Starałam się zachować spokój i ledwo mi to wychodziło, gdy Niall uklęknął przede mną i poprosił mnie o rękę. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że do tego dojdzie, zwłaszcza po tym wszystkim, co się wydarzyło w naszym życiu. Fakt, znaliśmy się długo, jednak w związku byliśmy od około... dwóch lat? Z jedną przerwą.
Kiedy Niall przede mną uklęknął, na oczach całego Londynu, zamarłam. Nie wyobrażałam sobie czegoś tak wielkiego i odważnego. Bo w końcu nie zdecydował się na ten krok bez powodu. Kochał mnie, mogłam się o tym przekonać, ponieważ wiedziałam, co czuł; sama oddałam mu całe swoje serce, no może malutka część była poświęcona mojemu największemu przysmakowi, czyli babeczkom czekoladowym i bezom. Ale Niall'a i słodycze da się pogodzić. Wracając do tego, co chciałam powiedzieć, mój narzeczony był wniebowzięty, gdy powiedziałam jedno, krótkie „tak”. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że właśnie z nim spędzę resztę swojego życia. Ja i Niall. Razem.
Zastanawia mnie jedna rzecz; jakim cudem udało mu się zorganizować to wszystko? W jakimś stopniu mnie okłamał, ponieważ powiedział mi, że to Louis ma się oświadczyć Eleanor, a nie on mi. Chociaż jakby na to nie spojrzeć, to był piękny dzień. Chyba najlepszy w moim życiu.
Poza tym, później, po koncercie, Calder mi opowiedziała mi, w jaki sposób się jej oświadczył Tomlinson, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło, gdyż ten się zarzekał, że nie zamierza tego zrobić przed świętami; jedynie w same Boże Narodzenie. Eleanor i Lou zaręczyli się półtora tygodnia przed charytatywnym koncertem One Direction, a ogłosili to po występie. Nikt, dosłownie nikt, poza nimi o tym nie wiedział. Powinnam się cieszyć, czy obrazić?
Proszę państwa, Louis Tomlinson oświadczył się Eleanor Calder przez skype'a i-
- Cher?
Przekręciłam głowę w prawo i moim oczom ukazała się wesoła twarz Perrie, która przyglądała mi się uważnie. Oczywiście wszyscy wiedzieli o tym, co planował Niall.
- Spędzamy wspólnie święta, prawda?
- Tak jak uzgodniłyśmy, Pezz. - uśmiechnęłam się do niej. Jako, że nie miałam gdzie jechać na Wigilię, Edwards zaprosiła mnie do swojego apartamentu. Sama nie zamierzała wracać do rodzinnego miasta, więc stwierdziłyśmy, iż spędzenie razem tego święta będzie dobrym pomysłem. Tak we dwie.
Przesunęłam się na swoim krześle i podparłam głowę o rękę, którą położyłam na stoliku. Siedziałyśmy w kawiarni, tej samej, gdzie Perrie przyszła zaraz po tym jak dostałam z chłopakami listy od „zmarłego” Harry'ego. W tym miejscu odnowiłyśmy swoją przyjaźń.
- Myślałaś już nad terminem ślubu? - zagadnęła ponownie blondynka, unosząc swoje brwi ku górze.
Zaczęłam wystukiwać palcami lewej dłoni jakiś rytm o stół, przenosząc wzrok na dziewczynę. Nie zaskoczyła mnie tym pytaniem, ponieważ od kilku dni każdy, dosłownie, się mnie o to pyta; jak nie dziennikarze, to fani (moi, czy Niall'a) i to nie tylko na ulicy, ale także na Twitterze czy Facebook'u. To robiło się powoli irytujące.
- Nie - wzruszyłam ramionami - dopiero się zaręczyliśmy. Nie musimy od razu lecieć do ołtarza, Perrie.
- Wiem, ale byłam po prostu ciekawa. - uśmiechnęła się dziewczyna, a ja przytaknęłam.
- Co słychać u Zayn'a? - zapytałam, zmieniając temat.
Blondynka zamilkła na kilka sekund, jednak uśmiech z jej ust nie schodził.
- Pisał, że jest już w Bradford i jedzie z siostrami do swoich kuzynów, czy coś.
- To fajnie. - przyznałam.
- Owszem, ale wcale za nim nie tęsknie. - powiedziała poważnie blondynka, a ja uniosłam brwi ku górze - Cher, nie patrz tak na mnie. Naprawdę za nim nie tęsknię.
- Perrie, ty za nim tęsknisz nawet wtedy, gdy jest na zakupach. - zachichotałam, a Edwards wywróciła oczami - Jak małżeństwo.
- Przepraszam cię bardzo, Cher, ale nie mam zamiaru na razie wychodzić za mąż. Jest nam dobrze tak jak jest. Z resztą, nie wiem, skąd takie porównanie, przecież się tak nie zachowujemy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze tak mówiła. Zawsze broniła się, że nie chce wyjść za maż w najbliższym czasie, jednak doskonale wiedziałam, iż tylko grała, aby nie wyjść na dziewczynę, która miałaby wywoływać presję na swoim chłopaku. Media twierdzą, że zazdrości mi i Eleanor tego, że jesteśmy zaręczone z naszymi ukochanymi, jednak doskonale znam prawdę i Perrie Edwards i zazdrość nie idą w parze.
Przerzuciłam swoje włosy na jedną stronę, wzdychając. W tym samym czasie uświadomiłam sobie, iż założyłam dzisiaj wisiorek, który Niall mi dał na naszą trzecią miesięcznicę. Rany, wydawałoby się to być tak dawno, a ta koniczynka, wisząca na mojej szyi na nowo przyniosła mi szczęście. Wróciliśmy do siebie.
- Hej dziewczyny! - do naszego stolika przysiadła się Danielle. Zdjęła swoją szarą czapkę i płaszcz, wieszając go na oparciu.
- Danielle? Myślałam, że jesteś w Wolverhampton. - zauważyłam, całując brunetkę w policzek, gdy nachyliła się nad stolikiem, po czym to samo uczyniła w stronę Perrie.
- Zmiana planów.
- Jutro Wigilia. - odparła krótko Edwards, przyglądając się dziewczynie.
Payne wywróciła oczami.
- Wiem? - bardziej zapytała niż stwierdziła Dani.
- Nie powinnaś być ze swoim mężem? - drążyła temat Pezz.
- Doszłam do wniosku, że te święta spędzę z wami. Liam zrozumiał i sam mnie tutaj przywiózł. - odpowiedziała.
Uśmiechnęła się ciepło do nas.
- Święta w gronie przyjaciółek. Nie ma nic lepszego. - mruknęłam wywracając oczami.
Tak z ręką na sercu, chciałabym wrócić do Malvern i właśnie tam spędzić Boże Narodzenie, w gronie rodziny. To nie było tak, że nie chciałam ich razem z Perrie i Danielle, ale to było coś innego.
- Jak to cię tutaj przywiózł? - dopiero po kilku sekundach dotarły do mnie słowa brunetki. - Przecież jest wieczór, Danielle. Nie zdąży przed Wigilią wrócić do domu.
Kiedy Niall przede mną uklęknął, na oczach całego Londynu, zamarłam. Nie wyobrażałam sobie czegoś tak wielkiego i odważnego. Bo w końcu nie zdecydował się na ten krok bez powodu. Kochał mnie, mogłam się o tym przekonać, ponieważ wiedziałam, co czuł; sama oddałam mu całe swoje serce, no może malutka część była poświęcona mojemu największemu przysmakowi, czyli babeczkom czekoladowym i bezom. Ale Niall'a i słodycze da się pogodzić. Wracając do tego, co chciałam powiedzieć, mój narzeczony był wniebowzięty, gdy powiedziałam jedno, krótkie „tak”. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że właśnie z nim spędzę resztę swojego życia. Ja i Niall. Razem.
Zastanawia mnie jedna rzecz; jakim cudem udało mu się zorganizować to wszystko? W jakimś stopniu mnie okłamał, ponieważ powiedział mi, że to Louis ma się oświadczyć Eleanor, a nie on mi. Chociaż jakby na to nie spojrzeć, to był piękny dzień. Chyba najlepszy w moim życiu.
Poza tym, później, po koncercie, Calder mi opowiedziała mi, w jaki sposób się jej oświadczył Tomlinson, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło, gdyż ten się zarzekał, że nie zamierza tego zrobić przed świętami; jedynie w same Boże Narodzenie. Eleanor i Lou zaręczyli się półtora tygodnia przed charytatywnym koncertem One Direction, a ogłosili to po występie. Nikt, dosłownie nikt, poza nimi o tym nie wiedział. Powinnam się cieszyć, czy obrazić?
Proszę państwa, Louis Tomlinson oświadczył się Eleanor Calder przez skype'a i-
- Cher?
Przekręciłam głowę w prawo i moim oczom ukazała się wesoła twarz Perrie, która przyglądała mi się uważnie. Oczywiście wszyscy wiedzieli o tym, co planował Niall.
- Spędzamy wspólnie święta, prawda?
- Tak jak uzgodniłyśmy, Pezz. - uśmiechnęłam się do niej. Jako, że nie miałam gdzie jechać na Wigilię, Edwards zaprosiła mnie do swojego apartamentu. Sama nie zamierzała wracać do rodzinnego miasta, więc stwierdziłyśmy, iż spędzenie razem tego święta będzie dobrym pomysłem. Tak we dwie.
Przesunęłam się na swoim krześle i podparłam głowę o rękę, którą położyłam na stoliku. Siedziałyśmy w kawiarni, tej samej, gdzie Perrie przyszła zaraz po tym jak dostałam z chłopakami listy od „zmarłego” Harry'ego. W tym miejscu odnowiłyśmy swoją przyjaźń.
- Myślałaś już nad terminem ślubu? - zagadnęła ponownie blondynka, unosząc swoje brwi ku górze.
Zaczęłam wystukiwać palcami lewej dłoni jakiś rytm o stół, przenosząc wzrok na dziewczynę. Nie zaskoczyła mnie tym pytaniem, ponieważ od kilku dni każdy, dosłownie, się mnie o to pyta; jak nie dziennikarze, to fani (moi, czy Niall'a) i to nie tylko na ulicy, ale także na Twitterze czy Facebook'u. To robiło się powoli irytujące.
- Nie - wzruszyłam ramionami - dopiero się zaręczyliśmy. Nie musimy od razu lecieć do ołtarza, Perrie.
- Wiem, ale byłam po prostu ciekawa. - uśmiechnęła się dziewczyna, a ja przytaknęłam.
- Co słychać u Zayn'a? - zapytałam, zmieniając temat.
Blondynka zamilkła na kilka sekund, jednak uśmiech z jej ust nie schodził.
- Pisał, że jest już w Bradford i jedzie z siostrami do swoich kuzynów, czy coś.
- To fajnie. - przyznałam.
- Owszem, ale wcale za nim nie tęsknie. - powiedziała poważnie blondynka, a ja uniosłam brwi ku górze - Cher, nie patrz tak na mnie. Naprawdę za nim nie tęsknię.
- Perrie, ty za nim tęsknisz nawet wtedy, gdy jest na zakupach. - zachichotałam, a Edwards wywróciła oczami - Jak małżeństwo.
- Przepraszam cię bardzo, Cher, ale nie mam zamiaru na razie wychodzić za mąż. Jest nam dobrze tak jak jest. Z resztą, nie wiem, skąd takie porównanie, przecież się tak nie zachowujemy.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zawsze tak mówiła. Zawsze broniła się, że nie chce wyjść za maż w najbliższym czasie, jednak doskonale wiedziałam, iż tylko grała, aby nie wyjść na dziewczynę, która miałaby wywoływać presję na swoim chłopaku. Media twierdzą, że zazdrości mi i Eleanor tego, że jesteśmy zaręczone z naszymi ukochanymi, jednak doskonale znam prawdę i Perrie Edwards i zazdrość nie idą w parze.
Przerzuciłam swoje włosy na jedną stronę, wzdychając. W tym samym czasie uświadomiłam sobie, iż założyłam dzisiaj wisiorek, który Niall mi dał na naszą trzecią miesięcznicę. Rany, wydawałoby się to być tak dawno, a ta koniczynka, wisząca na mojej szyi na nowo przyniosła mi szczęście. Wróciliśmy do siebie.
- Hej dziewczyny! - do naszego stolika przysiadła się Danielle. Zdjęła swoją szarą czapkę i płaszcz, wieszając go na oparciu.
- Danielle? Myślałam, że jesteś w Wolverhampton. - zauważyłam, całując brunetkę w policzek, gdy nachyliła się nad stolikiem, po czym to samo uczyniła w stronę Perrie.
- Zmiana planów.
- Jutro Wigilia. - odparła krótko Edwards, przyglądając się dziewczynie.
Payne wywróciła oczami.
- Wiem? - bardziej zapytała niż stwierdziła Dani.
- Nie powinnaś być ze swoim mężem? - drążyła temat Pezz.
- Doszłam do wniosku, że te święta spędzę z wami. Liam zrozumiał i sam mnie tutaj przywiózł. - odpowiedziała.
Uśmiechnęła się ciepło do nas.
- Święta w gronie przyjaciółek. Nie ma nic lepszego. - mruknęłam wywracając oczami.
Tak z ręką na sercu, chciałabym wrócić do Malvern i właśnie tam spędzić Boże Narodzenie, w gronie rodziny. To nie było tak, że nie chciałam ich razem z Perrie i Danielle, ale to było coś innego.
- Jak to cię tutaj przywiózł? - dopiero po kilku sekundach dotarły do mnie słowa brunetki. - Przecież jest wieczór, Danielle. Nie zdąży przed Wigilią wrócić do domu.
- I właśnie dlatego pojechał razem z Louis'em i Harry'm na zakupy.
Przepraszam, co?!
Czy ja jeszcze o czymś nie wiem? Przecież Liam miał być w Wolverhampton wraz z Danielle, tak samo Louis. Święta, co za tym idzie jego urodziny, miał spędzić w Doncaster, w rodzinnej atmosferze z Eleanor i Tommy'm. Harry był od kilku dni w Holmes Chapel, a Niall poleciał do Irlandii wczoraj.
- Nie zostawimy was samych w tak piękne święto. - wyszczerzyła się w uśmiechu Payne.
Pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam, gdy weszłam do apartamentu Perrie, były głosy dochodzące z kuchni. Wymieniłam zaskoczone spojrzenie z blondynką i brunetką, po czym w trójkę, skierowałyśmy się właśnie tam. Kiedy przekroczyłam próg, moim oczom ukazał się Harry i Louis, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Przy ladzie, po drugiej stronie stał Liam, mieszając coś w garnku.
Oni naprawdę tutaj byli. I nie wiedziałam, czy bardziej mnie to cieszyło, czy przerażało.
- Wesołych świąt! - krzyknął wesoło Harry, idąc w moją stronę po to, aby mnie przytulić.
- Wolisz pierniczki, czy ciasteczka marcepanowe? - ni stąd ni zowąd, Louis pojawił się obok mnie, a jego przenikliwe tęczówki wypalały dziurę w mojej głowie.
- Boję się odpowiedzieć na to pytanie. - mruknęłam, ignorując zniecierpliwienie w oczach szatyna.
Harry wystawił palec wskazujący w stronę swojego kolegi.
- Ha, mówiłem. Cher woli ciasteczka marcepanowe.
Uniosłam brwi ku górze. Co? Fuj.
- Danielle, Perrie, ciasteczka marcepanowe, czy pierniczki? - kontynuował Louis.
Ej, ja nie odpowiedziałam!
- Uwielbiam marcepan. - uśmiechnęła się tancerka, a potem przybiła sobie piątkę z Harrym. Następnie brunet odwrócił się do Louis'a z założonymi rękami na piersi.
- Trzy do jednego, Tommo. - wyszczerzył się - Perrie?
- Pierniczki. - rzekła dumnie blondynka, a w oczach Louis'a ujrzałam iskierki. Dlaczego go to tak jara?
- Ugh, Liam? - zwrócił się do niego Harry.
- Jestem z Lou. - ciemny blondyn nawet się nie odwrócił w stronę bruneta, odpowiadając na jego pytanie.
- Trzy do trzech. - odpowiedział Styles.
Przepraszam bardzo, no chyba nie.
- Cztery do dwóch, raczej. - stwierdziłam - Nienawidzę marcepanu, fuj.
Poczułam jak ktoś się do mnie przytula i rozpoznałam w tej osobie Louis'a. Uśmiechnęłam się, widząc ponurą twarz Harry'ego, jednak nie zmienię zdania.
- Czyli robimy pierniczki. - uśmiechnął się promiennie Tomlinson, a Perrie mu przytaknęła, po czym oboje zajęli się przygotowywaniem wypieków.
- Lou, gdzie twoja narzeczona? - zapytałam się wokalisty, który wzruszył tylko ramionami.
- A gdzie twój narzeczony? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Cios poniżej pasa, Tommo.
- Eleanor pojechała do swojego brata po Tommy'iego. - dodał po chwili szatyn, a w tym samym czasie ktoś wszedł do apartamentu - I chyba właśnie wróciła. - odłożył łyżkę i poszedł do przedpokoju - Hej, kochanie.
Wywróciłam oczmi. Czyli rodzinka w komplecie.
- Liam, to się pali! - krzyknęła Danielle, a ja zachichotałam - Harry, podaj mi chusteczkę.
Nie byłam do końca przekonana, co takiego się tam wydarzyło, ale wolałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z Danielle. W chwili, gdy Peazer jest wściekła, bądź zatroskana, lepiej jest jej unikać, ponieważ zawsze znajdzie coś, by się tym przejąć na poważnie. Wiedziałam już dlaczego Liam i Danielle tak dobrze się dogadywali. Oboje byli do siebie podobni.
Nie byłam zbytnio przyzwyczajona do tego, aby w jednym domu było więcej niż cztery osoby. W tym wypadku, osiem osób, łącznie ze mną i Tommy'im. Było głośno, chaotycznie i całkowicie niezorganizowanie. Fakt, fajnie było spędzać wigilię z najbliższymi, jednak z drugiej strony tęskniłam za spokojem i melancholią. I za Niall'em.
Przygotowania do kolacji szły pełną parą. W końcu, około godziny dziesiątej, zgodziliśmy się, aby usiąść w końcu przy stole i odpocząć, podczas gdy Lou z El i Tommy'm pożegnali się z nami, by wrócić do mieszkania.
- Cheeeeeeeeeeeer - usłyszałam przeciągnięty, irytujący, głos Harry'ego, więc powoli uniosłam swoją głowę ku górze i spojrzałam na chłopaka, który stał przede mną ubrany w płaszcz - idziesz?
- Gdzie? - zmarszczyłam brwi.
- Do domu. - uśmiechnął się.
Odnalazłam wzrokiem Perrie, która siedziała na fotelu i rozmawiała przez telefon, jednak byłam pewna, iż słyszała to, o czym mówił Harry. Skinęła mi głową, po czym wróciła do gadania.
- Zostanę z Pezz. - odpowiedziałam.
- Jak chcesz. Do zobaczenia jutro. - uśmiechnął się, po czym opuścił apartament Edwards. Czyli wszyscy już sobie poszli? Dlaczego ja tego nie zauważyłam?
Stwierdziłam, iż powinnam trochę odpocząć, więc poszłam do swojego starego pokoju. Rozejrzałam się po jego wnętrzu i doszłam do wniosku, że nic się tam nie zmieniło. Pudrowy pasek, zdjęcia, komoda, łóżko; wszystko.
Westchnęłam zrezygnowana. Byłam zbyt zmęczona, aby iść się myć, więc rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Przebudziłam się o 9 rano. Musiałam przyznać, że nie miałam najmniejszej ochoty na to, aby wstać i zrobić cokolwiek, jednak.. siła wyższa. Niechętnie wyszłam spod kołdry i podeszłam do szafy, aby wyjąć z niej ciemne legginsy i bluzkę ze sztucznej skóry z długimi rękawami, po czym poszłam do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic.
Po piętnastu minutach, stałam przed lustrem i suszyłam swoje włosy, a gdy skończyłam, pomalowałam się i przebrałam w ciuchy, które uprzednio wybrałam. W samych skarpetkach, opuściłam łazienkę i podeszłam do komody, aby wziąć z pudełeczka złoty wisiorek i powiesić go sobie na szyi. Z łańcuszka, który dostałam od swojego narzeczonego, zrobiłam sobie bransoletkę na dłoni.
- Puk, puk - odwróciłam się w stronę drzwi, a tam ujrzałam uśmiechniętego Liam'a - Cześć, nie sądziłem, że będziesz tak wcześnie na nogach.
Podeszłam ponownie do szafy i wygrzebałam z niej czarne kozaczki ze złotymi zdobieniami, po czym założyłam je na nogi, podczas, gdy Liam przyglądał mi się z wesołą miną.
- Dlaczego jesteś taki wesoły? - zapytałam, zaciekawiona.
- Bo są święta, Cher. - zaśmiał się ciemny blondyn - Właściwie, to przysyła mnie w pewnym stopniu Danielle.
- Ach, tak, racja, bo sam byś mnie nie odwiedził. - wzruszyła ramionami brunetka, a Payne wywrócił oczami, jednak mogłam u niego zauważyć pewnego rodzaju poczucie winy - Żartuję, Liam. Mów, co takiego twoja żona ode mnie chce.
Momentalnie, na jego usta powrócił uśmiech.
- Zakupy? - zapytał niepewnie.
- Wszystko, tylko nie zakupy, błagam. - jęknęłam.
- I znowu - żartuję.
- Zabiję cię. - burknęłam, odrobinę zirytowana.
Liam wyjął z kieszeni brązowe pudełeczko, które mi wręczył. Uniosłam brwi ku górze, zaskoczona tym, co zrobił.
- Okay, co to jest? - zapytałam, przyglądając się pakuneczkowi.
- Sprawdzisz jak otworzysz. - odpowiedział - Spadam, bo żona czeka na mnie w galerii.
- Yhy - mruknęłam, nie spuszczając oczu z prezenciku. Powinnam je otworzyć? - Ej, Liam - zagadnęłam, mając nadzieję, że jeszcze nie wyszedł.
- Mhm?
- Od kogo to?
Spojrzałam na niego, oczekując odpowiedzi na pytanie. Payne się uśmiechnął tajemniczo.
- Do zobaczenia wieczorem.
Wyszedł.
Nie! Liam, czekaj- ugh.
Ponownie spojrzałam na brązowe pudełeczko. Nie minęła sekunda, a już je zaczęłam rozpakowywać. Otworzyłam wieko, a to, co ujrzałam w środku mnie zaskoczyło i równocześnie, zbiło z tropu. Karteczka, na której było napisane: „Mam dla Ciebie niespodziankę, N.” Niall. To musiał być Niall. Bo kto inny?
Wyjęłam małą karteczkę, a pod nią ujrzałam zegarek. Złoty zegarek. Był prześliczny. Wyjęłam go z pudełka i przyjrzałam się mu bliżej. Był elegancki, tego się nie dało ukryć, jednak jedna rzecz przykuła moją uwagę; drobne diamenciki dokoła jego tarczy. Nie mogłam go nie założyć.
Takie już naprawdę porządne przygotowania do kolacji wigilijnej zaczęły się popołudniu, gdy przyjechała Danielle z Liam'em. Harry z Eleanor robili coś w kuchni, natomiast ja z Louis'em dekorowaliśmy stół. Ku mojemu zdziwieniu, Payne przyniósł wielką choinkę (nie mam pojęcia jakim cudem ją udźwigał), więc wraz z Danielle i Perrie zaczęli ją ozdabiać. Tommy spał w wózku, w przedpokoju.
- Cholera jasna! - krzyknęłam, gdy potknęłam się o pudło z bombkami, które stało mi pod nogami, zaraz przy stole - Danielle, ty to tutaj postawiłaś? Proszę, ogarnijcie tutaj choć trochę.
- Przepraszam cię, kochanie. - w ułamku sekundy znalazła się obok mnie. Pocałowała mnie w policzek, a ja wywróciłam oczami.
Na całe szczęście, talerze, które niosłam, nie ucierpiały, więc położyłam je na stole i usiadłam na krześle, wzdychając. Żadnych wieści nie miałam od Niall'a już od dwóch dni. Martwiłam się trochę, ale rozumiałam go. W końcu były święta i chciał je spędzić z rodziną.
Przyjrzałam się uważniej nakryciom na stole. Policzyłam je już z drugi raz i nadal coś mi nie pasowało; było o dwa za dużo. Wiedziałam, że jedno się daje na zaś, jednak...
- Louis, jest za dużo nakryć. - zwróciłam mu uwagę, a on tylko wzruszył ramionami. Znowu.
- Instrukcje dostałem od Harry'ego. Jego pytaj.
- I to zamierzam właśnie zrobić. - mruknęłam pod nosem.
Wstałam z krzesła i poszłam do kuchni, gdzie wszędzie było pełno słoików, talerzyków, kubeczków, garnuszków i bóg wie, czego jeszcze.
- Harry, spodziewasz się kogoś jeszcze? - zapytałam, zwracając uwagę bruneta.
Chłopak mi przytaknął.
- Kogo? - zainteresowałam się. Czyżby Harry Styles miał dziewczynę?
- Nie powiem ci, Cher.
- Daj spokój, i tak się dowiem.
Brunet pokręcił przecząco głową, na co westchnęłam. Każdy miał zajęcie, każdy, tylko nie ja. Tak samo, jak każdy, za pewne, wiedział, kogo zaprosił Harry, tylko nie ja. Jak z zaręczynami!
W momencie, gdy usiadłam na krześle, przy stole, zadzwonił dzwonek, a sekundę później usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Zmarszczyłam czoło, wymieniając zaskoczone spojrzenie z Louis'em, który nie wyglądał jakby go to choć odrobinkę ruszyło. Aha?
- Ktoś zamawiał domowej roboty... Niall, jak to się nazywało?
- Rolada mięsna, idioto. - burknął chłopak stojący za Zayn'em, a moje oczy powiększyły się do rozmiarów Księżyca.
- Właśnie, właśnie to miałem na myśli. - mulat postawił na stole blaszkę z roladą, jak podejrzewałam, a chwilę później został przywitany przez Perrie.
Byłam cholernie zaskoczona, fakt, ale cieszyłam się jeszcze bardziej. Przede mną stał Niall Horan, mój narzeczony. A jeszcze wczoraj był w Irlandii, w domu.
Podeszłam do niego szybkim krokiem i rzuciłam mu się na szyję. Poczułam jak mnie obejmuje i przyciąga do siebie bliżej. Nie zdążył nawet zdjąć z siebie szarej kurtki, jednak nie przeszkadzało mi to w tym, aby stanąć na palcach i pocałować go w usta. Dopiero, gdy to zrobiłam, dotarło do mnie, jak bardzo za tym, za nim, tęskniłam.
- Wesołych świąt, skarbie. - uśmiechnął się, kiedy odsunął się trochę ode mnie.
- Nienawidzę cię za to, że nie powiedziałeś mi, że przylatujesz. - mruknęłam pół żartem, pół serio.
- Przepraszam, to miała być niespodzianka. - nie uśmiechaj się tak do mnie, bo moje serce na zawał padnie.
Przygryzłam swoją wargę, myśląc nad tym, co powiedział chłopak.
- Przyjmuję przeprosiny. - ponownie go pocałowałam, tym razem czulej i dłużej. - ale nie rób tego więcej. - dodałam, gdy oderwaliśmy się od siebie - Naprawdę tęskniłam.
- Ja tak samo, Cher-Bear.
- No już skończcie te romanse. - przerwał nam głos Harry'ego.
Wywróciłam teatralnie oczami.
- Znajdę ci dziewczynę. - powiedziałam, ale nie doczekałam się z jego strony żadnej reakcji, więc dodałam - Mówię całkowicie poważnie, Styles!
- Powodzenia!
Nie, Harry, to wcale nie było chamskie.
I tak mu znajdę dziewczynę.
- Zapraszam do stołu. - oznajmiła nam Eleanor, więc ruszyliśmy do wielkiego stołu, aby wspólnie spędzić te święta. W miłej, rodzinnej atmosferze.
W takich chwilach jak ta, nie potrzebowałam swojej rodzonej rodziny. Miałam już jedną, a byli nimi oni; moi przyjaciele, z którymi przeżyłam więcej niż z kimkolwiek innym. Każdy z nich był dla mnie ważny na swój własny sposób. Liam i Danielle byli dla mnie wzorem; ich miłość była dla mnie wzorem. Szczerość Zayn'a mnie intrygowała, a wiecznie dobry humor Perrie był zaraźliwy. Tajemniczość i ta udawana powaga Harry'ego mnie czasami rozbawiała, jednak za to go kochałam. Opiekuńczość, cięty język i niezależność Louis'a zawsze mnie zadziwiła, a spokojna i ułożona Eleanor przy jego boku ukazywała, iż przeciwieństwa się przyciagają. I Niall. Jego kochałam za wszystko. Nasza miłość zrodziła się z przyjaźni. Tak jak powinno być. Przetrwaliśmy cholernie trudne chwile i znowu byliśmy razem, już na zawsze.
Przepraszam, co?!
Czy ja jeszcze o czymś nie wiem? Przecież Liam miał być w Wolverhampton wraz z Danielle, tak samo Louis. Święta, co za tym idzie jego urodziny, miał spędzić w Doncaster, w rodzinnej atmosferze z Eleanor i Tommy'm. Harry był od kilku dni w Holmes Chapel, a Niall poleciał do Irlandii wczoraj.
- Nie zostawimy was samych w tak piękne święto. - wyszczerzyła się w uśmiechu Payne.
*
Pierwszą rzeczą, jaką usłyszałam, gdy weszłam do apartamentu Perrie, były głosy dochodzące z kuchni. Wymieniłam zaskoczone spojrzenie z blondynką i brunetką, po czym w trójkę, skierowałyśmy się właśnie tam. Kiedy przekroczyłam próg, moim oczom ukazał się Harry i Louis, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Przy ladzie, po drugiej stronie stał Liam, mieszając coś w garnku.
Oni naprawdę tutaj byli. I nie wiedziałam, czy bardziej mnie to cieszyło, czy przerażało.
- Wesołych świąt! - krzyknął wesoło Harry, idąc w moją stronę po to, aby mnie przytulić.
- Wolisz pierniczki, czy ciasteczka marcepanowe? - ni stąd ni zowąd, Louis pojawił się obok mnie, a jego przenikliwe tęczówki wypalały dziurę w mojej głowie.
- Boję się odpowiedzieć na to pytanie. - mruknęłam, ignorując zniecierpliwienie w oczach szatyna.
Harry wystawił palec wskazujący w stronę swojego kolegi.
- Ha, mówiłem. Cher woli ciasteczka marcepanowe.
Uniosłam brwi ku górze. Co? Fuj.
- Danielle, Perrie, ciasteczka marcepanowe, czy pierniczki? - kontynuował Louis.
Ej, ja nie odpowiedziałam!
- Uwielbiam marcepan. - uśmiechnęła się tancerka, a potem przybiła sobie piątkę z Harrym. Następnie brunet odwrócił się do Louis'a z założonymi rękami na piersi.
- Trzy do jednego, Tommo. - wyszczerzył się - Perrie?
- Pierniczki. - rzekła dumnie blondynka, a w oczach Louis'a ujrzałam iskierki. Dlaczego go to tak jara?
- Ugh, Liam? - zwrócił się do niego Harry.
- Jestem z Lou. - ciemny blondyn nawet się nie odwrócił w stronę bruneta, odpowiadając na jego pytanie.
- Trzy do trzech. - odpowiedział Styles.
Przepraszam bardzo, no chyba nie.
- Cztery do dwóch, raczej. - stwierdziłam - Nienawidzę marcepanu, fuj.
Poczułam jak ktoś się do mnie przytula i rozpoznałam w tej osobie Louis'a. Uśmiechnęłam się, widząc ponurą twarz Harry'ego, jednak nie zmienię zdania.
- Czyli robimy pierniczki. - uśmiechnął się promiennie Tomlinson, a Perrie mu przytaknęła, po czym oboje zajęli się przygotowywaniem wypieków.
- Lou, gdzie twoja narzeczona? - zapytałam się wokalisty, który wzruszył tylko ramionami.
- A gdzie twój narzeczony? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Cios poniżej pasa, Tommo.
- Eleanor pojechała do swojego brata po Tommy'iego. - dodał po chwili szatyn, a w tym samym czasie ktoś wszedł do apartamentu - I chyba właśnie wróciła. - odłożył łyżkę i poszedł do przedpokoju - Hej, kochanie.
Wywróciłam oczmi. Czyli rodzinka w komplecie.
- Liam, to się pali! - krzyknęła Danielle, a ja zachichotałam - Harry, podaj mi chusteczkę.
Nie byłam do końca przekonana, co takiego się tam wydarzyło, ale wolałam uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z Danielle. W chwili, gdy Peazer jest wściekła, bądź zatroskana, lepiej jest jej unikać, ponieważ zawsze znajdzie coś, by się tym przejąć na poważnie. Wiedziałam już dlaczego Liam i Danielle tak dobrze się dogadywali. Oboje byli do siebie podobni.
Nie byłam zbytnio przyzwyczajona do tego, aby w jednym domu było więcej niż cztery osoby. W tym wypadku, osiem osób, łącznie ze mną i Tommy'im. Było głośno, chaotycznie i całkowicie niezorganizowanie. Fakt, fajnie było spędzać wigilię z najbliższymi, jednak z drugiej strony tęskniłam za spokojem i melancholią. I za Niall'em.
Przygotowania do kolacji szły pełną parą. W końcu, około godziny dziesiątej, zgodziliśmy się, aby usiąść w końcu przy stole i odpocząć, podczas gdy Lou z El i Tommy'm pożegnali się z nami, by wrócić do mieszkania.
- Cheeeeeeeeeeeer - usłyszałam przeciągnięty, irytujący, głos Harry'ego, więc powoli uniosłam swoją głowę ku górze i spojrzałam na chłopaka, który stał przede mną ubrany w płaszcz - idziesz?
- Gdzie? - zmarszczyłam brwi.
- Do domu. - uśmiechnął się.
Odnalazłam wzrokiem Perrie, która siedziała na fotelu i rozmawiała przez telefon, jednak byłam pewna, iż słyszała to, o czym mówił Harry. Skinęła mi głową, po czym wróciła do gadania.
- Zostanę z Pezz. - odpowiedziałam.
- Jak chcesz. Do zobaczenia jutro. - uśmiechnął się, po czym opuścił apartament Edwards. Czyli wszyscy już sobie poszli? Dlaczego ja tego nie zauważyłam?
Stwierdziłam, iż powinnam trochę odpocząć, więc poszłam do swojego starego pokoju. Rozejrzałam się po jego wnętrzu i doszłam do wniosku, że nic się tam nie zmieniło. Pudrowy pasek, zdjęcia, komoda, łóżko; wszystko.
Westchnęłam zrezygnowana. Byłam zbyt zmęczona, aby iść się myć, więc rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Przebudziłam się o 9 rano. Musiałam przyznać, że nie miałam najmniejszej ochoty na to, aby wstać i zrobić cokolwiek, jednak.. siła wyższa. Niechętnie wyszłam spod kołdry i podeszłam do szafy, aby wyjąć z niej ciemne legginsy i bluzkę ze sztucznej skóry z długimi rękawami, po czym poszłam do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic.
Po piętnastu minutach, stałam przed lustrem i suszyłam swoje włosy, a gdy skończyłam, pomalowałam się i przebrałam w ciuchy, które uprzednio wybrałam. W samych skarpetkach, opuściłam łazienkę i podeszłam do komody, aby wziąć z pudełeczka złoty wisiorek i powiesić go sobie na szyi. Z łańcuszka, który dostałam od swojego narzeczonego, zrobiłam sobie bransoletkę na dłoni.
- Puk, puk - odwróciłam się w stronę drzwi, a tam ujrzałam uśmiechniętego Liam'a - Cześć, nie sądziłem, że będziesz tak wcześnie na nogach.
Podeszłam ponownie do szafy i wygrzebałam z niej czarne kozaczki ze złotymi zdobieniami, po czym założyłam je na nogi, podczas, gdy Liam przyglądał mi się z wesołą miną.
- Dlaczego jesteś taki wesoły? - zapytałam, zaciekawiona.
- Bo są święta, Cher. - zaśmiał się ciemny blondyn - Właściwie, to przysyła mnie w pewnym stopniu Danielle.
- Ach, tak, racja, bo sam byś mnie nie odwiedził. - wzruszyła ramionami brunetka, a Payne wywrócił oczami, jednak mogłam u niego zauważyć pewnego rodzaju poczucie winy - Żartuję, Liam. Mów, co takiego twoja żona ode mnie chce.
Momentalnie, na jego usta powrócił uśmiech.
- Zakupy? - zapytał niepewnie.
- Wszystko, tylko nie zakupy, błagam. - jęknęłam.
- I znowu - żartuję.
- Zabiję cię. - burknęłam, odrobinę zirytowana.
Liam wyjął z kieszeni brązowe pudełeczko, które mi wręczył. Uniosłam brwi ku górze, zaskoczona tym, co zrobił.
- Okay, co to jest? - zapytałam, przyglądając się pakuneczkowi.
- Sprawdzisz jak otworzysz. - odpowiedział - Spadam, bo żona czeka na mnie w galerii.
- Yhy - mruknęłam, nie spuszczając oczu z prezenciku. Powinnam je otworzyć? - Ej, Liam - zagadnęłam, mając nadzieję, że jeszcze nie wyszedł.
- Mhm?
- Od kogo to?
Spojrzałam na niego, oczekując odpowiedzi na pytanie. Payne się uśmiechnął tajemniczo.
- Do zobaczenia wieczorem.
Wyszedł.
Nie! Liam, czekaj- ugh.
Ponownie spojrzałam na brązowe pudełeczko. Nie minęła sekunda, a już je zaczęłam rozpakowywać. Otworzyłam wieko, a to, co ujrzałam w środku mnie zaskoczyło i równocześnie, zbiło z tropu. Karteczka, na której było napisane: „Mam dla Ciebie niespodziankę, N.” Niall. To musiał być Niall. Bo kto inny?
Wyjęłam małą karteczkę, a pod nią ujrzałam zegarek. Złoty zegarek. Był prześliczny. Wyjęłam go z pudełka i przyjrzałam się mu bliżej. Był elegancki, tego się nie dało ukryć, jednak jedna rzecz przykuła moją uwagę; drobne diamenciki dokoła jego tarczy. Nie mogłam go nie założyć.
Takie już naprawdę porządne przygotowania do kolacji wigilijnej zaczęły się popołudniu, gdy przyjechała Danielle z Liam'em. Harry z Eleanor robili coś w kuchni, natomiast ja z Louis'em dekorowaliśmy stół. Ku mojemu zdziwieniu, Payne przyniósł wielką choinkę (nie mam pojęcia jakim cudem ją udźwigał), więc wraz z Danielle i Perrie zaczęli ją ozdabiać. Tommy spał w wózku, w przedpokoju.
- Cholera jasna! - krzyknęłam, gdy potknęłam się o pudło z bombkami, które stało mi pod nogami, zaraz przy stole - Danielle, ty to tutaj postawiłaś? Proszę, ogarnijcie tutaj choć trochę.
- Przepraszam cię, kochanie. - w ułamku sekundy znalazła się obok mnie. Pocałowała mnie w policzek, a ja wywróciłam oczami.
Na całe szczęście, talerze, które niosłam, nie ucierpiały, więc położyłam je na stole i usiadłam na krześle, wzdychając. Żadnych wieści nie miałam od Niall'a już od dwóch dni. Martwiłam się trochę, ale rozumiałam go. W końcu były święta i chciał je spędzić z rodziną.
Przyjrzałam się uważniej nakryciom na stole. Policzyłam je już z drugi raz i nadal coś mi nie pasowało; było o dwa za dużo. Wiedziałam, że jedno się daje na zaś, jednak...
- Louis, jest za dużo nakryć. - zwróciłam mu uwagę, a on tylko wzruszył ramionami. Znowu.
- Instrukcje dostałem od Harry'ego. Jego pytaj.
- I to zamierzam właśnie zrobić. - mruknęłam pod nosem.
Wstałam z krzesła i poszłam do kuchni, gdzie wszędzie było pełno słoików, talerzyków, kubeczków, garnuszków i bóg wie, czego jeszcze.
- Harry, spodziewasz się kogoś jeszcze? - zapytałam, zwracając uwagę bruneta.
Chłopak mi przytaknął.
- Kogo? - zainteresowałam się. Czyżby Harry Styles miał dziewczynę?
- Nie powiem ci, Cher.
- Daj spokój, i tak się dowiem.
Brunet pokręcił przecząco głową, na co westchnęłam. Każdy miał zajęcie, każdy, tylko nie ja. Tak samo, jak każdy, za pewne, wiedział, kogo zaprosił Harry, tylko nie ja. Jak z zaręczynami!
W momencie, gdy usiadłam na krześle, przy stole, zadzwonił dzwonek, a sekundę później usłyszałam dźwięk otwieranych się drzwi. Zmarszczyłam czoło, wymieniając zaskoczone spojrzenie z Louis'em, który nie wyglądał jakby go to choć odrobinkę ruszyło. Aha?
- Ktoś zamawiał domowej roboty... Niall, jak to się nazywało?
- Rolada mięsna, idioto. - burknął chłopak stojący za Zayn'em, a moje oczy powiększyły się do rozmiarów Księżyca.
- Właśnie, właśnie to miałem na myśli. - mulat postawił na stole blaszkę z roladą, jak podejrzewałam, a chwilę później został przywitany przez Perrie.
Byłam cholernie zaskoczona, fakt, ale cieszyłam się jeszcze bardziej. Przede mną stał Niall Horan, mój narzeczony. A jeszcze wczoraj był w Irlandii, w domu.
Podeszłam do niego szybkim krokiem i rzuciłam mu się na szyję. Poczułam jak mnie obejmuje i przyciąga do siebie bliżej. Nie zdążył nawet zdjąć z siebie szarej kurtki, jednak nie przeszkadzało mi to w tym, aby stanąć na palcach i pocałować go w usta. Dopiero, gdy to zrobiłam, dotarło do mnie, jak bardzo za tym, za nim, tęskniłam.
- Wesołych świąt, skarbie. - uśmiechnął się, kiedy odsunął się trochę ode mnie.
- Nienawidzę cię za to, że nie powiedziałeś mi, że przylatujesz. - mruknęłam pół żartem, pół serio.
- Przepraszam, to miała być niespodzianka. - nie uśmiechaj się tak do mnie, bo moje serce na zawał padnie.
Przygryzłam swoją wargę, myśląc nad tym, co powiedział chłopak.
- Przyjmuję przeprosiny. - ponownie go pocałowałam, tym razem czulej i dłużej. - ale nie rób tego więcej. - dodałam, gdy oderwaliśmy się od siebie - Naprawdę tęskniłam.
- Ja tak samo, Cher-Bear.
- No już skończcie te romanse. - przerwał nam głos Harry'ego.
Wywróciłam teatralnie oczami.
- Znajdę ci dziewczynę. - powiedziałam, ale nie doczekałam się z jego strony żadnej reakcji, więc dodałam - Mówię całkowicie poważnie, Styles!
- Powodzenia!
Nie, Harry, to wcale nie było chamskie.
I tak mu znajdę dziewczynę.
- Zapraszam do stołu. - oznajmiła nam Eleanor, więc ruszyliśmy do wielkiego stołu, aby wspólnie spędzić te święta. W miłej, rodzinnej atmosferze.
W takich chwilach jak ta, nie potrzebowałam swojej rodzonej rodziny. Miałam już jedną, a byli nimi oni; moi przyjaciele, z którymi przeżyłam więcej niż z kimkolwiek innym. Każdy z nich był dla mnie ważny na swój własny sposób. Liam i Danielle byli dla mnie wzorem; ich miłość była dla mnie wzorem. Szczerość Zayn'a mnie intrygowała, a wiecznie dobry humor Perrie był zaraźliwy. Tajemniczość i ta udawana powaga Harry'ego mnie czasami rozbawiała, jednak za to go kochałam. Opiekuńczość, cięty język i niezależność Louis'a zawsze mnie zadziwiła, a spokojna i ułożona Eleanor przy jego boku ukazywała, iż przeciwieństwa się przyciagają. I Niall. Jego kochałam za wszystko. Nasza miłość zrodziła się z przyjaźni. Tak jak powinno być. Przetrwaliśmy cholernie trudne chwile i znowu byliśmy razem, już na zawsze.
******
Zakończenie jest takie nudne, ale wydaje mi się, że rozdział jest ok. Tak sobie myślę, że niby mogłabym napisać jeszcze więcej rozdziałów, ale wolę to zakończyć.
W najbliższym czasie pojawi się epilog, czy coś.
Miłego tygodnia, wasza Ola ;)
AAAAAAAAAleksandro!
OdpowiedzUsuńJuż koniec? Prawie???
Ja się rozpłakałam normalnie.
Jak możesz! Tak mi wyciskać łzy o tej porze!
Tyle emocji i to wieczorem!
W piątek normalnie dam Ci popalić! :D
I pisz pisz epilog, ciekawa jestem co wymyślisz tym idealnym geniuszom ;)
Może laskę dla Hazzy? :)
Ilysm <3
@TheAsiaShow_xx
AAAaaaaaa !!!!!!!!!!!!! Boskie <3
OdpowiedzUsuń~D.
Nie! Naprawdę masz zamiar następnym rozdziałem zakończyć to opowiadanie? Ni, ja tego po prostu nie zniosę. Uwielbiam tą historię i wiesz jak ciężko będzie mi się rozstać z bohaterami. Jest to pierwsze i jedyne opowiadanie jakie czytam o Cher i chyba nigdy nie znajdę drugiego takiego, które dorówna temu. Błagam, pisz jeszcze... Chociaż pewnie moje słowa będą na nic. Ech, smutno mi z tego powodu.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to wyszedł Ci super :) Jeszcze ta niespodzianka pod koniec, czyli Niall. Aww <3 Takie to cudowne :)
Nie wiem czy jestem gotowa na koniec, serio... Nie rób mi tego!!
KC xx
Przepiękny rozdział <3 Nastrój takiej sielanki jaka była,gdy Louis dowiedział się,że będzie ojcem,ale teraz o wiele radośniejsza atmosfera,bo jest Harry przyjaźniący się z chłopakami oraz z Cher,Perrie,Dani i Perrie i nikt nie umarł :D i są święta! Takie zakończenie jest piękne(czekamy cierpliwie na wisienkę na torcie-epilog!, pod epilogiem podsumuję moją przygodę z przecudownym opowiadaniem MTf),przez całą historię czułam niepowtarzalny klimat tego co tworzysz,nie umiem praktycznie wybrać ulubionego fragmentu tego ff,bo wszystkie rozdziały są albo pozytywinie piękne,a smutne pokazują to jakie życie jest,wprowadzają nastrój do przemyśleń. Moja ulubiona postać to jednak nie da się ukryć-Cher <3 (bardzo się z tą postacią identyfikuję). Nawet w ostanim rozdziale(nie zapominam rzecz jasna o epilogu <3) zaskakujesz swoich czytelników-najpierw miały być święta w gronie trzech przyjaciółek ,póżniej dołącza Dani,później 4/5 1D no i na końcu Niall <3 Pomimo całego (cały czas) pewnego urazu do Harry'ego Styles'a-kibicuję Cher w szukaniu dziewczyny dla Harry'ego. W końcu każdy(no prawie) zasługuje na szczęście przy boku ukochanej osoby <3 Dziękuję kochana za MTF <3
OdpowiedzUsuń*Herbaciara ;) Buziaczki xx
Usuńhej hej :)
OdpowiedzUsuńtaaaaaaaki piękny ten rozdział *___* tak mi osładzasz dni w których czytam MTF że aż sobie nie wyobrażasz
shdbjh kocham Ciebie i Chiall'a
wgl to wszystkich bohaterów kocham
no czyli podsumowując kocham to opowiadanie :D
tak się nakręciłam w sprawie Chiall'a że aż musiałam wejść na tumblr'a i pooglądać ich wspólne zdjęcia noo albo ich photoshopy haha xd
od początku przeczuwałam że Niall jednak dołączy do wszystkich na tą wilgilijną kolację bo aż byłoby nieswojo bez blondaska
a z resztą to nie byłoby chyba w Twoim stylu jakbyś tak zostawiła Cher bez ukochanego w ten magiczny czas ^____^ no rozpływam się, robi się ze mnie masło xd aż zaczęłam już tęsknić za tym ff, choć epilogu jeszcze nie było :( buuuuuuuuu powoli kurczy mi się moja lista ff które czytam i choć nie zawsze wyrabiam z komentowaniem to i tak mi cholernie szkoda ;/
no ale! cieszymy się wszyscy z zaręczyn Chiall'a, Elounor i mam nadzieję że w przyszłości zaręczynami Zerrie haha i na koniec takie zdjęcie Cher które przedstawia ją kiedy zobaczyła Niall'a (no a przynajmniej tak mi się wydaje że tak wyglądała xd) http://25.media.tumblr.com/8fc7d712fc4051e095e9bd34ebb5249c/tumblr_n2ch7sLhiI1s01zclo1_400.png
buziaki <3
@WTuszynska
PS. nie sprawdzałam komentarza więc za wszelkie błędy przepraszam :)