaha :*
PS. Jeśli dasz w jednym rozdziale Chiall, Theo i Tommy'ego + twoje genialne opisy zabawnych i słodkich momentów to będzie wybuch słodkości na 200 %!
JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO!
Pisz szybciutko :)
Aw, dziękuję Ci kochanie! Mhm, Theo, Toms i Chiall w jednym? Mieszanka wybuchowa, ale warta przemyślenia. Choć jak napisałas - 200% słodkości. Nie za dużo?(:
Usuńmam nadzieję, że mi się uda napisać coś dobrego, ale to wszystko zależy od mojego humoru. Czuli, żeby było coś baaaaardzo zadowalającego - muszę być nieźle wkurzona, a niestety mama w pracy będzie. Jednak postaram się :D
Yea, nie ocenilam swojego rozdziału, ponieważ, po pierwsze zapomniałam, a po drugie, napisałabym , że jest dobry ;)
Dziękuję Ci z całego serduszka <3
Kocham twojego bloga jak i cb .jeeeeeeeeej Chiall żądzi nareszcie razem awwwwwwwwww ok życzę dalej takiej weny
OdpowiedzUsuńTaaaak WIELKI COME BACK CHIALL'A <3<3<3<3<3<3<3 są w Irlandii awww <3 Hahaha Danielle Peazer-och-Payne <3 dawno jej nie było. Mam nadzieję, że Maura będzie się czuła lepiej. Czekamy. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńpierwsze co chciałabym napisać to mój ulubiony fragment z tego rozdziału który poprostu wywołał na moje twarzy ooogooooomy uśmiech: "Chłopak wzruszył ramionami, odgarniając z mojego czoła pojedyncze kosmyki włosów." asdfghjhgfd niby banalny a ja się cieszyłam jak głupia ^.^ dopiero wtedy poczułam że Chiall wrócił to takie urocze <33
OdpowiedzUsuńogólnie rozdział jest cudowy jeszcze dodając to ze nie spodziewałam się iż Theo już w twoim wyimaginowanym ff-ctionowym (jeżeli wgl jest takie słowo xd) świecie istnieje ale to była dla mnie ogroma niespodzianka ^.^ mam nadzieję że chrześniak Niallera bd miał okazję poprzebywać trochę na rękach u Cher bo to by był cudowny widok a więc jeżeli można i jeżeli nie zapomnisz to ja sobie zamawiam fragmencik z Cheo xd <33
umm jedyne co mi się nie podobało w tym rozdziale to jednak ten powrót do ssprawy choroby pani Horan ;(( mimo iż wiem że to było nie uniknione i w końcu ta sprawa musiała zostać poruszona to i tak cholernie martwię się o Maurę ;// mam nadzieję że wszystko dobrze się potoczy a Chiall wzoro bd się opiekował mamą/teściową :)
dziekuje za ten rozdział już naprawde nie mogę się doczekać nexta i więcej więcej Chiala ^.^
@WTuszynska
ahh kocham tą historię ;) czekam na następny !
OdpowiedzUsuńTo był chyba najsłodszy rozdział ever <3 Strasznie mi się podobał! I jakkolwiek nieogarnięty będzie ten komentarz - nadal przeżywam wczorajsze spotkanie z Jamesem - to wiedz, że piszę go z głębi serca! Jak zawsze zresztą :*
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się zachowanie Cher. Widać, że chce naprawić relację z Niallem i dlatego poleciała z nim do Mullingar. Aby go wesprzeć. Kocham Chialla, naprawdę, shippuję ich z całego serducha :) I nie dziwię się jej, że chciała się na niego rzucić :P Sama bym to zrobiła :D
I Directioners - one są wszęęęędzie :D
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki przyjęto Cher w domu Horanów. No, może oprócz zachowania Grega - nie do końca powinien mówić takie rzeczy. Poza tym pojawił się tam typowy Niall, co było przesłodkie - zwłaszcza z podkradaniem czekolady :D I cieszę się, że Cher porozmawiała z matką chłopaka - na tej scenie miałam łzy w oczach serio. Zwłaszcza na końcówce. Zastanawiam się, co dolega tej kobiecie? Mam nadzzieję, że szybko rozwiążesz tę sprawę. I liczę na szczęśliwe zakończenie, kochanie! <3
Rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będę zaglądać.
50-twarzy-crossa.blogspot.com
Jeju rozdział jest poprostu słodki, brakowało mi tych uroczych rzeczy w Chiall ♥ Martwi mnie tylko zachowanie mamy Nialla. Zachowuje się jakby miała ich opuścić ;-; Życzę weny kicia ~Aa
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gratuluję talentu...naprawdę. Jestem tutaj nowa i Twoje opowiadanie przeczytałam w mniej niż dwa dni.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wciąga... i jest cudowne.
Gratuluję ci tak wspaniałych czytelniczek, które komentują i tak wspaniale wyrażają swoją opinię.
Chcicałabym, abyś wiedziała, że mi bardzo, bardzo przypadło to opowiadanie do gustu i zostaje ono wpisane do "moich zakładek", które odwiedzam codziennie sprawdzając czy nie ma nowego rozdziału.
O ile wyrazisz zgodę twoje opowiadanie zostanie umieszczone na stronie
1d-jb-czytaj.blogspot.com ,które "zbiera" najlepsze opowiadania i tłumaczenia m.in. o One Direction.
Strona na razie jest podczas przenoszenia, więc zapraszam ciut później.
Dziękuję i proszę cię, abyś nie trzymała moich nerwów na wodzy i dodała nowy rozdział jak najszybciej.
Nie nalegam, bo wiem, że masz swoje życie i swoje sprawy. Sama wiem jak to jest, bo także prowadzę bloga.
Postaram ci "spędzić" trochę czytelników.
Serdecznie pozdrawiam.
Angel.
PS.
o jeju! dziękuję bardzo. jasne, że możesz to ff tam dodać, choć na razie wena częściej mnie nawiedza na moje drugie opowiadanie (another-time-another-life.blogspot.com) jednak zaglądam tutaj i staram się coś wymyślić,gdyż długo już tutaj mnie nie było. Aż miesiąc.:(
Usuńxx